Zawodnicy z drużyny Specialized rozpoczęli jubileuszowy, dziesiąty ABSA Cape Epic zwycięstwem w prologu. Kłopoty spotkały ich na drugim i trzecim etapie, kiedy stracili dużo czasu ze względu na awarię sprzętu. Ostatnie etapy były jednak popisem jazdy Szwajcara i Czecha, którzy wspólną, tytaniczną pracą wywalczyli zwycięstwo. Wszystko to dla uczczenia tragicznej śmierci Burry`ego Standera.
bikeWorld.pl: Po raz kolejny wygrałeś ABSA Cape Epic - jeden z najbardziej prestiżowych wyścigów MTB na świecie. W tym roku zabrakło u Twego boku Burry`ego. Jak oceniasz wyścig właśnie z tej, emocjonalnej strony?
Christoph Sauser: To był prawdziwy roller coaster! Szczególnie z tego względu, że na początku sprawy nie układały się po naszej myśli i każdego dnia traciliśmy coraz więcej do duetu z Bulls (Kars Platt i Urs Huber - przyp. red.). W tym roku chcieliśmy bardzo zwyciężyć. I to nie tylko ze względu na własne ambicje, drużynę czy sponsorów, ale przede wszystkim dla uczczenia tragicznej śmierci Burry`ego. To było wspaniałe widzieć jego rodzinę, fanów i każdego innego kto wspierał nas w tym dążeniu. To była nasza największa motywacja. Odrobienie tych 9 minut straty było jeszcze większym szczęściem niż jazda jako liderzy od samego początku wyścigu.
Nigdy nie poddaję się na wyścigach, podobnie zresztą jak w prawdziwym życiu. Burry również był fighterem i nigdy się nie poddawał. Trzymamy go głęboko w naszych sercach.
bikeWorld.pl: Podczas drugiego i trzeciego etapu wyścigu mieliście problemy technicznie, które mogły wykluczyć Was, jak wspominasz, z walki o klasyfikację generalną. Mimo wszystko udało się je przezwyciężyć i osiągnąć końcowy sukces. Czy to był najtrudniejszy Cape Epic w Twojej karierze?
Christoph Sauser: Z tych wygranych przeze mnie był to zdecydowanie najtrudniejszy wyścig. I to pomimo faktu, że w mojej ocenie byłem w najlepszej formie życiowej do jechania takiego wieloetapowego wyścigu. Do tej pory nigdy nie straciłem żółtej koszulki tak, aby ponownie walczyć o nią z całych sił i bez realnej szansy powodzenia.
bikeWorld.pl: Który z etapów zapamiętasz jako najtrudniejszy? Jak możesz ocenić i porównać edycje z tego i poprzedniego roku? Chodzi mi zarówno o sam wyścig jak i jazdę z Burry`m.
Christoph Sauser: W tym roku zdecydowanie najtrudniejszy był pierwszy etap. Złamałem podczas niego obręcz na jednym z początkowych zjazdów. Po tym jak zmieniłem koło zaczęliśmy z powrotem gonić czołówkę z Jaro. Przez cały czas było mnóstwo piasku.
W tym roku musiałem na nowo nauczyć się jazdy w Epic. Brak Burry`ego był bardzo doskwierający, zarówno pod kątem mentalnym i jak i czysto fizycznym. Musiałem jednak poradzić sobie z tą sytuacją i na nowo się w niej odnaleźć. Na szczęście stworzyliśmy tak dobry duet z Kulhavym, że nie byliśmy do pokonania po przejściu wszystkich problemów na początkowych etapach.
bikeWorld.pl: Podczas tegorocznego Cape Epic w wyścigu brało udział siedem polskich drużyn. Najlepsza z nich (Giant Eska Rock Team) zajęła 26. miejsce w generalce. Czy kiedykolwiek jeździłeś w naszym kraju na rowerze?
Christoph Sauser: Nie, nie byłem jeszcze u Was ani na rowerze ani turystycznie. Tylko jeden raz w życiu jechałem wzdłuż granicy polsko-czeskiej podczas wyścigu u Waszych południowych sąsiadów.
bikeWorld.pl: W jednym z wywiadów przyznajesz, że wygranie ABSA Cape Epic było dla Ciebie najważniejszym celem w tym sezonie. Gdzie będziemy mogli Ci kibicować w kolejnym miesiącach?
Christoph Sauser: Kolejnym dużym celem są Mistrzostwa Świata w Maratonie MTB, w których mam zamiar powalczyć o czołowe lokaty. Po nich chciałbym również wystąpić w wyścigach w Europie oraz Leadville.
bikeWorld.pl: Na co dzień ścigasz się i trenujesz na rowerach i komponentach Specialized`a. Jak porównujesz rozmiar 26" i 29" podczas wyścigu? Który z rozmiarów jest dla Ciebie najlepszy?
Christoph Sauser: Bez wątpienia 29"! Od dwóch lat jeżdżę tylko i wyłącznie na twentyninerach i kocham te rowery. Czuję się na nich tak, jakbym siedział w samym centrum roweru i był jakby "przyczepiony" do kół. Oczywistymi atutami dużych kół jest również lepsze pokonywanie dużych przeszkód, szybsze toczenie oraz znakomita przyczepność.
bikeWorld.pl: Ścigasz się już na rowerze 20 lat. Jakie są Twoje plany i oczekiwania odnośnie kolejnych sezonów? Czy spędzisz je w teamie Specialized?
Christoph Sauser: Tak, na chwilę obecną mam podpisany kontrakt ze Specialized do 2015 roku. Myślałem o przejściu na sportową emeryturę po ABSA Cape Epic właśnie w 2015 roku.
bikeWorld.pl: Jednym z Twoich celów w tym roku będzie także Transalp. Jak możesz porównać ten wyścig i Cape Epic?
Christoph Sauser: Jak do tej pory nigdy nie brałem udział w Transalp i tak naprawdę nie wiem co ma do zaoferowania, chociaż słyszałem o nim wiele dobrego. W tym sezonie pojadę tam wraz z Max`em Knox i chcemy powalczyć o dobry wynik.
bikeWorld.pl: W ubiegłym roku nie dane Ci było wystartować na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Czy żałujesz, że nie dostałeś nominacji od komitetu olimpijskiego Twojego kraju?
Christoph Sauser: Z pewnością było to dla mnie bardzo duże rozczarowanie. Spełniłem wszystkie kryteria podane przez Szwajcarski Komitet Olimpijski, ale w końcu okazało się że nie byłem w trójce najlepszych Szwajcarów. Po tym jak nie wystartowałem w Londynie zatraciłem ducha rywalizacji w cross country i nie wiem czy kiedykolwiek on do mnie wróci.
bikeWorld.pl: Czy myślałem już co będziesz robił po skończeniu swojej zawodowej kariery kolarskiej?
Christoph Sauser: Jestem niemal pewien, że będę kontynuował współpracę ze Specialized. Sądzę, że sprawdzę się nieźle w dziale marketingu i rozwoju produktu.
Fot.: Cape Epic