BikeWorld: Rafał dziękujemy, że znalazłeś czas aby z nami porozmawiać. Mówi się, iż kto nie patrzy w przeszłość nie ma przyszłości. Jesteś trenerem polskiej kadry juniorów; powiedz proszę jakie były Twoje kolarskie początki i czy zdarza Ci się sięgać pamięcią do tamtych momentów w pracy z podopiecznymi?
Rafał Hebisz: W pracy z zawodnikami raczej nie odnoszę się do początków mojej przygody z kolarstwem. Wtedy wyścigi, trening i sprzęt były trochę inne. Moim pierwszym startem był maraton rowerowy na dystansie 120km w Szklarskiej Porębie organizowany przez magazyn BikeAction przy okazji Festiwalu Rowerowego. Było to w 1998r. Wyścig ukończyłem tylko dlatego, że nie wiedziałem jak inaczej trafić do samochodu. :-) Mój kontakt z MTB rozpoczął się rok wcześniej od wycieczki w Góry Sowie razem z kuzynem.
BW: Dużo ścigałeś się na rowerze i cały czas jesteś pod tym względem aktywny. Kiedyś wspominałeś, że pozwala to na dobry kontakt z ludźmi, których trenujesz. Dziś priorytetem jest kadra, ale startujesz wciąż dla własnej przyjemności, bycia „na bieżąco” czy może dlatego, że chcesz być jak najbliżej zawodników, których prowadzisz?
RH: Muszę posiadać wydolność pozwalającą trenować razem z zawodnikami Kadry. Chcę na bieżąco obserwować ich trening i widzieć jak sobie radzą. Ponieważ wiele treningów odbywa się w specyficznym dla MTB terenie, muszę radzić sobie na rowerze w podobnym stopniu jak oni. Jeśli już trenuję razem z nimi, to przy okazji startuję w zawodach. To dla mnie dodatkowa motywacja.
BW: O kwestie trenerskie nie musisz się martwić więc pozwól, że zapytamy o sprzęt. Na czym jeździsz? Sam zajmujesz się swoim rowerem czy powierzasz go w czyjeś ręce? Jesteś typem sprzętowego maniaka czy też są to po prostu dwa kółka pozwalające przyjemnie i pożytecznie spędzać czas?
RH: Obecnie jeżdżę na rowerze Kellys Hacker 90. O rower dbam samodzielnie, choć jeśli na zgrupowaniu kadry jest mechanik to korzystam z jego pomocy. Zdecydowanie nie jestem typem rowerowego maniaka. Przez wiele lat na sprzęt i wyjazdy musiałem samodzielnie zarobić i uzbierać pieniądze, więc nie jeździłem na topowych rowerach. Pomimo, że obecny sprzęt jest z najwyższej półki, to osobiście nie przywiązuję do tego większej wagi.
BW: Na jakie aspekty treningu juniorskiego zwracasz szczególną uwagę? Dziś dobry kolarz górski musi mieć nienaganną technikę jazdy. Jak radzą sobie z nią Twoi podopieczni i co robisz, aby ułatwić im przygotowania w tej właśnie części?
RH: Zgadzam się, że podstawowym aspektem treningu młodego kolarza górskiego jest technika jazdy. Nie wystarczy być silnym zawodnikiem zdolnym do utrzymywania wysokiej mocy, gdyż bez odpowiedniej techniki pokonywania przeszkód ta moc nie będzie mogła być wykorzystana. Jest wielu zawodników, którzy przez słabą technikę nie wykorzystują swojego potencjału biologicznego. Technika musi być rozwijana w młodym wieku, ponieważ później następują zmiany w układzie nerwowym, które bardzo zmniejszają efektywność ćwiczeń techniki ruchu. Bardzo cieszę się, że w pracę nad szkoleniem naszej młodzieży zaangażował się nasz najlepszy kolarz Marek Konwa. Marek ma doskonałą intuicję w pokonywaniu przeszkód, znakomicie potrafi to pokazać oraz wyjaśnić w jaki sposób posłużyć się własnym ciałem i rowerem. Łatwo spostrzega błędy i udziela wskazówek na bieżąco i po analizie zgromadzonych materiałów video.
BW: Jesteś typem osoby, która prowadząc swoich podopiecznych rusza z nimi na trening i jest w ciągłej bliskości czy może określasz jego ramy, dajesz wskazówki ale reszta zależy od nich samych?
RH: Gdy trenują moi podopieczni zawsze trenuję razem z nimi. To pozwala na ich lepszą obserwację oraz budowę silniejszych więzi w zespole.
BW: Oprócz ciała ważny jest również umysł, który czasem potrafi zagrać pierwsze skrzypce przed, w trakcie lub po wyścigu. Czy w swojej pracy do psychologii przywiązujesz dużą wagę?
RH: Nie korzystamy z psychologa głównie ze względów finansowych. Wcześniej kilkukrotnie mogłem obserwować efekty takiej pracy lub samemu uczestniczyć w różnych spotkaniach i uważam, że budowa dobrej atmosfery w zespole jest znacznie lepszym i tańszym rozwiązaniem. Jeśli zawodnik odnajduje wsparcie i zrozumienie w swoim zespole, kiedy ma ludzi z którymi może rozmawiać, gdy nie tworzy się przesadnej presji, to psycholog na etapie sportu młodzieżowego nie jest potrzebny.
BW: Jak kształtuje się aktualnie forma naszych juniorów na tle europejskim i międzynarodowym? Wiemy, że wpływa na to cała masa różnych czynników ale myślisz, że kiedyś w elicie mają szanse na dobre lub bardzo dobre wyniki?
RH: Jesteśmy już po pierwszych startach w cyklu Internazionali d’Italia, w których startowały silne reprezentacje Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Czech, Włoch i inne. Szczególnie Tomek Budziński i Magda Zielińska potrafili rywalizować na poziomie pierwszej dziesiątki. Myślę, że to dobry prognostyk ale na pewno nie powinniśmy jeszcze mówić, że mamy już kolarzy na miarę sukcesów w elicie tego sportu.
BW: Powiedz proszę jak układa Ci się współpraca z PZKol. Jesteś profesjonalistą i z wcześniejszych rozmów wiemy, że zawsze chciałeś być w miejscu, w którym jesteś teraz. Robisz więc to, o czym marzyłeś i w sposób jaki Ci odpowiada czy może starasz się wypracować określone koncepcje zmian?
RH: Współpraca musi przebiegać nie tylko z PZKol, ale także z firmą Kellys, która poza dostarczeniem sprzętu dla zawodników jest największym źródłem finansowania zgrupowań i startów Kadry MTB Juniorów. Gdyby nie jej wsparcie i osobiste zaangażowanie Pana Artura Guzika i Michała Putza, grupa w obecnym kształcie nie mogłaby istnieć. Koncepcję przygotowań omawiam indywidualnie z trenerami klubowymi zawodników. Kwestie szkoleniowo-organizacyjne szczególnie z Przemkiem Gierczakiem, który będzie mi towarzyszył podczas większości wyjazdów.
BW: Zmieniając temat pozwól, że ponownie zahaczymy o tematy sprzętowe. Jak wspomniałeś aktywnie współpracujecie ze słowacką firmą Kellys. Możesz powiedzieć nam coś więcej na ten temat i o rowerach, na których trenują oraz startują nasi juniorzy?
RH: Właśnie zaczynamy drugi rok współpracy z firmą Kellys, dzięki której mamy do dyspozycji najwyższe modele rowerów tej marki. Obecnie zawodnicy ścigają się na rowerze Hacker 90 oraz Stage 90 oraz chętnie korzystają z dodatkowych akcesoriów takich jak kaski, okulary, ubiory kolarskie i codziennego użytku. Sprzęt znakomicie spełnia nasze oczekiwania. Mogę to potwierdzić osobiście, ponieważ również otrzymałem w tym roku pełne wyposażenie od firmy Kellys. O wysokiej klasie sprzętu mogą też świadczyć dobre rezultaty uzyskiwane przez zawodników podczas zawodów, w których startowaliśmy podczas zakończonego niedawno zgrupowania we Włoszech.
BW: Ostatnia rewolucja sprzętowa w rozmiarach kół zasiała nieco fermentu w kolarskim świecie. Jak podchodzisz do tego tematu mając na uwadze swoje doświadczenie trenerskie, sportowe i osobiste preferencje? 29” jest ok., a 26” zostało definitywnie pogrzebane czy może 650b jako złoty środek?
RH: Sądzę, że dla większości zawodników chcących startować w prestiżowych wyścigach XCO najlepszy jest rower na kołach 29”. Rozwój zmęczenia podczas wyścigu powoduje, że na bardzo trudnych trasach popełnia się błędy w doborze optymalnej linii przejazdu, amortyzacji nierówności. Dzięki dużym kołom te błędy mają mniejsze konsekwencje. Zawodnicy wybitnie uzdolnieni w zakresie techniki jazdy mogą uzyskać lepsze rezultaty na kołach 27,5”, jednak są to rzadkie przypadki.
BW: I jeszcze jedno pytanie z tej samej dziedziny. Widzisz potencjał w napędach 1x i pozbywaniu się przednich przerzutek czy może to tylko branżowy marketing? Jako trener i na pewno bliska dla młodzieżowców osoba masz jakiś wpływ na to, na czym jeżdżą? Starasz się udzielać wskazówek czy może pozostawiasz to osobistym preferencjom?
RH: Uważam, że potencjał nie tylko tkwi w napędzie 1x, ale także w rodzaju użytkowanych zębatek. Obecnie na rynku coraz częściej pojawiają się zębatki owalne. Pozwalają one zmniejszyć opór w tzw. „martwej fazie obrotu” i zwiększyć go w fazie, w której mięśnie generują największą moc. Takie rozwiązania z pewnością usprawniają pracę kolarza na rowerze.
BW: Jesteś w stanie określić, czy w kwestiach treningowych korzystamy z podobnych metod, co zawodnicy z zagranicy? Jak wyglądamy pod tym względem na międzynarodowej arenie „trendów”?
RH: Podejście do treningu różni się pomiędzy trenerami. Także w Polsce szkolenie w różnych klubach przebiega inaczej. Podobne zróżnicowanie pojawia się w zespołach zagranicznych. Aktualnie nie ma problemu z dostępem do wiedzy praktycznej i naukowej dotyczącej treningu i każdy może bez trudu z niej korzystać za pomocą komputera i internetu. Wielu polskich trenerów tak czyni. Jednak różnica poziomów pomiędzy polskim i europejskim MTB jest efektem czego innego. Gdy byliśmy na zawodach we Włoszech w kategorii juniorów startowało 150 zawodników i 40 zawodniczek. Tak samo było w elicie. Podobnie jest w Hiszpanii, Francji, Niemczech czy Czechach. Pamiętam lata, gdy w Polsce na wyścigu XCO także stawało na starcie 100 zawodników w jednej kategorii. Jednak wieloletni brak działań dla rozwoju młodzieżowego MTB w naszym kraju doprowadził do sytuacji, w której ubiegłoroczne zawody Pucharu Polski gromadziły na starcie tylko garstkę uczestników.
BW: Podejście do kwestii treningowych zmienia się również wraz z postępem i schodzeniem technologii pod strzechy. Kiedyś ogólnie rozumianym wyznacznikiem bardziej profesjonalnego podejścia do kolarstwa był co najmniej pulsometr. Dziś nawet wśród amatorów coraz częściej spotyka się mierniki mocy. Warto inwestować w elektronikę na tym poziomie czy jednak główne założenia treningowe mimo wszystko pozostają te same i nie można dać się zwariować?
RH: Wszystkie urządzenia elektroniczne pozwalają śledzić bieżące obciążenia, a także progres naszej wydolności. Mogą także pomóc w identyfikacji zmęczenia i przetrenowania. Z drugiej strony kiedyś zastanawiałem się, czy stosowanie pomiaru częstości skurczów serca, mocy, stężenia mleczanu, poboru tlenu przez amatora daje satysfakcję, czy staje się bodźcem stresującym i nakładającym dodatkową presję? Myślę, że jeśli ktoś czerpie radość z zastosowania zaawansowanych pomiarów, niech to robi. Jeśli jest to powodem stresu, niech trenuje spontanicznie bez żadnych urządzeń.
BW: Dziś kolarstwo przeżywa swój rozkwit. Liczne cykle wyścigów sprawiają, że młodzież coraz częściej myśli o mniej lub bardziej profesjonalnym podejściu do tematu treningu. Jakie podstawowe rady masz dla takich osób?
RH: Przede wszystkim trzeba się skupić na nauczeniu i doskonaleniu techniki jazdy. Trzeba pamiętać, że technika jazdy, to nie tylko szybka jazda pod górę. To także jazda z góry nie powodująca narastania zmęczenia. To wydajna jazda pod górę, po zakrętach, przeszkodach i nierównościach. Ćwiczenia wszystkich elementów stają się też treningiem rozwijającym wydolność, ponieważ często wymagają dużej ilości czasu i dużej intensywności wysiłku. Poza tym trzeba pamiętać o ćwiczeniach kompensujących wady postawy. Różne dysfunkcje mogą pojawiać się wraz z dużą ilością czasu spędzaną na rowerze. Dopiero, gdy pewnie czujemy się na rowerze w trudnym terenie powinniśmy wdrażać coraz bardziej wyspecjalizowane metody treningu.
BW: Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów!
RH: Dziękuję bardzo!!!