bikeWorld.pl: Tegoroczny sezon po raz trzeci spędzisz w niemieckiej ekipie, tym razem występującej pod szyldem Team NetApp - Endura. Jaka będzie Twoja pozycja w drużynie w tym roku?
Bartosz Huzarski: Tak, to będzie mój trzeci sezon w ekipie Ralpha Denka, w tym roku jedziemy pod szyldem NetApp-Endura. Myślę, że moja rola w zespole będzie podobna jak w latach ubiegłych. Mam wspierać chłopaków swoją wiedzą i doświadczeniem, pomagać liderom na aktualny wyścig, a jeśli poczuję, że mogę dobrze wypaść, wykorzystać swoją szansę. W tej ekipie nie ma z góry ustalonych liderów, każdy ma szansę pojechania wyścigu na swoje konto, ale najczęściej taktykę ustalamy pod charakterystykę danego dnia.
bikeWorld.pl: W ubiegłym sezonie odnotowałeś wiele dobrych rezultatów. Wygrana drugiego etapu i drugie miejsce w generalce Settimana Ciclistica Internazionale Coppi-Bartali były jednymi z największych. Oprócz tego meldowałeś się w pierwszej dziesiątce na etapach Vuelta a Murcia, Giro del Trentino, Giro d`Italia (dwukrotnie, w tym 2. miejsce na 10. etapie) czy w Wyścigu Solidarności Olimpijczyków (w tym zwycięstwo na 5. etapie). Jak oceniasz sezon 2012 pod kątem wyników sportowych?
Bartosz Huzarski: Bez wątpienia był to jeden z lepszych sezonów. Szczególnie cieszę się z mojej postawy na Giro d’Italia oraz Trentino, można było kilka wyścigów pojechać lepiej, ale czasem zabrakło szczęścia, a niekiedy zbyt dużo kalkulowałem. Niemniej jednak czuję, że pomimo swojego wieku, od kilku lat ciągle podnoszę poziom. Celowo wybrałem mniejszą ekipę, żeby móc od czasu do czasu sprawdzić się i pojechać coś na swoje konto, podnosząc morale i oczywiście ku uciesze rodziny, znajomych i wszystkich kibiców.
bikeWorld.pl: Podczas Giro niefortunnie ścięło Cię z nóg zatrucie pokarmowe. Czy wiesz co było jego przyczyną? Zastanawiałeś się, gdzie wylądowałbyś w generalce gdyby nie to osłabienie?
Bartosz Huzarski: Nie wiem co było powodem nagłej choroby, może deszcz który mieliśmy podczas etapu, wiadomo, że zawsze coś spod koła dostaje się do ust i dalej do żołądka. Zazwyczaj podczas wyścigów bardzo uważam co jem, do tego gdy organizm jest w wysokiej formie jest bardziej podatny na wszelkiego rodzaju bakterie i zarazki. O tym gdzie mógłbym skończyć gdyby nie zatrucie nie myślałem, nigdy nie jechałem trzytygodniowego wyścigu na klasyfikację, nie wiem jak mój organizm zniósłby trudy ostatniego, bardzo ciężkiego etapu. Kilka dni przed zatruciem zakładałem końcówkę pierwszej dwudziestki, śmiem twierdzić, że byłoby to realne.
bikeWorld.pl: W kolejnych sezonach Polacy są coraz lepiej widoczni na trasach wyścigów World Tour, również za Twoją przyczyną. Czy sądzisz, że rośnie już kolejne pokolenie, zdolne do regularnej walki z najlepszymi na największych imprezach?
Bartosz Huzarski: Ja tam pewnie się do tego rosnącego pokolenia już nie wpiszę, ale widać spory progres. Zeszły rok był dla nas wyjątkowo dobry, polscy szosowcy zanotowali dużo dobrych występów na największych światowych imprezach. Myślę, że za niedługo będzie jeszcze lepiej. Młodzieżowcy podpisują dobre zagraniczne kontrakty, trafiają do zaplecza Pro Touru, chcą się ścigać, ciężko pracować. Kwiatkowski, Majka, Poljański, Domagalski, Paterski i kilku aktualnych jeszcze orlików – to oni powinni nam dostarczać wielu emocji.
Jeśli polscy kolarze mogą jechać na swoje konto w największych ekipach świata, jeśli Rafał Majka ma być liderem swojej grupy na Giro d’Italia to znaczy, że polscy kolarze są odbierani całkiem inaczej niż jeszcze kilka lat temu, gdzie byli tylko ludźmi od czarnej roboty. Myślę, że my swoją pracą otwieramy naszym młodszym kolegom drogę do dobrych ekip, ich menagerowie widzą przecież, że w kolarzy z Polski warto inwestować.
bikeWorld.pl: Jednym z ważniejszych wyścigów sezonu 2012 był dla Ciebie Tour de Pologne. Po przerwie na Giro zanotowałeś przeciętny występ w mistrzostwach Polski, ale potem świetnie spisałeś się na trasie "Solidarki". Mimo wszystko mało odpoczynku pomiędzy dwiema etapówkami nie przyczyniło się do dobrego występu w TdP. Czy sądzisz, że mogłeś ugrać nieco więcej w tym wyścigu?
Bartosz Huzarski: Podczas MP czasówka kompletnie mi nie wyszła, od kilku już lat nie mogę się zebrać podczas tej konkurencji i nie wiem gdzie leży problem, po prostu mi nie idzie. Podczas startu wspólnego było już znacznie lepiej, miejsce w pierwszej 10. jest dla mnie satysfakcjonujące. Tour de Pologne nie ułożył się dobrze, gdy na jednym z etapów leżałem w kraksie na końcowych rundach i nie udało się dogonić czołówki, wiedziałem już że klasyfikacja generalna pojechała, to był wielki pech bo jechałem na samym przedzie peletonu ale bywa i tak bo to jest właśnie sport. Później starałem się skupić na etapie do Bukowiny Tatrzańskiej, ale ten etap miał tak dziwny przebieg, że nawet mi ciężko go rozgryźć. Myślę jednak, że gdyby nie ta kraksa jechałbym całkiem inaczej niż to miało miejsce. Można wykrzesać o wiele więcej energii z organizmu, gdy walczy się o jakieś wyższe cele.
bikeWorld.pl: W tym sezonie Czesław Lang doprowadził do startu TdP we Włoszech. Jakie będą Twoje cele jeśli zdecydujesz się na start w tegorocznej edycji?
Bartosz Huzarski: Myślę, że jest to temat zbyt odległy, żeby teraz mówić o moich planach i założeniach względem TDP. Jest to nasz narodowy wyścig, jedyny który kogokolwiek interesuje i jest pokazywany w TV ogólnopolskiej i każdy z nas chce pojechać go jak najlepiej. Ja bym chciał wystartować tegoroczną edycję ze swoją ekipą, wtedy mogę liczyć na maksymalnie profesjonalną otoczkę i pomoc chłopaków z drużyny.
bikeWorld.pl: Pod koniec sezonu zanotowałeś również bardzo dobry występ w Tour of Britain, ale nie zdecydowałeś się na start w mistrzostwach świata. Czy myślisz, że w tym roku podejmiesz rękawicę na górzystym czempionacie w Weronie?
Bartosz Huzarski: Temat mojego startu w MŚ został omówiony z Piotrem Wadeckim jeszcze przed Tour of Britain i w żadnym wypadku nie zdecydowałbym się na start w MŚ gdyż po prostu nie byłem na ten wyścig przygotowany. Podczas ToB mieliśmy etapy po 150 km a na MŚ było ich ponad 250, a ja nie zrobiłem żadnego treningu, który pomógłby mi przejechać taki dystans z najlepszymi. A ponieważ troszkę już się ścigam wiem, że prawdziwe ściganie rozpoczyna się gdy na liczniku stoi 2 z przodu.
Wbrew temu co ludzie pisali na forach, była to decyzja w pełni profesjonalna i przemyślana. Jeśli chodzi o tegoroczne MŚ, sprawa wygląda podobnie jak z TDP. Mamy sporo kandydatów na taką trasę, więc jeśli ktoś chce jechać musi wziąć pełną odpowiedzialność za swoje przygotowanie. Jesteśmy zawodowcami i każdy z nas mam nadzieję to zrozumie.
bikeWorld.pl: Już w przyszłym miesiącu rozpoczynasz sezon 2013 wyścigiem Vuelta a Andalucia Ruta Cicilista del Sol (17-20 lutego). Potem będzie Murcia i Almeria, które poprzedzą Tirreno-Adriatico (6-12 marca). Czy jesteś już pewien startu w tej ostatniej imprezie? Czy celujesz z formą w któryś z wyścigów z początku sezonu?
Bartosz Huzarski: Chciałbym zacząć dobrze sezon, tak żeby zeszło ze mnie ciśnienie, bo takowe choć jeszcze może nie odczuwalne na pewno się pojawi. Co do Tirreno myślę, że pojadę, mamy na ten wyścig dziesięcioosobową kadrę z której zostanie wybranych ośmiu. Jeśli tylko pierwsze starty obejdą się bez upadków przy jakiejś przyzwoitej dyspozycji sportowej powinienem być pewny startu. Ale to zweryfikuje czas, sezon jest długi, a wyścigów w kalendarzu mamy bardzo dużo.
bikeWorld.pl: W jednej z wypowiedzi Wasz rzecznik prasowy przyznał, że jednym z celów Team NetApp - Endura będzie start w Tour de France lub Vuelta a Espana (zaproszenia na Giro już zostały rozdane). W którym z tych Wielkich Tourów najchętniej byś zadebiutował?
Bartosz Huzarski: Faktycznie są duże szanse na kolejny nasz udział w Wielkim Tourze, ponad rok temu gdy Ralph mi powiedział, że są duże szanse, że pojedziemy Giro d’Italia tylko lekko się uśmiechnąłem, a stało się to faktem. Teraz nic nie mówię tylko czekam z niecierpliwością na decyzję organizatorów. Czy to będzie Tour czy Vuelta byłoby super być w szczęśliwej dziewiątce, zawsze mówiłem, że chcę skończyć wszystkie trzy Wielkie Toury, może to niewiele ale trzeba liczyć siły na zamiary i przede wszystkim czerpać radość i satysfakcję z wykonywanej pracy. Osobiście chyba wolałbym hiszpańską Vueltę. Tour to jednak Tour, największy wyścig na świecie. Może lepiej wcześniej potrenować na Vuelcie, a o TDF pomyśleć w kontekście przyszłego sezonu.
bikeWorld.pl: Sprawą Armstronga żyły ostatnio wszystkie media. Wypowiedziałeś się na ten temat w jednym ze swoich wpisów na huzarski.pl. Czy sądzisz, że cała sprawa może przyczynić się do reorganizacji UCI czy poprawy systemu antydopingowego? Jak odnoszą się sponsorzy Twojego teamu do tej kwestii?
Bartosz Huzarski: NetApp jest sponsorem z siedzibą główną w USA, stąd też płynie finansowanie naszej grupy, ale na szczęście na razie nie dochodzą do nas żadne niepokojące wieści. Co do sprawy reorganizacji UCI, myślę, że kilka osób powinno samo odejść, inaczej wywiozą ich na taczkach jak tak dalej pójdzie, jak dla mnie zbyt wiele ostatnio było negatywnych opinii o działaniach szefostwa Unii, a niektóre są wręcz karygodne. Jeśli chodzi o system antydopingowy, to nad nami wisi chyba ten w maksymalnie rozszerzonej wersji, więc za bardzo nie wiem co tutaj można jeszcze poprawić.
bikeWorld.pl: Jesteś aktywnym uczestnikiem internetu. Prowadzisz blog, stronę internetową, często bierzesz udział w dyskusjach na popularnych forach kolarskich. Kontakt z fanami się opłaca czy po prostu lubisz taką formę interakcji? W końcu zajmuje to nieco czasu.
Bartosz Huzarski: Moja strona internetowa jest kontynuacją jakiejś tam pasji sprzed kilku dobrych lat. Ostatnio zastanawiałem się nad całkowitą reorganizacją strony, tak żeby nie dodawać nic nowego, a pozostawić tylko same informacje prasowe i trochę zdjęć, ale stwierdziłem, że zawsze znajdę chwilę, aby skrobnąć kilka zdań dla kibiców. Myślę, że ludzie chcą wiedzieć jak najwięcej o naszym sporcie, życiu i zdaniu na różne tematy, nie widzę powodu aby się z nimi tym nie podzielić, jeśli tylko znam sensowną odpowiedź. W sumie nie zabiera to aż tak wiele czasu. Portale społecznościowe to już inna historia, te są prawdziwymi złodziejami wolnego czasu, dlatego tak przydatne są przeróżne aplikacje w telefonie. Gdy jestem w domu praktycznie nie włączam komputera. Jeden przycisk na telefonie sprawdza moją pocztę, na więcej nie mam po prostu czasu.
bikeWorld.pl: Swój pierwszy kontrakt zawodowy z zachodnią ekipą (ISD-Neri) udało Ci się podpisać w 2009 roku. Czy nie żałujesz, że dopiero w wieku 29 lat wyjechałeś z Polski? Jak oceniasz tę decyzję z perspektywy czasu?
Bartosz Huzarski: Oczywiście, że żałuję, ale straconego czasu nie da się cofnąć. Z drugiej jednak strony miałem kilku ciekawych nauczycieli: Zamana, Piątek, Wadecki, Chmielewski, Brożyna czy Stafiej. Oni przekazali mi sporo wiedzy i umiejętności taktycznych. Nie chcę gdybać jak potoczyłaby się moja kariera gdybym wyjechał wcześniej. Żałuję tylko, że jest tak wielka różnica pomiędzy kolarstwem zagranicznym a naszym krajowym. A to widać dopiero jak się człowiek zadomowi w zachodniej grupie.
bikeWorld.pl: Co sprawiło, że po niedługim czasie jesteś w stanie rywalizować z najlepszymi, oczywiście na miarę swoich możliwości? Stoi za tym zmiana systemu treningowego, organizacji, otoczenia, kalendarza startów czy może jeszcze coś innego? Poczyniłeś bowiem bardzo duży postęp w ostatnich latach.
Bartosz Huzarski: Myślę, że jest bardzo dużo mniejszych i większych procencików które składają się na te kilka dużych procentów, o które jestem mocniejszy. Sposób prowadzenia się, odżywiania, mentalność, treningi i regeneracja, często wymieniany sprzęt i dostęp do profesjonalnej obsługi, całkowita pomoc ze strony grupy. Gdy masz do dyspozycji wygodny środek transportu, bezpośrednio po starcie przyspieszyć swoją regenerację biorąc prysznic i wyciągnąć się w przestronnym i wygodnym fotelu wszystko układa się inaczej. Można by tak długo wymieniać. Dodatkowo nie bez znaczenia jest fakt, że wyścigi zagraniczne rozgrywają się na ostatnich kilometrach, wszystko odbywa się według założonego szablonu, ale nie zawsze w pełni przewidywalnie, trzeba być sprytnym i cwanym, bo nie sztuką jest wygrywać będąc najmocniejszym z całej stawki. Przygotowania do sezonu trwają od grudnia i zawsze jest to jakieś ciepłe miejsce, ja jestem obecnie w trakcie trzeciego obozu przygotowawczego do sezonu. Gdy cały świat jeździ na rowerze nie mogę w tym czasie grać w piłkę i biegać na nartach, bo nigdy ich nie dogonię. Nie sądzę, żebym miał szczególny talent do kolarstwa, wszystko poparte jest u mnie ciężką pracą, poświęceniem i zaangażowaniem.
bikeWorld.pl: Kontynuując wątek z nieco innej strony, czy chciałbyś skończyć karierę, oby niezbyt szybko, w jednej z polskich drużyn zawodowych?
Bartosz Huzarski: Czemu nie, oby tylko była to ekipa Pro Continental. Nie tęskno mi za wyścigami, gdzie jedynymi kibicami są gapie spod budki z piwem, chciałbym jak najdłużej ścigać się na zagranicznych trasach. Wiem, że prawdopodobnie kiedyś będę musiał wrócić, mam sporo wiedzy i doświadczenia, które chętnie mogę przekazać młodszym adeptom kolarstwa tak jak kiedyś ktoś przekazał ją mi. Myślę również, że sprawdziłbym się w roli dyrektora sportowego, ale tak jak mówisz, jak najdłużej chcę się ścigać.
bikeWorld.pl: Oprócz bogatego życia kolarskiego masz również od dłuższego czasu obowiązki rodzinne. Trudno jest obecnie pogodzić życie zawodowego kolarza ze sprawami prywatnymi?
Bartosz Huzarski: Mój syn ma już prawie cztery lata, na szczęście on doskonale rozumie, że tato ciągle lata na wyścigi. Znacznie gorzej jest ze mną, czasami naprawdę ciężko jest wyjechać z domu. Ale moja rodzina jest dla mnie wielkim wsparciem, czasem ciężko ich przekonać, że muszę pojechać na zgrupowanie żeby przygotować się do jakichś zawodów, ale wszyscy zaciskamy zęby i robimy swoje. Coraz częściej towarzyszą mi również podczas obozów treningowych i wyścigów. Jednak gdyby by mi ktoś zadał pytanie, co stoi na pierwszym miejscu odpowiedź nie byłaby łatwa. Aktualne kolarstwo wymaga wielkiego poświęcenia a ja wiem, że największą cenę za to płacą moi bliscy, dlatego w miarę możliwości staram się im to wynagrodzić albo tak organizować wyjazdy, żebyśmy mogli czasem pojechać gdzieś razem.
Fot.: Sirotti