Halejak: Jestem po prostu kolarzem

Wywiad z Wojciechem Halejakiem z grupy DHL-Author

Drukuj

Wojciech Halejak, zwycięzca tegorocznej serii Powerade MTB Marathon w kategorii M2. Do tego jedenasty kolarz szosowych mistrzostw Polski ze startu wspólnego. Jeden z nielicznych szosowców, który radzi sobie w MTB.

bikeWorld.pl: W tym sezonie ścigałeś się chyba nawet więcej na szosie niż w mtb - to była konieczność czy świadomy wybór?

 
Wojciech Halejak: Wybór był w pełni świadomy, klub DHL-Author umożliwił mi ściganie się zarówno na szosie jaki i mtb. Starty na szosie wydają się stwarzać większe możliwości rozwoju, a klub DHL-Author należy w tej dyscyplinie do najlepszych w kraju. Szkoda było by przepuścić szansę, którą dał mi Pan Zbigniew Szczepkowski wystawiając mnie w jednym składzie z najlepszymi zawodnikami w Polsce.
 

bW.pl:Czujesz się bardziej "góralem", "szosowcem" czy po prostu kolarzem?
W.H.: Zdecydowanie kolarzem. Uwielbiam góry, zjazdy na góralu po technicznych ścieżkach. Na szosie lubię bezpośrednią rywalizację i współpracę w grupie.

 

 


bW.pl: Startowałeś w prestiżowych imprezach: Bałtyk – Karkonosze, Mistrzostwach Polski, Małopolskim Wyścigu Górskim i wielu innych. Kiedyś powiedziałeś, porównując wyścigi mtb z szosowymi, że fajnie pościgać się w imprezie, gdzie startuje kilkudziesięciu a nie kilku zawodowców. Czy to jest to, co najbardziej cenisz w szosie?
W.H.: Jak już napisałem szosa daje możliwość bezpośredniej rywalizacji. O wyniku decyduje nie tylko wydolność poszczególnych zawodników ale i też sposób w jaki rozgrywa się wyścig. W porównaniu z kolarstwem górskim wszystko rozgrywa się bardzo dynamicznie, trudniej przewidzieć kolejność zawodników na mecie. Poziom kolarzy jest bardziej wyrównany a zdecydowana ich część ściga się również dla zysku. Wyścigi dla wielu to sposób na życie.

bW.pl: Równolegle pozostajesz znakomitym maratończykiem, jednym z najlepszych w kraju. W wyścigach długodystansowych startujesz od wielu lat, czy zauważasz jakiś rozwój tej dyscypliny, czy może z twojej perspektywy całość stoi w miejscu?
W.H.: Warto by się zastanowić nad tym o jaki rozwój chodzi. Maratony w Polsce są organizowane z myślą o amatorach i pasjonatach. Imprezy te są masowe i rodzinne, stanowią rodzaj festynu w miejscowościach w których się odbywają. Z mojej perspektywy oferują mi dobrą zabawę, świetny trening i możliwość spotkania w rowerowym gronie. Organizacja imprez jest z roku na rok coraz lepsza i a ilość maratonów wzrasta. Jedyne co mógłbym zarzucić organizatorom to coraz większe upraszczanie tras poprzez eliminowanie technicznych, ciężkich do pokonania odcinków które według mnie stanowią esencję kolarstwa górskiego. Jeśli chodzi o poziom sportowy ambitnym zapewniają wiele wrażeń i możliwość wykazania się. Kolarze zawodowi pojawiają się spontanicznie i sporadycznie, myślę że ma na to wpływ brak wartościowych i z góry określonych regulaminem nagród.

 

 

 

 


bW.pl: Masz na swoim koncie sukcesy również w etapówkach mtb. Czy jesteś w stanie porównać te imprezy z etapówkami na szosie?
W.H.: Kolarstwo górskie jest sportem indywidualnym. Wyścig podzielony na etapy nic tu nie zmieni. W etapowych wyścigach szosowych liczy się lider, mocny zespół, współpraca i wspólny cel. Cechą konieczną w wyścigach etapowych mtb jak i szosowych jest umiejętność rozkładania siły i szybkość jej regeneracji. Każdy kto próbował swoich sił w takich imprezach wie jaki to wysiłek dla organizmu. Według mnie poziom obciążenia fizycznego w przypadku etapówek dla mtb i szosy jest porównywalny .

bW.pl: Jak łączysz przygotowania do wyścigów szosowych z treningiem w kierunku mtb?
W.H.: Moim priorytetem w tym sezonie były starty na szosie i to na nich skupiałem się podczas treningów. Zdecydowaną większość treningów odbywam na rowerze szosowym. Jazda na rowerze mtb jest dobrym treningiem siły, a górskie wycieczki zwiększają różnorodność treningu i dają mnóstwo frajdy, zwłaszcza w gronie przyjaciół.

bW.pl: Jesteś ciągle młodym zawodnikiem, reprezentujesz barwy czołowej polskiej grupy - czy to oznacza, że w rubryce "zawód" wpisujesz "kolarz"? Jeśli tak, to kiedy podjąłeś decyzję, by związać swoje życie z kolarstwem?
W.H.: Na początku wyścigi były dla mnie przede wszystkim przygodą i wspólną zabawą w licznym gronie kolegów i znajomych ze studiów. W Gliwicach, gdzie mieszkam, funkcjonuje klub kolarski „Grupa kolarska Gliwice”, prowadzona przez pana Andrzeja Nowaka. Klub ten umożliwia wyjazdy i wspólne treningi a młodzi zawodnicy odnoszą wiele sukcesów. Tam właśnie nauczyłem się podstaw treningu a trener zadbał o sprzęt i zaszczepił we mnie myśl o kolarstwie. Z czasem treningom poświęcałem więcej czasu. Spotykałem też innych trenerów, którzy we mnie wierzyli. Trzy lata temu zaproponowano mi jazdę w grupie Weltour. A od roku reprezentuje barwy zawodowej grupy DHL-Author. Dalsza kariera zależy od możliwości, które będą się przede mną pojawiały. Postaram się być elastyczny i podejmować rozsądne decyzje.

bW.pl: Jak widzisz swoją przyszłość w tej branży?
W.H.: W tym roku uzyskałem tytuł magistra inżyniera na Politechnice Śląskiej.
Sytuacja w polskim kolarstwie nie daje większych perspektyw, co roku wielu dobrych kolarzy kończy kariery z powodu trudności ze znalezieniem klubu umożliwiającego zaspokojenie potrzeb finansowych. Z pewnością kolarstwo zawsze będzie moją pasją ale na dzień dzisiejszy ciężko mi jest wiązać swoje plany na przyszłość ściśle z jazdą na rowerze.

 

 

 

 


bW.pl: Patrząc na sezon 2008 można powiedzieć, że lubisz ryzyko, albo, że jesteś bardzo pewny swoich możliwości i swojego sprzętu. Klasyfikację generalną Powerade MTB Marathon wygrałeś z minimalną ilość startów... Brałeś pod uwagę możliwość porażki?
W.H.: Przed przystąpieniem do sezonu 2008 musiałem określić sobie cele, gdyż kalendarz startów zakładał 65 dni wyścigowych, w tym kilka wyścigów etapowych, starty zarówno na rowerze górskim jak i szosowym. Ponadto kończyłem studia w systemie dziennym i pisałem pracę magisterską. W okresie od końcówki marca do połowy września ścigałem co tydzień albo i częściej. Zależało mi na dobrym wyniku w klasyfikacji generalnej Powerade MTB Maraton i dobrym przygotowaniu do ważnych startów na szosie. Znalezienie pięciu wolnych terminów było dla mnie wyzwaniem. Wierzyłem w swoje możliwości, choć porażkę trzeba zawsze uwzględniać. Na szczęście w tym sezonie, dzięki sponsorowi to jest firmie „Velo”, miałem bardzo dobry sprzęt i mogłem na niego liczyć.

bW.pl: W "górskiej" grupie DHL - Author postacią numer jeden jest Andrzej Kaiser. To najlepszy i najbardziej doświadczony polski maratończyk. Jak układa się współpraca z nim i z innymi zawodnikami drużyny?
W.H.: Andrzeja poznałem w poprzednim sezonie i uznaje go za postać bardzo pozytywną. Nie raz mogłem liczyć na jego pomoc i radę. Atmosfera w zespole zawsze jest świetna. Zarówno Andrzej jak i Paweł cechują się humorem i optymizmem. W czasie wyścigów nic się nie zmienia, potrafimy ze sobą współpracować
.
bW.pl: Kalendarz najważniejszych imprez przyszłego sezonu jest już znany - planujesz już coś, czy może, tak jak w minionym sezonie, będziesz modyfikował układ startów zależnie od potrzeb swoich i grupy?
W.H.: W przyszłym sezonie plan startów będzie podobny jak w zeszłym. Prawie wszystko zależy od potrzeb grupy i sponsorów.

bW.pl: Kiedy zatem zaczynasz przygotowania? W planach są zagraniczne zgrupowania, czy może trening w Polsce i starty w przełajach?
W.H.: Przygotowania do sezonu rozpoczynam zwykle na początku grudnia. Z początku trening będzie urozmaicony, zakładający jazdę na rowerze, siłownie i inne sporty. Może treningowo wezmę udział w paru przełajach. Później nadejdzie czas na ciężki i specjalistyczny trening na rowerze. Od lat do sezonu przygotowuję się w Polsce. Zeszłoroczne zgrupowania odbywały się w Sudetach. W tej mierze dużo zależy od planów całej grupy.

FOTO: arch. własne zawodnika