W minionym sezonie wzięła również udział w TransAlpie, który w kategorii Mix ukończyła na 17 lokacie. Kim zatem jest kobieta, która zdecydowała się pominąć standardowe kroki kolarskiej kariery i od razu rzuciła się na głęboką wodę? bikeworld.pl: 1.Na polskiej amatorskiej scenie MTB istniejesz od dłuższego czasu, może bez spektakularnych sukcesów, ale prezentowałaś niezłą dyspozycję przez ostatnie kilka lat. W sezonie 2005, nieco po cichu wystartowałaś w kilku maratonach zaliczanych do Pucharu Świata oraz w TransAlpie. Skąd pomysł, aby z zawodów o w sumie marginalnym znaczeniu przenieść się do rywalizacji ze światową czołówką? Emilia Szymańska:Pomysł na podejmowanie rywalizacji ze Światową elitą nie narodził się nagle w tym roku, już w zeszłym roku stanęłam na starcie Mistrzostw Świata w Maratonie MTB w Austrii. Niewątpliwie za moim podejściem do ścigania stoi mój trener, który uważa, że bezpośrednia walka z elitą pozwala mi się bardziej rozwijać.
bW.pl:Jeśli by poprosić przeciętnego polskiego maratończyka, aby wymienił Polki startujące w maratonach nie wymienia Twojego nazwiska. Jak myślisz, dlaczego tak jest? E.S.: W tym roku rzeczywiście stosunkowo mało miałam okazji, żeby ścigać się na naszych maratonach. Prawdopodobnie to jest główną tego przyczyną. bW.pl: W sezonie 2005 praktycznie nie miałaś kontaktu z polską czołówką maratonową. Jak sądzisz, gdzie w chwili obecnej sytuujesz się na lokalnej scenie mtb? Czy jesteś w ogóle zainteresowana jeszcze startami w kraju? E.S.: Trudno mi w tej chwili jednoznacznie określić, na jakim miejscu uplasowałabym się rywalizując na najpopularniejszych rodzimych maratonach. Wszystkie maratony, w których wzięłam udział w tym roku w Polsce, wygrałam. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie więcej okazji, żeby móc to sprawdzić. bW.pl: Startując w Transalpie od razu uderzyłaś w wysokie C. Z pewnością zawody te mają w sobie jakąś magię, stały się właściwie legendą. Co skłoniło Cię do podjęcia takiego wyzwania?
E.S.: Moje plany startowe w sezonie 2005 wyglądały zupełnie inaczej, głównym startem miały być Mistrzostwa Europy w czerwcu, a w drugiej części sezonu start w 7 etapowym wyścigu Transcarpatia, w parze z Justyną Frączek. Jednakże, na początku czerwca wygrałam pakiet wpisowego na Adidas Bike TransAlp Challenge i plany uległy zmianie. Zrezygnowaliśmy zupełnie ze startu na Mistrzostwach Europy ze względu na lipcowy start, przez to również musiałam przesunąć termin moich praktyk na sierpień i start na Transcarpatii stał się tym samym niemożliwy. bW.pl: Było ciężko? E.S.: W pamiętniku przed startem zapisałam „per aspera ad astra” (z łac. przez cierpienie do gwiazd) ta paremia oddaje w pełni czym był dla mnie ten wyścig. Było bardzo ciężko. Za to teraz, mam ogromną satysfakcję z pokonania Alp. Bez mojego partnera nie ukończyłabym tego wyścigu. Zaczęliśmy zajmując 12 miejsce, co rozbudziło mój apetyt na pierwszą dziesiątkę, ale tylko raz udało nam się ukończyć etap na 9 miejscu. Ostatecznie zakończyliśmy wyścig na 17 miejscu, co uważam za ogromny sukces. Mam już w tej chwili pewną skalę porównawczą w stosunku do maratonów i uważam, że technicznie trasy wyścigu TransAlp Challenge są zdecydowanie bardziej wymagające od tras Pucharu Świata czy Mistrzostw Świata w Maratonie MTB. Dystans i przewyższenia są zbliżone. Rywalizację z elitą na trasie, również można porównywać tylko z imprezami tej rangi. Najtrudniejszą kwestią na tym wyścigu jest podejmowanie tak ogromnego wysiłku z dnia na dzień, kiedy organizm tak naprawdę ma zbyt mało czasu na regenerację, a takich wyścigów jest aż osiem. To ściganie odbywa się naprawdę wielkim kosztem dla organizmu. Należy pamiętać, że na starcie tego wyścigu wszyscy zawodnicy, mają tysiące kilometrów doświadczeń w nogach.
bW.pl: Czy po alpejskich emocjach planujesz może zmierzyć się z polskimi i czeskimi rywalami na trasie Bike Challenge 2006? E.S.: Bardzo chętnie podjęłabym się próby zmierzenia z tym wyścigiem. bW.pl: Kim jest Twój trener i równocześnie partner podczas alpejskich zmagań, Bertrand Evequoz? Od kiedy z nim współpracujesz? Jakie widzisz zalety w posiadaniu osobistego doradcy treningowego? E.S.: Bertrand jest Szwajcarem, poznaliśmy się w 2002r. w Kalifornii. Dla mnie doradca jest niezbędny. Ja nie posiadam takiej wiedzy o treningu (w szerokim tego słowa znaczeniu), która pozwalałaby mi dobrze przygotowywać się do wysiłku w górach trenując w Szczecinie, a z pomocą trenera to staje się po prostu możliwe. Kontakt z górami mam głównie podczas zawodów. bW.pl: Zawodnicy i zawodniczki głównych cykli maratonów w Polsce wyraźnie podnoszą swój poziom. Same zawody też się rozwijają. Jak oceniasz polskie maratony na tle tego, co widziałaś „na zachodzie”? E.S.: Na pewno pedałujemy w dobrym kierunku, podnosi się świadomość wśród zawodników jak należy trenować, odpoczywać, co jeść, żeby jeździć coraz lepiej. „Na Zachodzie” w szczególności zawodnicy elity znacznie częściej się uśmiechają, życzyłabym sobie i innym uczestnikom żeby nigdy nie przenosić życiowych frustracji na trasę zawodów, wtedy na pewno ten sport będzie jeszcze przyjemniejszy. Organizatorzy maratonów starają się jak najlepiej odpowiadać na nasze potrzeby, wyciągają wnioski i bardzo często mile nas zaskakują swoją pomysłowością. Drobne niedociągnięcia zdarzają się wszędzie. Fakt, że za granicą nigdy do tej pory nie zdarzyła mi się sytuacja, żebym pomyliła trasę czy zabłądziła, co u nas czasem się zdarzało. Największym kontrastem jaki występuje pomiędzy naszymi maratonami a tymi „na Zachodzie” to ilość kibiców na trasie, a taki wiwatujący tłum naprawdę potrafi uskrzydlić. bW.pl: Wzięłaś również udział w Mistrzostwach Świata w maratonie MTB. Zajęłaś tam odległą pozycję, ale równocześnie miałaś możliwość zmierzyć się z najlepszymi zawodniczkami xc i maratonu. Czy chciałabyś kiedyś zbliżyć się do ich poziomu, stać się zawodowym sportowcem? E.S.: Start na Mistrzostwach Świata w Lillehammer nie był moim jedynym tegorocznym spotkaniem w bezpośredniej walce z elitą. W takiej właśnie obsadzie ścigałam się również na wyścigach Pucharu Świata, na Worldclass MTB Challenge, czy na TransAlpie. Start na jednym z Pucharów Świata, gdzie po 110km trasy miałam 29 minut straty do Paoli Pezzo pozwala mi sądzić, że gdybym trenowała w podobnych warunkach w jakich trenują zawodowcy i zajmowała się tylko kolarstwem, mogłabym śmiało nawiązywać walkę z najlepszymi. bW.pl: Ile kilometrów przejechałaś na rowerze w sezonie 2005? Ile godzin spędziłaś „w siodle”? E.S.: W 2005r. przejechałam więcej kilometrów niż w 2004r., ale to nadal mniej niż przejeżdża Lance Armstrong. ;) bW.pl: Pytanie dość standardowe, choć równocześnie niezbędne w przypadku osób takich jak Ty: jak godzisz studia z treningiem i życiem zwykłego śmiertelnika? E.S.: Lubię zakręcone, górskie ścieżki tak samo jak paragrafy w kodeksach. Radzenie sobie z jednym i drugim wymaga oczywiście sporego wysiłku. Na uczelni nie mam żadnej taryfy ulgowej, w sporcie startując z elitą również. To, ile czasu mam na sport zależy więc głównie od uczelni i ode mnie, a przede wszystkim od dobrej organizacji planu dnia. Oczywiście mam swoje priorytety, co w razie kolizji pozwala mi dokonać właściwego wyboru. Jednak bez ogromnej pomocy całego sztabu ludzi, moich najbliższych, w szczególności mojego brata oraz dzięki przyjaciołom, nie byłabym w stanie pogodzić tych dwóch dziedzin mojego życia na takim poziomie. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają. bW.pl: Jakie masz plany na nadchodzący sezon? Kontynuacja startów za granicą, czy może rywalizacja na lokalnej arenie? Polskie kolarstwo górskie a szczególnie maratony dość mocno cierpią na brak mocnych zawodniczek. Osoba objeżdżona w mocnej stawce z pewnością by się w kraju przydała.
E.S.: Moje przyszłoroczne plany startowe uzależnione są w głównej mierze od moich studiów i dalszych kroków w mojej zawodowej karierze. Ponieważ czeka mnie już niedługo obrona pracy, a później dalsze egzaminy, dlatego kolarstwo spada w tym momencie na plan dalszy. W tej chwili, nie mam żadnych konkretnych planów na nadchodzący sezon, tym bardziej na jego pierwszą połowę. Zawsze są rzeczy ważne i ważniejsze. bW.pl: Myślisz o startach w XC? E.S.: Wyścigi XC są stosunkowo krótkie w porównaniu do maratonów, a co za tym idzie większe znaczenie odgrywają na nich umiejętności techniczne. Tych umiejętności, raczej nie mam szans wytrenować w Szczecinie. Racjonalnie więc podchodząc do tej sprawy, mogę się ścigać w XC, ale na pewno nie będę miała większych szans na sukces. bW.pl: Piszesz pracę dotyczącą tematyki dopingu w sporcie. Temat, zwłaszcza w ostatnich latach dość gorący i kontrowersyjny. Jakie jest Twoje zdanie w tej sprawie? Jak sądzisz, co motywuje zawodników do sięgania po niedozwolone środki?
E.S.: Niewątpliwie, niechlubne kojarzenie kolarstwa z dopingiem, jest wynikiem rozgłosu afer dopingowych podczas Tour de France, w którym uczestniczy więcej dziennikarzy niż kolarzy. Tour jest również największym bezpłatnym widowiskiem na Świecie, transmitowanym w ponad 170 krajach. Osobiście popieram walkę z dopingiem z wielu powodów, przede wszystkim ponieważ sport powinien odgrywać ważną rolę w dziedzinie ochrony zdrowia, a konsekwencje stosowania niedozwolonych środków dopingujacych są ogromnym dla niego zagrożeniem. Ponadto oczywiście godzi to we wszelkie zasady moralne i wartości etyczne sportu. Poza tym w dobie tak rozwiniętej nauki, kiedy możliwa jest już modyfikacja genotypu człowieka, sięganie do środków dopingujących może doprowadzić do tego, że badania antydopingowe będą sprowadzały się do określania (przepraszam za kolokwialne stwierdzenie) ile „człowieka jest w człowieku”. Co motywuje zawodników - chyba to, że każdy chce być najlepszy w tym co robi, niektórzy niestety za wszelką cenę. W sporcie zawodowym na pewno rolę motywującą odgrywają również pieniądze. W wielkich Tour’ach kiedy wyścig trwa około 20 dni, albo więcej, gdzie mordercze etapy z ostrymi podjazdami pokonywane są z dnia na dzień, to wyczerpanym kolarzom zapewne trudno oprzeć się pokusie dopingu. bW.pl: Czy sądzisz, że w maratonach MTB problem dopingu istnieje? Jeśli tak, to na jaką skalę? E.S.: Oczywiście, problem dopingu dotyka niemalże wszystkich dziedzin sportu, w tym także maratonów rowerowych. Niestety problem ten występuje na skalę Światową i na pewno nie jest on bezpośrednio uzależniony od rangi imprezy sportowej, czy kraju, w którym odbywają się zawody. Problem dopingu stał się zjawiskiem stawianym na równi z różnymi innymi transgranicznymi patologiami. bW.pl: Czy sztywny rower, na jakim jeździsz jest według Ciebie optymalnym sprzętem do maratonów? E.S.: Oczywiście lekki full byłby lepszy, ale po prostu mnie na niego nie stać. bW.pl: Na koniec chciałbym zapytać o plany świąteczno – sylwestrowe: będziesz liczyła kalorie, ciężko trenowała i chodziła wcześnie spać czy też może w tym czasie pozwolisz sobie na nieco luźniejsze podejście do tych kwestii? E.S.: Zdecydowanie luźniejsze! Przy okazji chciałbym złożyć wszystkim życzenia zdrowych, spokojnych Świąt, hucznej zabawy sylwestrowej i samych sukcesów w nadchodzącym Nowym Roku. Krótkie dossier: Wiek: 25 lat Miejsce zamieszkania: Szczecin Wzrost: 165cm Waga: 45kg (!) Klub: Bike Multi Sport Ważniejsze osiągnięcia: 2005: TransAlp Challenge: 17 (Mix) Mistrzostwa Świata maraton (Lillehammer): 35 Maraton podczas Garda Bike Festival: 6 2004: Liga bikeBoard: 1 2003: Family Cup: 2 Emilia tak sama mówi o sobie: Moje imię z łaciny oznacza „rywalizującą”, jestem Szczecinianką, studentką prawa, która kocha sport, a w szczególności kolarstwo górskie. Obecnie jestem zawodniczką AZS US i reprezentuję Team Bike Multi Sport z Goleniowa. FOTO:www.emilia-mtb.com
Kim jest Emilia Szymańska? - wywiad
O Emilii Szymańskiej mało kto wie. Nie licząc jej strony internetowej www.emilia-mtb.com trudno znaleźć o niej więcej informacji. Tymczasem ta studentka Prawa na Uniwersytecie Szczecińskim w sezonie 2004 wygrała klasyfikację generalną elity kobiet Ligi bikeboardu 2004 a w 2005r była jedną z nielicznych reprezentantek naszego kraju, która regularnie startowała w zagranicznych maratonach, w tym w zawodach zaliczanych do cyklu pucharu świata oraz w mistrzostwach świata.