Szaman rowerowego freestyle'u

Drukuj
Szymon Godziek,Szaman
Szymon Szaman Godziek. Fot. Piotr Staro Red Bull Content Pool

Najlepszy polski freestyle'owiec - Szymon Godziek, znany również jako Szaman, w obszernym wywiadzie opowiada nam o kulisach swojej dyscypliny, o początkach kariery w dircie oraz wielu innych ciekawostkach świata ekstremalnego MTB.

Szaman jest obecnie jednym z najbardziej uznanych na świecie zawodników specjalizujących się w szeroko pojętym freestyle'u MTB. Pod tą nazwą rozumiemy cały szereg dyscyplin rowerowych, w których najważniejszym elementem są robione na różnych przeszkodach ewolucje powietrzne – dirt (ziemne), slopestyle (mieszane – ziemne, drewniane), skatepark czy też freeride. Nasz rodak, po kilku latach startów w tej bardzo wymagającej dyscyplinie, awansował do ścisłej czołówki światowej. Zaproszenia na tak elitarne zawody jak District Ride w Norymberdze i Red Bull Rampage w Utah, wykonanie jako pierwszy na świecie takich trików jak cashroll i tsunami backflip czy w końcu zajęcie 5 miejsca w tegorocznym rankingu Freeride Mountain Bike Association (FMBA) świadczy o tym, że 22-letni Polak znajduje się na jak najlepszej drodze do zdominowania w przyszłych sezonach globalnej sceny tego sportu. 

 

bikeWorld.pl: Szaman, pochodzisz z małej miejscowości na Śląsku o nazwie Suszec. Skąd właśnie tam wzięła się zajawka twoja i brata (przyp. red. Dawid Godziek – młodszy brat Szymka – to jeden z najbardziej uznanych europejskich zawodników we freestyle'u BMX) na szalone skoki na rowerach?
Szaman: Tak się złożyło, że mój młodszy brat pierwszy się zainteresował rowerem, podglądając dwóch innych chłopaków, jak skakali na rowerach „dualówkach”. Kiedy Dawid kupił swój pierwszy rower przeznaczony do ekstremalnej jazdy, wszystko posunęło się o mały krok do przodu. Zaczął dużo jeździć, kopać pierwsze hopki w lesie. Do tego dwóch naszych kuzynów również zaczęło przygodę z downhillem i leśnymi traskami. Ja stałem z boku i przyglądałem się, mając wtedy inne pomysły na życie, aż przyszedł czas, kiedy też postanowiłem zacząć skakać. Wtedy zaczęło się poświęcanie każdego wolnego czasu na budowanie tras i jeżdżenie.

bikeWorld.pl: Początki zawsze są najtrudniejsze. Powiedz kto był wtedy dla ciebie największym wsparciem? Czy rodzina nie obawiała się waszego karkołomnego latania na przydomowych hopkach?
Szaman: Rodzina. Przede wszystkim brat, z którym jeździłem prawie codziennie i uczyliśmy się od siebie nawzajem, jak również rodzice, którzy pozwolili nam zbudować sobie koło domu hopki i pomagali z wyjazdami. Oczywiście, że się obawiali. Najbardziej bała się mama, która nie mogła patrzeć na nasze pierwsze salta na rowerach ;-).

bikeWorld.pl: Masz jakieś rady dla początkujących adeptów rowerowego freestyle'u, bazując na własnych doświadczeniach? Po co mają wyważać otwarte drzwi czy kopać się z koniem.
Szaman: Kilka się znajdzie. Przede wszystkim jeżeli ktoś chce być dobry, to nie powinien zaczynać od skakania w gąbki i uczenia się trików. Na samym początku trzeba obyć się z rowerem i lotami. Zaczynać można od małych hopek, stolików, pumptracków i torów racingowych. Wiadomo, że u nas ciężko o jakiekolwiek dobre, publiczne tory, dlatego trzeba też być upartym i kopać swoje własne miejscówki. Mało ludzi lubi kopać, dlatego mamy teraz w Polsce znacznie więcej skateparkowców niż dirtowców, bo niestety mało komu chce się kopać hopy.

bikeWorld.pl: Rowerowy freestyle to często nie tylko sama jazda, ale także tworzenie, dosłownie własnymi rękoma, miejscówek, tras do jazdy? Czy masz za sobą takie doświadczenia? Jak to wyglądało na zawodach Red Bull Rampage?
Szaman: Dokładnie. Od samego początku jak zaczynaliśmy, trzeba było kopać hopy. Dużo miejscówek się przekopało już. Kilka lasów, torów na zawody, no i, przede wszystkim, nasz ogródek w Suszcu. Na Rampage mieliśmy tydzień, żeby zbudować swoją linię. Ziemia tam była idealna, szczególnie mokra. Skała była krucha i łatwa do odłupania, więc nie było większego problemu, żeby coś zbudować. Każdy zawodnik mógł mieć 3 kopaczy i managera – czyli można było kopać w 5 osób. Mi pomagał nasz polski fotograf sportów ekstremalnych Bartek Woliński, za co mu chcę kolejny raz podziękować. W dwie osoby mieliśmy bardzo dużo roboty, więc nie mieliśmy zbytnio czasu na nic. Całymi dniami budowaliśmy.

 

 

bikeWorld.pl: Jesteś teamowym zawodnikiem naszego Dartmoora. Jak przebiega współpraca z gliwicką firmą Velo? Czy oprócz jeżdżenia na ich rowerach zajmujesz się także testowaniem, działaniem na etapie projektowania ram i części? Jaki obecnie sprzęt wykorzystujesz na zawodach, a co jest w planach?
Szaman: Współpraca już dokładnie od pięciu sezonów przebiega bardzo pomyślnie. Wszyscy w teamie mają jakiś wkład w rozwój sprzętu. Na etapie projektowania nie udzielam się za dużo. Na co dzień i na zawodach jeżdżę na prototypach części. Podczas sezonu głównie używam 3 rowerów. Pierwszy to rower dirtowy na sztywnej ramie - Dartmoor Cody. Rower slopestyle'owy na zawieszonej ramie – Dartmoor Shine. No i najnowsza freeride'ówka na ramie, którą testowałem cały rok – Dartmoor Roots.

 

bikeWorld.pl: Kolejnym twoim sponsorem jest Red Bull. Jak się zostaje zawodnikiem w kasku z bykiem? Piszesz CV czy oni sami wynajdują takie zakręcone postacie? ;-) Na czym polega konkretnie ich wparcie dla zawodników teamu? Jak wygląda team od środka?
Szaman: Dostać kask z bykiem nie jest łatwo i szybko. Red Bull zawsze szuka młodych i dobrze zapowiadających się zawodników. Żeby dostać ostateczny sponsoring trzeba się przez rok lub dwa sprawdzić, mieć dobre wyniki i rokować rozwojowo. Wsparcie od firmy jest ogromne. Najważniejszymi jest chyba pomoc w wyjazdach, zaproszeniach na prestiżowe zawody, promocja poprzez ciekawe projekty zawodnicze, które razem wymyślamy i realizujemy, opieka medyczna  najlepszych lekarzy na świecie, a także ubezpieczenie sportowe. Dużo tego jest i żadna inna firma nie zapewni zawodnikowi takiego rozwoju. Cały team składa się ze zwariowanych asów sportów ekstremalnych, którzy tworzą niepowtarzalny klimat. Co roku mamy kilka okazji do spotkania się i zawsze wszystkie dobrze wspominam. 

bikeWorld.pl: Jak wygląda sprawa kasy u zawodnika na twoim poziomie? Czy utrzymujesz się wyłącznie ze sportu, który uprawiasz?
Szaman: Porównując do innych sportów ekstremalnych, to w dircie nie jest kolorowo. Jest to sport niszowy i sponsorzy nie wykładają takiej konkretnej kasy na to, bo im się to po prostu nie opłaca. Utrzymuję się z roweru w 100%, ale nie jest to na takim poziomie, że nie muszę się tym w ogóle przejmować jak piłkarze czy inni zawodowi sportowcy. 

 

 

bikeWorld.pl: Czy dla ciebie istnieje życie poza rowerową zajawką? Czy myślisz już teraz o przyszłości, kiedy skończysz karierę? 
Szaman: Na razie to myślę tylko o tym, jak być lepszym i jak mieć jeszcze więcej zabawy z rowerowych akcji. Rower to ogromna część mojego życia, ale mimo wszystko nadal studiuję i staram się rozwijać w wielu kierunkach. Na pewno po karierze sportowej chciałbym trzymać się w sportach ekstremalnych. Chyba chciałbym zostać fotografem. Wiąże się z tym kontakt ze sportem i ciekawe wyjazdy. A zdjęcia od zawsze lubiłem robić.

bikeWorld.pl: Jak wygląda trening freestyle'owego zawodnika światowego formatu? Jest to jakiś standard, masz kogoś kto ci pomaga w ustalaniu treningów czy raczej robisz to samodzielnie, intuicyjnie? Co w zimie, po sezonie?
Szaman: W 100% intuicyjnie. Nie mam trenera. Na rowerze jeżdżę jak jest fajna pogoda i są ziomki do wspólnych jazdek. Jak nie mogę jeździć, to cały czas staram się spędzać czas aktywnie. A w zimie to pozostają tylko wyjazdy za granicę. Barcelona w tym momencie jest najlepszym miejscem w zimie dla dirtowców i na pewno w tym roku znowu się tam wybiorę.

bikeWorld.pl: Na duże światowe zawody typu District Ride, Joyride czy Rampage jeździsz sam czy masz wsparcie np. mechanika czy lekarza? Jak to wygląda u innych zawodników ze światowej czołówki?
Szaman: W dircie to jest wszystko bardziej na luzie. Na zawody jeździ się z kolegami, a rower każdy naprawia sobie sam. Duża różnica jest między zjazdowcami, którzy mają ogromne namioty teamowe, kilku mechaników itp. Dirtowcy jadą na zawody, żeby się powygłupiać na rowerze, a potem na afterze. :-)

 

bikeWorld.pl: Jeśli już mowa o Rampage – jakie wrażenie po tym, dość nowym dla ciebie, doświadczeniu? Czy będziesz szedł bardziej w tym kierunku, czyli freeride'u, odpuszczając swoje dirtowe korzenie?
Szaman: Myślę, że chce iść bardziej w stronę FR, ale na pewno nie oddalę się od dirtu. Za bardzo lubię robić dobre sztuczki. Strasznie się zajarałem Rampagem i nie mogę się doczekać już przyszłego roku. Mam fajny plan na swoją linię i chce walczyć o wysokie miejsce w zawodach.

 

bikeWorld.pl: Kumplujesz się z innymi zawodnikami z kraju i zagranicy? Czy to prawda, że rowerowi freestyle'owcy to esencja hasła „sex, drugs, rock'n'roll”? A może to mit? Jak wspominasz występy na kultowych Masters of Dirt, X-Games i Nitro Circus?
Szaman: U nas wszyscy się znają  i się lubią. W końcu wszyscy jesteśmy tacy sami i mamy tę samą pasję. Co do imprez to zależy od człowieka. Zdarzają się tacy, którzy nie imprezują za bardzo, a na rowerze są przekocurami. Ale raczej większość z nas lubi dobrze świętować :-). Występy na takich dużych imprezach wspominam bardzo dobrze. Każda z nich zupełnie różni się od siebie. Chyba najbardziej lubię Masters of Dirt, bo wszystkie ich pokazy już w ten sam weekend oglądam trzeci raz, a mimo tego przechodzą mnie ciarki na intro i chcę zawsze pokazać swoje największe sztuczki. Taka publiczność zawsze nakręca.

 

 

bikeWorld.pl: Czy przygotowujesz się jakoś mentalnie do spektakularnych trików? Jak w ogóle wygląda twoje przygotowywanie się do tak trudnych ewolucji jak cashroll czy tsunami backflip? Podczas samego wykonania adrenalina uderza na maksa czy jesteś skupiony?
Szaman: Pierwszym etapem jest wymyślenie tricku i uświadomienie sobie, że chce się go zrobić. Później tylko musisz to wylądować w gąbki kilkanaście razy, aż będziesz pewien, że umiesz go wylądować, ale także (to jest bardzo ważne) musisz umieć bezpiecznie się z niego ewakuować, jeżeli coś pójdzie źle. Na koniec trzeba tylko się przełamać psychicznie i szarpnąć się na tę sztuczkę. Do tego trzeba dobrej, bezpiecznej hopki i adrenalinki do nakręcenia się.

bikeWorld.pl: Poza ekstremalnymi odłamami MTB uprawiasz jakieś inne sporty? Co myślisz o bardzo popularnej w tym środowisku zajawce na motocross i FMX – widzisz się jakoś w tym?
Szaman: Uprawiam dużo innych sportów. Lubie pojeździć na BMX, deskorolce, nartach, desce i pływam też raz w roku na windsurfingu. Co do motocrossu to też lubię pojeździć, ale na wszystkie te inne zajawki nie mam za bardzo czasu przez rower. Zanim zacząłem jeździć na rowerze, marzyłem o skakaniu w FMX i cały czas mi to siedzi w głowie. Zobaczymy co będzie w przyszłości, ale chciałbym spróbować też tego.

bikeWorld.pl: Jak radzisz sobie z oczywistym przy takim sporcie strachem? Jakie stosujesz zabezpieczenia przez urazami i kontuzjami? Jaka była najpoważniejsza kontuzja jaką odniosłeś?
Szaman: W tym sporcie najlepiej się po prostu nie bać. Trzeba wyłączyć strach i być pewnym siebie, żeby kleić tricki. Zabezpieczenia to tylko ochraniacze na kolana i piszczele oraz kask. Przede wszystkim bardzo ważna jest tu umiejętność ratowania się z nieudanej sztuczki oraz skill upadania. Jak dobrze umiesz się wywalić, to nic ci się nie powinno stać. Najpoważniejszą kontuzją był złamany obojczyk z przemieszczeniem. Na samym początku to się stało, kiedy jeszcze skakaliśmy po krawężnikach i ławkach.

bikeWorld.pl: Masz jakieś swoje ulubione imprezy, miejscówki do treningu? Jaki jest twój trik numero uno? Gdzie chciałbyś pojechać i jaki trik ci się marzy do zrobienia?
Szaman: Moją ulubioną imprezą od tego roku jest Rampage. Jest inna niż wszystkie i dużo ciekawsza. Uwielbiam robić supermany. Im hopa większa, tym bardziej wyciągnięty i przytrzymany i tym większy fun. Jest jeszcze dużo miejsc, w które chciałbym pojechać i dużo sztuczek do zrobienia ;-).

 
 

 

bikeWorld.pl: Czy przejmujesz się podejściem „poważnych” dziennikarzy i mediów do freestyle'lu rowerowego jako „szczeniackiej” zabawy małolatów? Czy w ogóle odczuwasz coś takiego? Jak odbierają twoje sukcesy ludzie spoza branży i czy wiedza o nich przebija się do tzw. mainstreamu medialnego?
Szaman: Nie odczuwam takiego podejścia dziennikarzy i mediów do naszej dyscypliny. Ludzie z mediów, z którymi mam kontakt zawsze są podekscytowani całą akcją i nigdy nie spotkałem się z krytyką. Odkąd wziąłem udział w District Ride i Rampage trochę wszystko poszło do przodu i więcej ludzi widziało i słyszało o moich sukcesach. Wiele ludzi w ogóle nie związanych z kolarstwem grawitacyjnym dzięki temu dowiedziało się o naszej dyscyplinie, co wszystkich cieszy. Freestyle rowerowy robi się coraz bardziej modny i rozwija się w dobrym tempie.

bikeWorld.pl: Jak widzisz przyszłość rowerowego freestyle'u? Twoje plany na najbliższą zimę oraz na kolejny sezon – jakie masz główne priorytety? Jakie masz zdanie o krajowej scenie rowerowej grawitacji, czy czujesz na plecach „oddech” jeszcze młodszej generacji?
Szaman: Myślę, że w przyszłości powstanie dużo publicznych torów do jazdy i coraz więcej dzieciaków, a także ludzi w średnim wieku zacznie z nich korzystać. Trasy enduro czy pumptracki to świetny sposób na spędzenie aktywnie czasu. W zimę mam zamiar trochę posiedzieć w Barcelonie, żeby nie stracić formy. Krajowa scena niestety zalicza regres od kilku lat. Jest coraz mniej zawodów dirtowych i coraz mniej ludzi skacze na hopach. Dużo ludzi woli wybrać skatepark, bo nie muszą kopać i dbać o trailsy. Jest kilku dobrze zapowiadających się młodszych zawodników i mam nadzieję, że wyrosną poza krajowe podwórko, i zrobię wszystko, żeby im w tym pomóc. Chciałbym żeby nasza reprezentacja na światowej scenie freestyle'u MTB była bardziej liczna. 

Pozostaje nam tylko życzyć powodzenia i mamy nadzieję, że sukcesy Szymona będą faktycznie dobrym fundamentem pod rozwój pozostałych zawodników. Trzymamy mocno kciuki nie tylko za Szamana, ale także za całą krajową sceną kolarstwa grawitacyjnego – na małych i dużych kołach!