Jasińska: Moim celem jest wygrywać (wywiad)

Wywiad z Małgorzatą Jasińską (MCipollini Giambenini)

Drukuj

Małgorzata Jasińska to jedna z najbardziej utalentowanych polskich zawodniczek ścigających się na szosie. Na co dzień ściga się we włoskiej drużynie Mcipollini Giambenini. Postanowiła opowiedzieć nam o swojej karierze, jej wzlotach i upadkach.

bikeWorld.pl: Ten sezon możesz z pewnością zaliczyć do jednego z najlepszych. Wygrana na drugim etapie i w klasyfikacji końcowej Premondiale Giro Toscana, brąz na mistrzostwach Polski ze startu wspólnego czy 3. miejsce na etapie Giro del Trentino napawają optymizmem. Jak z perspektywy czasu możesz ocenić sezon 2012 i te sukcesy?
Małgorzata Jasińska: Jestem zadowolona z sezonu, ale nie w 100% ponieważ miałam po drodze drobne problemy zdrowotne i inne zawirowania obniżające chęć do ścigania...i chyba to jest moim największym osiągnięciem, że dałam radę robić swoje i nie oglądać się na innych, a to zawdzięczam w dużej mierze swoim bliskim, którzy znosili moje humory ;)

bikeWorld.pl: W Twojej włoskiej drużynie Mcipollini Giambenini czujesz się chyba dobrze? Zdecydowałaś się przedłużyć kontrakt z tą ekipą na przyszły rok. Czy zastanawiałaś się jeszcze nad innymi propozycjami?
Małgorzata Jasińska: Tak, ten sezon był dobry w moim wykonaniu, miałam propozycje z innych ekip. Rozważałam także je, by w przyszłym sezonie rozwijać się nadal. Po analizie z osobami, których zdania i opinie szanuję, doszłam do wniosku, że w obecnej ekipie mam najlepsze warunki do rozwoju.
 


bikeWorld.pl: Kontrakt z Mcipollini Giambenini podpisała również Sylwia Kapusta-Szydłak, z którą bardzo dobrze się znacie. Cieszysz się na myśl, że jedna z koleżanek z Polski dołączy do Twojej drużyny? Jakie będą Wasze role podczas wyścigów?
Małgorzata Jasińska: Jeśli o mnie chodzi mam bardzo dobre stosunki z wszystkimi koleżankami z ekipy, po trzech latach ścigania się w ekipach międzynarodowych nie ma dla mnie znaczenia czy w mojej drużynie jest Polka czy jestem sama. W języku włoskim radzę już sobie nienajgorzej, a ludzi oceniam po charakterze, a nie po narodowości. Co do naszych ról, mogę mówić tylko o swojej, bo z moim dyrektorem sportowym rozmawiam na mój temat. A jedynym zadaniem będzie wygrywać! Chodzi tu o zgranie i świetną współpracę w ekipie, by w rezultacie osiągać jak największe wyniki, a role zmieniają się zawsze w zależności od dyspozycji indywidualnych zawodniczek i niekiedy szczęścia.

bikeWorld.pl: Jednym z najważniejszych wydarzeń sportowych tego roku były igrzyska olimpijskie w Londynie. Czy liczyłaś na nominację do wyścigu ze startu wspólnego czy raczej byłaś pogodzona z brakiem startu? Będziemy mogli kibicować Ci w Rio w 2016 roku?
Małgorzata Jasińska: Oczywiście, że liczyłam, przed olimpiadą i MP byłam trzecia na etapie w Trentino, odjeżdżałam z najlepszymi na świecie zawodniczkami. Myślałam i koncentrowałam się na tym starcie. Ale cóż - takie jest życie, nominacji nie dostałam. Z perspektywy czasu traktuję to jako lekcję życiową, jestem mądrzejsza o nowe, niekoniecznie miłe doświadczenie. W sporcie jest tak, że do końca nie możesz być pewien niczego. Dzisiaj możesz trenować, a jutro kończyć karierę. O Rio myślę, bo tam będę miała 32 lata. To wiek wymarzony na formę życiową dla kobiet. A co czas i życie przyniesie... zobaczymy. Niemniej moje myśli już biegną w stronę Brazylii :). A raczej pedałują!

 



bikeWorld.pl: Wyścigi dla kobiet na szosie nie są zbyt popularną dyscypliną sportu. Niewielka liczba zawodniczek, małe zainteresowanie sponsorów. Czy widzisz jakieś remedium na poprawę sytuacji w kraju? A może chciałabyś wrócić do Polski na stałe?
Małgorzata Jasińska: Jeżeli mówimy o wyścigach kobiet na świecie to nie zgodzę się z poprzednim stwierdzenie. Na zachodzie liczba zawodniczek na starcie przekracza 150 zawodniczek, kobiece kolarstwo jest dość prestiżową i szanowaną dyscypliną. Przede wszystkim widzi się je w telewizji, a chyba to jest największa przepustka do sponsorów. Powiem szczerze, jeżeli miałabym wrócić do Polski i ścigać się, to tylko na poziomie amatorskim, bo nie wierzę żeby coś się zmieniło w Polsce na lepsze.

 

 


bikeWorld.pl: Kogo widziałabyś na stanowisku szefa Polskiego Związku Kolarskiego?
Małgorzata Jasińska: Od paru lat nauczyłam się już, że moje zdanie jako zawodnika nie liczy się w żadnym stopniu i chyba nie ma znaczenia kogo bym widziała. Zawsze jak to w polityce jest wiele planów, wiele celów, które w rezultacie są ciężkie do zrealizowania. Jestem wdzięczna PZKOL-owi jedynie za to, że dzięki kadrze poznałam wielu wartościowych i mądrych ludzi: trenerów, masażystów, mechaników. Co do władz, nie mnie ich oceniać.

bikeWorld.pl: Pomimo trudnej sytuacji w peletonie na horyzoncie pojawiają się młode zawodniczki, które aspirują do najwyższych celów w światowym kolarstwie kobiecym. Należą do nich m.in. Kasia Niewiadoma (WLKS Krakus BBC Czaja), Alicja Ratajczak (UKS Jedynka Limaro Kórnik) czy Katarzyna Kirschenstein (BCM Nowatex Uzdrowisko Dąbki Ziemia Darłowska). Czy uważasz, że takie dziewczyny jak one muszą wyjechać na zachód Europy, aby dalej się rozwijać?
Małgorzata Jasińska: Każda z dziewczyn jest bardzo utalentowaną zawodniczką i każda z nich może mieć inną drogę do swojego celu. Jedne mogą zostać w kraju, inne wyjechać. Decyzja o wyjeździe jest bardzo trudna i indywidualna, bo nie wszystko wygląda tak jak się patrzy z boku, tak różowo.

bikeWorld.pl: We Włoszech spędziłaś już drugi rok. W tamtym sezonie była to drużyna S.C. Michela Fanini - Rox. Jak radzisz sobie na co dzień w kraju słynącym jako "mekka kolarstwa"? Nie doskwiera Ci brak rodziny, przyjaciół?
Małgorzata Jasińska: Właściwie we Włoszech spędziłam już 3 lata, czuję się tam dobrze, to wspaniałe miejsce do treningów, z innej strony patrzy się tam na sportowców, chyba bardziej szanuje i pomaga. Co do przyjaciół, mam ich tam sporo, nie czuję się samotna, ale nie ma co ukrywać, rodziny brakuje bardzo i niekiedy jest bardzo ciężko. Skype nie zawsze zastąpi normalny kontakt z bliskimi.

 

 

 

 


bikeWorld.pl: Jakie będą Twoje najważniejsze cele sportowe na 2013 rok?
Małgorzata Jasińska: Każdy wyścig traktuję bardzo serio, moje cele poznam dopiero na pierwszym zgrupowaniu. Sama chcę udoskonalić swoje przygotowania do sezonu i osiągnąć lepsze wyniki niż w poprzednim. Po cichu marzę by w końcu, jeżeli będę miała taką możliwość, pojechać najlepsze mistrzostwa świata, bo te są w Florencji, toskańskiej stolicy, która jest położona niedaleko miasta, w którym mieszkam. Jednak największy cel to czerpanie satysfakcji z treningów i ścigania, bo to dla mnie jest najważniejsze, by robić to co kocham!

bikeWorld.pl: W Twojej rodzinie istnieje wiele kolarskich tradycji. Twój ojciec jest aktywnym działaczem, brat Marcin również ścigał się na szosie, a teraz nawet otworzył własny sklep rowerowy w Lubawie. Czy pomagasz mu w prowadzeniu rodzinnego biznesu?
Małgorzata Jasińska: Mój tata był moim pierwszym i długoletnim trenerem, nadal pomaga mi w przygotowaniach i doradza. Uważam, że głównie dzięki niemu jestem tu gdzie jestem. Mądrze prowadził mnie jako zawodniczkę, za co mu bardzo dziękuję. Z bratem i siostrą trenowaliśmy razem, szwagier był wicemistrzem Europy na torze, szwagierka jest siostrą byłego kolarza, a mama towarzyszyła nam na wyścigach, więc kolarstwo jest naszą rodzinną pasją.

Mój brat Marcin jest moim idolem, na różnych płaszczyznach życia, najpierw w kolarstwie, miał wielkie samozaparcie i chyba nie zdążył do końca oszlifować swojego talentu. Teraz realizuje się znakomicie w biznesie. W tym roku otworzył swój pierwszy sklep rowerowy, który świetnie prosperuje, tu zrobię reklamę: zapraszam serdecznie do Bici D'Oro w Lubawie! W ostatnim tygodniu miałam okazję sprawdzić się jako ekspedientka w jego sklepie i powiem szczerze, dużo łatwiej jest mi ścigać się na rowerze niż znać jego wszystkie części ;)

bikeWorld.pl: Okres wczesnej jesieni to dla kolarzy zwykle czas leniuchowania. Masz go już za sobą czy jeszcze możesz odpoczywać od treningowego reżimu? Kiedy wznawiasz regularne ćwiczenia?
Małgorzata Jasińska: Ja jestem osobą , która nie lubi siedzieć w domu, czy leniuchować na plaży, ale roztrenowanie jest okresem, kiedy muszę przystopować i tego najbardziej nie lubię, ale mam to już za sobą, bo już od tygodnia wznowiłam systematyczne treningi i realizuję plany treningowe...od razu czuję się lepiej!

Fot.: Archiwum własne zawodniczki