Tomasz Marczyński - wywiad

Drukuj

Jeden z najzdolniejszych polskich kolarzy młodego pokolenia. Po udanych początkach kariery w młodszych kategoriach wiekowych wyjechał do Włoch by tam realizować swoje marzenia wśród czołowych profesjonalistów.

Tomasz Marczyński ma niemal wszystko by uznać go za „Wielką Nadzieję Polskiego Kolarstwa”. Małymi krokami konsekwentnie zmierza do osiągania coraz lepszych wyników.
 

bikeWorld.pl:

Od kilku lat kibice i dziennikarze szukają kolarza, który byłby „przyszłością polskiego kolarstwa”. Mając 24 lata, tytuł mistrza kraju elity i będąc jednym z nielicznych zawodowców z polskim paszportem, wiele wskazuje na to, że… to jesteś właśnie Ty. Odbierasz swoją osobą przez pryzmat takich właśnie oczekiwań?

Tomasz Marczyński

: To naprawdę bardzo motywujące słyszeć takie słowa. Ja osobiście nie czuję się jeszcze kimś wyjątkowym, a jeżeli inni widzą we mnie taką właśnie „nadzieję”, ja robię wszystko , żeby nie zawieść ich oczekiwań. Dla mnie najistotniejszym faktem jest systematyczny progres i głęboko wierzę, że prawdziwe sukcesy dopiero przede mną.

bW: Jesteś wychowankiem niewielkiego klubu a mimo tego udało Ci się dostać do solidnej grupy zawodowej. Jak wygląda droga od polskiego juniora do zawodowca ścigającego się we Włoszech?
T.M.: To naprawdę długa historia, jeśli ktoś chce się z nią zapoznać zapraszam do przeczytania mojej biografii na

www.tomaszmarczynski.pl

 


bW: Słyszałem, że mimo młodego wieku i ciągle niewielkiego doświadczenia wśród zawodowców kolarstwo traktujesz bardzo profesjonalnie – sporo inwestujesz w siebie, swoje przygotowania, szeroko pojęty rozwój. Czy tylko w ten sposób można myśleć o dostaniu a później utrzymaniu się w elicie?
T.M.: Moim zdaniem każdy kolarz ma swoje indywidualne podejście do sportu. Ja podchodzę do niego bardzo „uczuciowo”, kocham to co robię i wkładam w to nie tylko ciężką pracę fizyczną, ale także „serce” i może to właśnie dlatego ciągle widzę nowe horyzonty, nowe nadzieje... Myślę, że czasami trzeba po prostu umieć marzyć, ale podkreślam, to pryzmat, przez który ja widzę kolarstwo, co nie oznacza, że inne podejście jest nie słuszne lub mniej skuteczne.

bW: Reprezentujesz barwy niezłej grupy, w której pełnisz jedną z kluczowych funkcji. Masz na koncie kilka cennych rezultatów. Czy jest zatem szansa, że niedługo zobaczymy cię wśród
ścisłej elity zawodowego peletonu, czyli w jednej z grup Pro Teams?
T.M.: Szansa jest zawsze, ale dla mnie najważniejsze to ścigać się na wysokim poziomie, co gwarantuje mi drużyna Pro Continental. Najistotniejszą sprawą jest mieć cały czas kontakt ze światową czołówka, a podczas wyścigów kategorii H.C, 1.1. czy 2.1, w których startujemy cały czas się to dzieje. Nie będę też ukrywał, że kiedyś chciałbym zostać jednym z zawodników Pro Touru. Poczekamy, zobaczymy....

bW: Czy dobry występ w Tour de Pologne w barwach reprezentacji Polski może być dla Ciebie przepustką do elity?
T.M.: Tour de Pologne, to wyścig jak każdy inny może nim być i nie musi. Wszystko zależy od rezultatu i całej reszty sezonu.

 

 

 

Tomasz Marczyński

Urodzony: 06.03.1984, Kraków, Polska
Team: Ceramica Flaminia

Największe sukcesy:
- Mistrz Polski Elity ze startu wspólnego (2007)
- v-ce Mistrz Polski elity ze startu wspólnego (2006)
- 3. miejsce GP Kanton Aargau (1.HC, 2007)
- 8. miejsce Route du Sud (2.1, 2007)
- mistrz Polski juniorów młodszych

bW: Idąc dalej tropem przypuszczeń i, być może marzeń. Czy widzisz siebie w roli lidera dobrej drużyny podczas, np. Walońskiej Strzały lub wyścigu o podobnych charakterze? Czy właśnie takie imprezy są celem Twojej kariery?
T.M.: :-) Szczerze mówiąc, do tej pory nie umiem do końca precyzyjnie określić swojej specjalizacji. Umiem nieźle pojechać ciężki klasyk, jak również powalczyć wyścigu etapowym. Myślę, że jeszcze przed liderowaniem w takich imprezach jak wyżej wymienione czeka mnie wieeeele ciężkiej pracy i najpierw umiejętności znalezienia się tam jako pomocnik a dopiero później jako jeden liderów.

bW: Czytając wpisy na Twojej stronie internetowej można odnieść wrażenie, że mimo tylu godzin spędzonych na rowerze nadal sprawi Ci to przyjemność – to jest klucz do sukcesu w kolarstwie?
T.M.: Tak jak już mówiłem wcześniej, dla mnie kolarstwo to przede wszystkim wielka pasja i kluczem do sukcesu jest umiejętność połączenia profesjonalnego podejścia, ciężkiej pracy, jednocześnie traktując je jako „zabawę”, coś co ciągle cię cieszy i daje dużo radości

bW: Będziesz bronił w tym roku tytułu mistrza Polski?
T.M.: Szczerze mówiąc, to termin M.P. koliduje trochę z moimi planami przygotowań do Olimpiady, ale jeśli start w nich będzie jednym z warunków uczestniczenia w niej, to na pewno się pojawię. Co do walki - ja walczę zawsze ;-)

bW: Jak duża jest różnica między polskimi grupami zawodowymi lub półzawodowymi a tym, jak wygląda kolarstwo we Włoszech? Czy myślisz, że młody człowiek, który chce być kolarzem ma szansę na rozwój w kraju, czy też może, tak jak spora grupa zawodników, skazany jest na wyjazd właśnie do Włoch czy do Francji?
T.M.: Kolarstwo polskie a kolarstwo we Włoszech, Hiszpanii, czy Francji to po prostu inne typy wyścigów i przede wszystkim inny poziom. Myślę że na dzień dzisiejszy najlepszym rozwiązaniem dla młodego zawodnika to wyjazd za granicę lub pójście do Torunia (do klubu Pacific Toruń – przyp. red.) gdzie można spróbować ścigania się we Włoszech. W tym klubie Trener Leszek Szyszkowski naprawdę umie nakreślić młodemu adeptowi kierunek w kolarstwie i nauczyć profesjonalnego podejścia do tego sportu. Ja swoje pierwsze dwa lata młodzieżowca spędziłem właśnie tam i do dnia dzisiejszego jestem Mu wdzięczny za wszystko, czego mnie nauczył.

bW: Wróćmy do zeszłego roku – po kilku wartościowych wynikach w trakcie sezonu kibice oczekiwali na twoją dobrą postawę podczas Tour de Pologne. Co takiego „nie zagrało”, że start ten się nie udał, biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że już kilka dni później podczas mistrzostw świata zaprezentowałeś się całkiem dobrze?
T.M.: Tak jak podkreślałem przed Tourem, wyścig ten był dla mnie tylko przygotowaniem do M.Ś. i miał posłużyć przede wszystkim jako solidny trening do tej imprezy, bez zwracania uwagi na rezultat końcowy. Według mnie nie można powiedzieć że coś „nie zagrało”. Po prostu niektórzy myślą że każdy start masz traktować jak twoją „jedyną szanse” a nie na tym polega zawodowstwo.

bW: Sezon 2008 to sezon olimpijski – Igrzyska będą Twoim głównym celem?
T.M.: Tak, Olimpiada to jeden z moich głównych celów na ten rok.

bW: Po IO kolejny wyścig, który powinien Ci pasować to mistrzostwa świata w Varese, czy myślisz, że będąc w dobrej dyspozycji już w tym roku będziesz w stanie nawiązać np. do wyników Piotra Wadeckiego czy też może musimy na nie jeszcze trochę poczekać?
T.M.: Na razie jestem skupiony na Igrzyskach Olimpijskich, do M.Ś. Droga jeszcze daleka i wszystko zależy jak będzie wyglądał program moich startów i w jakiej będę dyspozycji. Piotr Wadecki zaliczając swoje największe sukcesy był trochę starszy ode mnie, ale czemu by nie spróbować trochę wcześniej :)

bW: Wracając do pierwszego pytanie: nawet, jeśli nie czujesz się „nadzieją polskiego kolarstwa”, tak czy inaczej życzymy by wkrótce kibice jednym tchem wymieniali Twoje nazwisko razem z... powiedzmy najlepszymi zawodnikami ostatnich kilku lat :-)
T.M.: Było by mi naprawdę miło gdyby Wasze życzenia stały się faktem. Ja z mojej strony mogę zagwarantować że zrobię wszystko ,aby tak właśnie się stało a czy tak będzie, czas pokaże....
Dziękuje i serdecznie pozdrawiam Wszystkich sympatyków kolarstwa. T.M.

FOTO: arch. bikeWorld.pl