bikeWorld.pl: Hiszpańska przygoda dobiegła końca, a na dalszy rozwój swojego kolarskiego warsztatu obrałeś modny dla rodaków kierunek – Wielka Brytania. Co prawda za barem nie stoisz, ale Twoja praca również do lekkich nie należy. Jak to się stało, że zostałeś kolarzem Team Raleigh?
Karol Domagalski: Hiszpański zespół, czyli Caja Rural zostawił mnie na lodzie pod koniec roku. Mówiąc na lodzie mam na myśli fakt, iż zapewniali mnie o przedłużeniu umowy zaraz po Vuelcie. Niestety jednak nic takiego się nie stało, a ja czekałem... Niestety za późno już było na jakikolwiek inny team Pro-Conti, więc swoją uwagę skupiłem na drużynach kontynentalnych. Najlepszą ofertę dostałem z angielskiego zespołu Raleigh i długo się nie namyślając, zostałem ich kolarzem.
BW: Nowe barwy to z pewnością spore zmiany i różnice od technicznej strony. Jakie dostrzegasz plusy i minusy zmiany drużyny?
KD: Oczywiście Team Raleigh GAC to mały zespół. Nie posiadamy autokarów czy ciężarówek ze sprzętem. Niemniej jednak w kwestiach organizacyjnych nie on odbiega bardzo od najlepszych ekip. Wszystko czego tu doświadczam jest bardzo dobrze zorganizowane, mamy najlepsze materiały tj. rowery, ciuchy, itp. Największym minusem jest kalendarz startowy. W tym jest duża różnica...
BW: Angielska pogoda bywa kapryśna, jeździć trzeba lewą stroną, a popołudniowa herbatka to pozycja obowiązkowa. Zdążyłeś już przyzwyczaić się do życia na wyspach?
KD: (śmiech) faktycznie lewa strona była dużym wyzwaniem, ale po dwóch miesiącach było już ok. Pogoda bywa paskudna, jednak wtedy po prostu ubierasz odpowiednio ciepłe ciuchy i jedziesz na trening. :) Niema innego wyjścia i nie ma zmiłuj. Po tych kilku miesiącach uważam, że już jestem w pełni zaaklimatyzowany do życia w Anglii
BW: Kibicujemy Ci w dalszym rozwoju kariery, jednak czasem nie możemy oprzeć się wrażeniu, że część wyścigów, w których bierzesz udział na wyspach to potocznie zwane „ogórki”, a rywalizacja w nich nie jest dla Ciebie wielkim wyzwaniem.
KD: Tak to prawda... połowa wyścigów to ogórki, ale nie ja decyduję o tym, co pojadę. Muszę jeździć wszystko. Jeżeli już o tym mowa, to na tych ogórkach jest TV! Następnego dnia jest godzinna relacja w telewizji... To właśnie dlatego te "ogórki" są tak ważne dla drużyny i sponsorów. TV przyciąga sponsorów jak magnes! I to z pewnością jest olbrzymi plus w angielskim podejściu do kolarstwa.
BW: Drużyna wygląda bardzo profesjonalnie i ciekawi nas obraz całego systemu szkolenia. Jak wygląda angielskie podejście do kolarstwa?
KD: Na mnie drużyna zrobiła duże, bardzo pozytywne wrażenie i przyznam szczerze, że moja wizja odbiegała od tego co zastałem. Anglicy do wszystkiego podchodzą bardzo profesjonalnie, współpracujemy z całym zapleczem fizjologicznym Derby Football Country, więc można sobie wyobrazić zaplecze szkoleniowe klubu piłkarskiego... Ogromne! Mamy dostęp do toru kolarskiego na wypadek niepogody, na otwarciu którego mogliśmy niedawno gościć. Na zgrupowaniach towarzyszy nam sztab fizjoterapeutów i mimo, iż to mała ekipa, panuje tu pełen profesjonalizm. Kolarstwo na wyspach cały czas się rozwija, a każda drużyna chce być lepsza, większa i mocniejsza od innej brytyjskiej. Motywacja aby być lepszym jest olbrzymia i tak to wszystko wzajemnie się nakręca w dobrym kierunku, co jest bez wątpienia dużym plusem. SZYBKI rozwój ekip – słowo klucz.
BW: Śledząc na bieżąco informacje, które publikujesz widzimy, że złapałeś trochę spokoju i odnajdujesz na nowo radość, świeżość. Kiedy przypuścisz atak na Pro Team?
KD: Tak na prawdę dopiero tutaj zrozumiałem jak jeździć jako lider. Jaka duża różnica jest w tym jak jeździsz na wyścigu, tzn. czy z przodu czy z tylu. Poznałem wszelkie udogodnienia płynące z pomocy od strony kolegów z drużyny. Pomiędzy startami jest trochę spokoju i mam czas żeby wszystko przemyśleć. Ostatnie 3 lata to ja pomagałem. Teraz wiem i czuję, że mogłem coś ugrać dla siebie... Ale co się odwlecze, to nie uciecze, mam taką ogromną nadzieje. Atak na drużynę szeregu pro conti... hmm... nie wiem. Będę próbował już po Mistrzostwach Polski zacząć jakieś rozmowy, ale zobaczymy jeszcze co z tego wyniknie. Na pewno będę dążył do przodu i chciał rozwijać swój kolarskich warsztat umiejętności.
BW: W Team Raleigh dostałeś pozycję lidera, której potrzebowałeś do dalszej motywacji. Nie ukrywałeś przy tym, że będzie to dla Ciebie duże wyzwanie. Pierwsza część sezonu niedługo dobiegnie końca, więc jak oceniasz siebie w nowej roli?
KD: Miałem i mam ogromną motywację, żeby udowodnić sobie, co potrafię. Już na Tour de Yorkshare poczułem różnicę, jestem silniejszy. Po przejechaniu etapu na końcówkach potrafię wygenerować o wiele więcej niż przed laty. Oczywiście jest to możliwe dzięki pomocy kolegów, którzy osłaniają mnie maksymalnie, jak to jest tylko możliwie. Pierwsza połowa sezonu już prawie za nami. Oceniam ją bardzo dobrze i mam wrażenie, że ekipa jest ze mnie bardzo zadowolona a to najważniejsze. Jestem drugi w generalnym rankingu kolarzy UK i nie ukrywam, iż celem jest jej wygranie. Potwierdziłem na wyścigach UCI, że jestem w stanie podjąć walkę z najlepszymi. Druga płowa będzie bardzo mobilizująca, bo w kalendarzu widnieje kilka interesujących wyścigów.
BW: Kolarstwo w Polsce przeżywa rozkwit, więc czy nie chciałbyś wrócić do kraju i ścigać się w barwach jednej z polskich ekip?
KD: Zdecydowanie staliśmy się bardziej widoczni w peletonie, a to głównie za sprawą drużyn CCC i Active Jet. Oczywiście jest jeszcze Michał Kwiatkowski czy Rafał Majka. Bardzo mnie to cieszy, bo przecież do tego wszyscy dążymy i gdy kolarstwo w polskim wykonaniu prezentuje się coraz lepiej, wszyscy na tym korzystamy. Jeżeli chodzi o mój powrót, to jak najbardziej jest to możliwe.
BW: Życie kolarza w internecie i relacjach TV wygląda kolorowo, jednak nie trwa wiecznie, a czasami kontuzja przerywa nawet najlepiej zapowiadające się kariery. Myślałeś może o życiu po kolarstwie i swojej przyszłości?
KD: Uważam, że każdy, kto ma "głowę na karku" czasami myśli o przyszłości i o tym, co by było gdyby... Ja również o niej myślę i snuję różne plany. Po kolarstwie pójdę w stronę turystyki i rekreacji, wydaje mi się to bardzo atrakcyjny i rozwojowy kierunek.
BW: Nieustanne treningi i wyścigi zajmują znaczą część Twojego czasu. Jak znajdujesz chwile dla siebie i najbliższych? Jaki na co dzień jest Karol Domagalski?
KD: Życie kolarza to nieustanne walizki i podróże. Niestety czasami odczuwam brak bliskich, zwłaszcza mojej narzeczonej, więc jak tylko jest możliwość to zabieram niezbędne rzeczy i lecę do domu. To właśnie moi bliscy mnie wspierają. Są ze mną zawsze! Nie tylko wtedy jak są sukcesy, ale i wtedy, gdy coś się nie układa, za co im niezmiernie dziękuję! Jaki jestem... Przede wszystkim normalny, lubię spokój, ale i nie stronię od rozrywki w gronie znajomych. Dobry film czy książka zawsze są w pobliżu, wiodę kolarskie życie które mi bardzo odpowiada.
BW: Każdy ma swój zakątek, do którego ucieka, aby złapać oddech i odpocząć. W chwilach gdy wszystko nabiera zbyt dużego tempa i potrzebujesz chwili wracasz do kraju, Hiszpanii czy może znalazłeś już swój cichy zakątek w Wielkiej Brytanii?
KD: Takim zakątkiem jest dla mnie Szczawnica, miejsce w którym odnajduję spokój, ciszę, czyste powietrze i piękną przyrodę. Warunki do wykonywania treningów mam tam również rewelacyjne, także nazwał bym to swoim cichym zakątkiem do którego wszystkich ZAPRASZAM!
BW: Plany startowe na najbliższy czas?
KD: Moje najbliższe plany startowe to 21.06 Beaumont Thropy kategorii 1.2, a po tym wyścigu pakuję co trzeba i wracam rywalizować podczas Mistrzostw Polski w Sobótce.
BW: Dziękujemy za wywiad i życzymy dalszych sukcesów. Pomyślnej drogi rozwoju!
KD: Również dziękuję i do usłyszenia!
Fot. Team Raleigh / Archiwum Karola Domagalskiego