Aleksandra Dawidowicz - wywiad

Drukuj

2009 to najlepszy rok w jej karierze kolarskiej. Na światowej arenie trzykrotnie potwierdzała, że nie ma sobie równej. Oprócz tęczowej koszulki Mistrzyni Świata, zdobyła tytuł Mistrzyni Europy i wygrała Puchar Świata w swojej kategorii do lat 23. Jej recepta na sukces: Ważne jest to, aby przy dobrej formie, była też dobra psychika, a medale to tylko kwestia czasu...

bikeWorld.pl: Czy przed sezonem spodziewałaś się tak dobrego roku?
Aleksandra Dawidowicz: Od początku sezonu miałam jeden cel, aby zdobyć tytuł Mistrza Świata. Choć przyznam szczerze, że nie spodziewałam się aż tak dobrego sezonu. Spełniłam swoje największe marzenie wygrywając MŚ, a po drodze zdobywając wszystko co było do zdobycia. Nikomu nie oddałam najwyższego stopnia podium. Nie sądziłam, że wywalczę również tytuł mistrza Europy, a klasyfikacja generalna Pucharu Świata będzie moja. Cóż mogę powiedzieć, to był zdecydowanie najlepszy sezon w mojej karierze i głęboko wierzę, że to dopiero początek :)

bikeWorld.pl: Który wyścig z tego roku będziesz wspominać najmilej i dlaczego?
Aleksandra Dawidowicz: Oczywiście Mistrzostwa Świata w Canberze, gdzie zdobyłam tęczową koszulkę. To było coś niesamowitego.. to był mój dzień. Już od początku czułam się dobrze, ale nie chciałam zapeszać. W głębi duszy marzyłam o wygranej. Nawet wtedy gdy spadł mi łańcuch, czy straciłam na krótko dystans do Szwedki wiedziałam, że zaraz do niej doskoczę. W połowie wyścigu Ola Engen zdecydowanie zaatakowała, ja odparłam jej atak i to był przełomowy moment wyścigu. Wiedziałam już, że w walce o zwycięstwo wykluczyć mnie może jedynie defekt. Więc do samej samego końca starałam się jechać w pełni skoncentrowana. Dojeżdżając do mety dotarło do mnie, że jestem Mistrzynią Świata. W tym momencie chwyciłam flagę narodowa, a łzy same napłynęły mi do oczu. To było tak cudowne uczucie, że aż trudne do opisania. Później były gratulacje od przyjaciół z ekipy, ceremonia dekoracji i ogromne wzruszenie! Te chwile niewątpliwie zostaną w mojej pamięci jako jedne z najpiękniejszych przeżyć w moim życiu.


bikeWorld.pl: Co było trudniejsze? Wywalczenie tęczowej koszulki, niebieskiej koszulki ME, czy pierwszego miejsca w PŚ do lat 23?
Aleksandra Dawidowicz: Mistrzostwa Europy to wyścig, który całkowicie kontrolowałam od początku do końca. W każdej chwili byłam w stanie odjechać swojej rywalce, z którą po blisko 10 min od startu rozgrywałyśmy "osobny" wyścig. Na żadnym wyścigu rangi mistrzowskiej, tak dobrze mi się nie jechało jak właśnie w Holandii.. Czułam w sobie ogromną siłę, nad rywalkami również moje przyjaciółki teamowe, kiedy zobaczyły mnie na podjeździe uśmiechniętą, też wiedziały, że jeśli nic złego sie nie wydarzy, to będzie dobrze. Linię mety minęłam z dużą rezerwą sił. Klasyfikację generalną Pucharu Świata wygrałam "po drodze" miałam komfort psychiczny ponieważ jeździłam wysoko wśród elity kobiet tym samym zyskując dużą ilość punktów w przeciwieństwie do moich rywalek. Mój Trener, Andrzej Piątek kontrolował klasyfikację generalną i ilość punktów. Także pod koniec mogliśmy sobie pozwolić na nieobecność podczas drugiego PŚ w Kanadzie i wrócić do kraju, aby odpocząć, a tym samym lepiej przygotować się do zbliżających sie MŚ w Australii. Tak więc wyszło, że to jednak MS były najtrudniejszym wyścigiem. Choćby ze względu na ciężką techniczną trasę. Mimo że, Trener nie dał mi w żaden sposób odczuć obciążenia psychicznego, to jednak presja była ogromna. Głęboko wierzyłam, w to że wygram i zostanę Mistrzynią Świata.

bikeWorld.pl: A na koniec sezonu jeszcze miły akcent i wygrana na Lazurowym Wyścigu.
Aleksandra Dawidowicz: Wczoraj wspólnie z moim teamem wróciliśmy do kraju. Blisko tydzień przebywaliśmy na z Lazurowym wybrzeża, gdzie odbył sie wyścig Roc d'Azur, na którym udało mi się zwyciężyć. Zawodniczek ze ścisłej czołówki nie brakowało. Kończąc sezon bardzo cieszy mnie to zwycięstwo. Poza startem, kręciliśmy tam film szkoleniowy, więc czasu na odpoczynek za bardzo nie było.

bikeWorld.pl: W poprzednim wywiadzie dla bikeWorld'u (https://news.bikeworld.pl/rower/artykul/3628/Ola.Dawidowicz./) mówiłaś o obronie pracy licencjackiej w czerwcu. Jak Ci poszło, jak pogodziłaś pisanie pracy z treningami i o czym pisałaś?
Aleksandra Dawidowicz: Zgadza się. W połowie lipca wróciłam do domu obroniłam pracę i wróciłam na zgrupowanie szlifując formę przed najważniejszymi zawodami. Przyznam, że pisanie pracy było dla mnie przyjemnością ze względu na bliski mi temat: " Skład i obowiązki sztabu szkoleniowego przygotowującego zawodnika do Igrzysk Olimpijskich na przykładzie Zawodowej Grupy Kolarskiej Halls". Praca ta powstała podczas kwietniowego zgrupowania w Afryce. Najważniejszy był oczywiście trening, ale pozostałą cześć dnia mogłam poświęcić pisaniu. Do dyspozycji miałam wszystkie osoby z teamu, które "męczyłam" w wolnych chwilach.. i wszystko poszło bardzo sprawnie.

 


bikeWorld.pl: Zamierzasz kontynuować studia?
Aleksandra Dawidowicz: Tak, Wspólnie z moją przyjaciółka rozpoczęłyśmy już studia magisterskie na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Specjalność komunikacja marketingowa.

bikeWorld.pl: To był niewątpliwie ciężki sezon dla Ciebie, duże obciążenia treningowe, długie podróże. Pewnie marzysz teraz o odpoczynku, możesz nam zdradzić, gdzie i co będziesz robić?
Aleksandra Dawidowicz: To był długi ciężki, ale za razem bardzo przyjemny sezon. Nie jestem nim jakoś zbytnio zmęczona, ale odpoczynek niewątpliwie się przyda. Czeka mnie ostatni intensywny tydzień i w końcu czas wolny dla rodziny i dla siebie. Weekendy pewnie będę spędzać na uczelni. Wybieram się gdzieś z rodziną, ale nie wiem jeszcze gdzie. Póki co, czekamy na lepsza pogodę.. Oczywiście pozwolę sobie na imprezy, nie ukrywam, że bardzo lubię tańczyć, na co w trakcie sezonu nie mogę sobie pozwolić.

bikeWorld.pl: Jak się układa współpraca z dziewczynami, z trenerem i resztą ekipy? Czy można jeszcze coś poprawić?
Aleksandra Dawidowicz: Idealnie:)) Każdy robi to co do niego należy z całkowitym poświęceniem i oddaniem. Dlatego też tworzymy tak zgrany zespół. Z Trenerem, dziewczynami i całą obsługą świetnie się dogaduję. W ciężkich chwilach mogę liczyć na ich pomoc i zrozumienie. A w grupie panuje zdrowa i miła atmosfera, która niewątpliwie sprzyja dobrym wynikom. Nie wyobrażam sobie współpracować z innymi ludźmi. Grupa to moja druga rodzina.

bikeWorld.pl: W przyszłym roku przechodzisz do kategorii elita. Z jakim nastawieniem?
Aleksandra Dawidowicz: Jestem szczęśliwa, bo.. jestem najlepsza zawodniczką na Świecie w swojej kategorii. Wygrałam wszystko co było do wygrania, więcej już się nie dało. Cieszy mnie również to, że oprócz swojej kategorii wysoko byłam w kategorii elity kobiet. W przyszłym roku nie będzie już żadnych ulg. Udowodniłam sobie, że stać mnie na rywalizowanie z tymi najlepszymi i to jest dla mnie najważniejsze. Swoja kategorię kończę z całkowitym spełnieniem. Gorzej by było gdyby nie wyszło, a teraz na pytania odpowiadałabym z dużym niedosytem po zakończonym sezonie. Cieszy mnie to, jak jest i mam nadzieję, że z roku na rok będę się piąć ku górze, bo wiem, że stać mnie na to, aby walczyć o medale w elicie. Na starty w przyszłym sezonie patrzę z dużą nadzieją. Patrząc i analizując moje sezony wstecz wszystko idzie tak jak powinno, powoli i do przodu. Mam swoje cele na przyszłość i wierzę, że uda mi sie je zrealizować i postawić kropkę nad „i”, tak jak to zrobiłam w tym sezonie. Ważne jest to, aby przy dobrej formie, była też dobra psychika, a medale to tylko kwestia czasu...

bikeWorld.pl: Czy w przyszłym roku szykują się jakieś zmiany jeśli chodzi o team, sponsorów, rowery?
Aleksandra Dawidowicz: Nie do mnie to pytanie. O to już proszę zapytać Trenera Andrzeja Piątka.

bikeWorld.pl: Dziękujemy za rozmowę, udanego wypoczynku po wyczerpującym sezonie!

FOTO: Andrzej Piątek