Zamiast odbudować biznes postanowił zająć się... produkcją rowerów. W 1972 roku, rok po dramatycznych wydarzeniach, wraz z kilkoma partnerami biznesowymi za 100 tysięcy dolarów założył w mieście Taichung firmę Giant Bikes.
Jak wszyscy dalekowschodni producenci w tamtym czasie, Giant był typową outsorcingową fabryką wytwarzającą rowery z niższej półki po konkurencyjnych cenach dla wielkich zachodnich marek. W pierwszych latach działalności roczna produkcja ledwo przekraczała 4 tysiące sztuk, ale prawdziwym przełomem okazało się podpisanie umowy z uznaną amerykańską marką Schwinn w 1977 roku. Giant zaczął robić dla nich już nie tylko taniochę, ale również bardziej zaawansowane technologicznie rowery, co pozwoliło inżynierom z Gianta nabrać doświadczenia i zapoznać się z high-endowymi produktami. Współpraca ze Schwinnem zacieśniała się w kolejnych latach, dzięki czemu Giant miał możliwość wysyłania do Stanów 100 tysięcy rowerów rocznie. Dodatkowo firma produkowała rowery pod kilkoma innymi markami, m.in. Nishiki. W ten oto sposób na początku lat 80 firma stała się największym producentem rowerów na Tajwanie oferującym swoim zachodnim partnerom szybką i solidną obsługę.
Prawdziwy przełom nastąpił w roku 1986. Giant posiadał duże możliwości przerobowe i coraz lepsze możliwości technologiczne. Wyspecjalizował się w budowaniu ram cro-mo. Rowery górskie Schwinn Sierra i High Sierra okazały się przebojem.
Jednak Schwinn podjął fatalną dla siebie w skutkach decyzję (ale intratną dla Gianta). Zamknął fabrykę w Chicago i przeniósł 80 procent produkcji do Gianta, a resztę zostawił innym azjatyckim producentom.
Giant natomiast rozpoczął intensywne przygotowania do wystartowania z własna marką. Za operację odpowiadał Anthony Lo – wtedy partner, dziś prezydent Gianta. Markę postanowiono wprowadzić na rynek europejski równocześnie z otwarciem oddziału w Holandii w 1996 roku (Giant Europe BV). Powołanie marki było wyjątkowym wydarzeniem. Do tej pory Tajwańczycy nie budowali brandów, ale odpowiadali za za produkcję. Tony Lo postanowił to zmienić, co, jak okazało się później, było znakomitym posunięciem, bo uniezależniło firmę.
Giant oczywiście nie zerwał kontaktów ze Schwinnem, któremu w znacznej części zawdzięczał rozrost swojego rowerowego imperium. W drugiej połowie lat 80 dla firmy z Chicago robił ponad milion rowerów rocznie więc interes był bardzo intratny. Tajwańczycy stali się silni i chętni do połączenia obu firm, jednak Amerykanie zwlekali i ostatecznie przenieśli swoją produkcję do innej firmy – China Bicycles.
Ponieważ Giant w 1987 roku założył swój oddział w USA, teraz niedawni partnerzy stali się konkurentami i bardzo dużymi graczami na amerykańskim rynku. Gdyby Giant nie zaczął produkować rowerów pod własna marką, wycofanie się Schwinna ze współpracy mogłoby się zakończyć dla Tajwańczyków katastrofą. A tak, dysponując swoją marką, produkcją i lepszą technologią stali się „nie do ruszenia”.
Początek lat 90' zweryfikował oba modele biznesowe. Schwinn całkowicie uzależniony od dostawców z Dalekiego Wschodu ogłosił bankructwo. Giant natomiast szedł za ciosem. Zainstalował swoje oddziały w Kanadzie, Japonii, Australii i Chinach. Wielkość sprzedaży dobiła do 400 milionów dolarów rocznie. Rozpoczęły się złote czasy firmy.
Giant w latach 90 udowodnił, że nie jest synonimem tandety. Oczywiście największe obroty firma robiła na najtańszych rowerach, jednak nie zaniedbywano sektora high-endowego. Powołano do życia team MTB, w barwach którego jeździło wielu utalentowanych i znakomitych kolarzy, m.in. Rune Hoydayhl, John Tomac i Rob Warner. W 1994 i 1995 roku, gdy Eurosport transmitował Puchar Świata MTB, w przerwach emitowano reklamę Gianta. Nikt inny nie mógł sobie pozwolić na spot telewizyjny w tamtym czasie.
https://www.youtube.com/watch?v=ndcPKzOLkEk
Inną ciekawą strategią firmy było zdecydowanie się na sprzedaż rowerów poprzez wyspecjalizowane sklepy rowerowe. Na początku lat 90 firma próbowała być wszędzie. Gianta można więc było znaleźć w hipermarketach obok makrokeszowych wynalazków oraz w dobrych bikeshopach. Jednak taka strategia nie mogła trwać długo. Po latach Tony Lo przyznał, że zdecydowano się na wyspecjalizowany rynek detaliczny rezygnując z masowej sprzedaży. Giant miał się kojarzyć z dobrą ceną i jakością. Kupując nawet prosty rower za kilka stów z naklejką „Giant” klient miał wiedzieć, że dostaje sprzęt porządnej marki.
Dzisiaj Giant jest numerem jeden na Tajwanie i Chinach oraz w pierwszej trójce w USA i Europie. Sprzedaż odbywa się przez 10 tysięcy sklepów w 50 krajach globu. Firma notowana jest na tajwańskiej giełdzie i produkuje około 5 milionów bicykli rocznie. Włodarze firmy wydają się mieć znakomitego nosa nie tylko do biznesu, ale świetnie wyczuwają i odpowiadają na trendy. W latach 90' MTB, technologia, marketing i sponsoring stały się bronią w walce z konkurencją. Na początku XXI wieku zaczęto zauważać inne potrzeby. Starzejące się społeczeństwo krajów zachodnich, rosnąca świadomość proekologiczna, nieznośne natężenie ruchu samochodowego w miastach oraz rozbudowa ścieżek rowerowych sprawiły, że Giant postawił na prostotę, komfort i transport. Oczywiście nie przestano produkować rowerów sportowych górskich, czy szosowych, jednak akcenty zostały przesunięte w innym kierunku.
Wielki rowerowy biznes
Jak głosi historia, pan King Liu hodowca węgorzy z tajwańskiej prowincji, musiał zwinąć interes po tym, jak został on (interes, nie Liu) wraz z okoliczną miejscowością zmieciony i zniszczony przez tajfun. Jako, że nasz bohater posiadał wykształcenie techniczne, zdobyte na jednej z japońskich uczelni, miał dość szerokie horyzonty i możliwości zawodowe.