bikeWorld.pl: W mistrzostwach świata w kolarstwie szosowym wywalczyłaś 10. miejsce. Liczyłaś na miejsce w pierwszej dziesiątce? Jaka była Twoja taktyka na czempionat w Holandii?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Decydując się na wyjazd na mistrzostwa świata i rozpoczynając ostatni etap przygotowań do tej imprezy miałam jasno postawiony cel: poprawić mój najlepszy dotychczasowy wynik z MŚ i zając miejsce w top 10.
Stojąc na starcie wierzyłam i wiedziałam, że jestem w stanie tego dokonać. Byłam bardzo dobrze przygotowana i dziękuje za to mojemu mężowi Pawłowi, który poświęcił wiele swojego cennego czasu, by moje treningi były dopięte na ostatni guzik.
Taktyka była prosta – być w czubie po podjeździe pod Cauberg i dobrze zafiniszować z grupki, w której się wówczas znajdę. Wiedziałam, że do mety nie dojedzie wielka grupa, że na ostatnim podjeździe wszystko się porwie.
bikeWorld.pl: Jak oceniasz występ pozostałych reprezentantek na mistrzostwach świata? Czy wśród którejś z juniorek upatrujesz rosnącej nadziei polskiego kolarstwa kobiecego?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Przez cały wyścig bardzo ładnie, wręcz wzorowo, jechała Gosia Jasińska. Szkoda, że nie wyszła jej sama końcówka, ale możemy być pewni, że jeszcze nie raz usłyszymy o Gosi, bo jest to naprawdę bardzo wartościowa zawodniczka. Dla Eugenii Bujak przez „ogromną” kraksę wyścig zakończył się bardzo szybko.
Z relacji wiem, że bardzo ładnie pojechały nasze juniorki. Myślę, że wśród tej grupy kryje się nie jeden talent. Chociażby Kasia Niewiadoma czy Alicja Ratajczak.
bikeWorld.pl: Oprócz świetnego wyniku w mistrzostwach świata wywalczyłaś także wicemistrzostwo Polski w wyścigu ze startu wspólnego oraz złoto w górskich mistrzostwach. Jak oceniasz poziom rywalizacji w ścisłej czołówce na tych wyścigach?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Zdobycie złota podczas górskich mistrzostw Polski poszło mi stosunkowo łatwo. Jeden konkretny atak wystarczył, by oderwać się od reszty. Podczas szosowych mistrzostw Polski było już ciężej. Płaska trasa i bardzo mała prędkość wyścigu nie ułatwiały sprawy. Musiałam wybierać czy samotnie zaatakować i liczyć na to, że uda mi się dojechać czy też czekać dopiero na końcowy finisz. Wybrałam drugą opcję, bo byłam pewna, że na płaskim nie odjadę.
Co do rywalizacji to wiadomo, że nie jest ona taka jak na zachodzie, ale z drugiej strony czego można oczekiwać, gdy na starcie stoi 40 zawodniczek i do pokonania jest 130 km w płaskim terenie.
bikeWorld.pl: Najważniejszym wydarzeniem sportowym tego roku były igrzyska w Londynie. Jesteś zawiedziona brakiem występu? Jak oceniasz decyzję PZKol-u o wystawieniu Katarzyny Pawłowskiej na wyścig szosowy?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Zawiedziona? Bardziej rozczarowana bo wiem, że byłam w stanie bardzo dobrze przygotować się do tej imprezy. Niestety miałyśmy tylko jedno miejsce…
Nie ja jestem od oceniania decyzji PZKol-u. Decyzja zapadła, igrzyska dawno już się odbyły i nie ma sensu dalej rozpatrywać tego tematu. Czasu już nikt nie wróci, za to warto byłoby się zastanowić nad tym co zrobić, by do Rio pojechało nas więcej!
bikeWorld.pl: Obecnie odpoczywasz po sezonie. Jak oceniasz rok 2012 w perspektywie Twojej kariery sportowej? Co uważasz za największy sukces i najbardziej dotkliwą porażkę?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Był to udany rok: 13 zwycięstw, dwa medale mistrzostw Polski, podium na wyścigu UCI we Francji i 10. miejsce w mistrzostwach świata, które jest moim największym sukcesem. Najbardziej dotkliwa porażką jest brak nominacji na igrzyska olimpijskie.
bikeWorld.pl: Jakie są Twoje plany na kolejny rok? Czy nadal będziesz występować w barwach LKS Atom Boxmet Dzierżoniów?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: W przyszłym sezonie będę się ścigać, ale nie wiem jeszcze w jakich barwach.
bikeWorld.pl: Jakie są Twoje cele sportowe na najbliższy sezon i kolejne lata? Czy jako kolarka szosowa masz jeszcze sportowe marzenia do zrealizowania?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Marzę jeszcze o medalu mistrzostw świata, medalu olimpijskim a także złotym medalu mistrzostw Polski w jeździe indywidualnej na czas, bo tego krążka jeszcze nie mam.
bikeWorld.pl: Co sądzisz o sytuacji szosowego kolarstwa kobiet w Polsce? Dlaczego według Ciebie na wyścigach startuje zaledwie po kilkadziesiąt zawodniczek, czasami nawet łącznie od juniorki po elitę?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Myślę, że nie jest kolorowo, ale gorzej chyba jest w MTB czy na torze. Tam na starcie staje chyba jeszcze mniej zawodniczek.
Myślę, że mała frekwencja spowodowana jest brakiem pieniędzy w klubach. Do pewnego okresu można bawić się w kolarstwo, ale w pewnym wieku trzeba już zarabiać pieniądze. W momencie, gdy zawodniczka nie dostanie ich z klubu czy grupy zmuszona jest iść do zwykłej pracy. Po 8 godzinach etatu bardzo ciężko jest wyjechać na rower i zrobić konkretny trening. Dodatkowo wygrane na wyścigach przeważnie oscylują w granicy 300 zł. Myślę, że więcej powodów nie muszę już podawać.
bikeWorld.pl: Czy jedyną szansą na zaistnienie w światowym peletonie kobiecym jest wyjazd na zachód w młodym wieku? Sama podjęłaś taką decyzję, ale wróciłaś - jakie były powody podjęcia takiego kroku?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: Nie jest to jedyna szansa. Nie trzeba wyjeżdżać na zachód, wystarczy się z nim ścigać. Ekipa UCI w Polsce załatwiłaby sprawę.
Ja ścigałam się 4 lata w barwach holenderskich ekip i uważam, że był to dobry wybór. Zdobyłam tam cenne doświadczenie i zobaczyłam jak wygląda kolarstwo kobiece na najwyższym poziomie. W końcu zdecydowałam się na powrót do kraju ze względów finansowych. Miałam kończyć karierę, ale wtedy los postawił na mojej drodze byłego prezesa Elektrowni Skawina, a potem Pana Władysława Piszczałkę. Dzisiaj dzięki nim nadal mogę trenować i ścigać się na wysokim poziomie.
bikeWorld.pl: Na koniec coś z bardziej codziennych spraw. W jaki sposób przeprowadzasz roztrenowanie? Odstawiasz rower w kąt i zapominasz o treningach na jakiś czas czy jednak starasz się zachowywać aktywność na pewnym poziomie?
Paulina Brzeźna-Bentkowska: To zależy jak bardzo jestem zmęczona sezonem. Zdarzały się lata, że przez miesiąc lub dwa nie wsiadałam na rower. Jeżeli już jestem na rowerze, to nie traktuje tego jako trening tylko jak zwykłą jazdę. Wychowałam się i pochodzę z małej wioski Oleszna, mój tato jest rolnikiem, dlatego też po sezonie nigdy nie narzekałam na brak zmęczenia fizycznego. Według mnie w roztrenowaniu ważne jest, by się ruszać, a jaki rodzaj ruchu to będzie zależy to już tylko od nas i naszych upodobań.
Fot.: Krzysztof Jakubowski, Dariusz Krzywański, archiwum własne zawodniczki