First Ride: Nowy Trek Madone – lekki jak Emonda, szybki jak zawsze! (2025)

Poznaj ósmą generację wyścigowej szosy Trek Madone, która wypiera z rynku model Emonda i staje się aero all-rounderem. Nowość na 2025 rok!

Drukuj

Trek oficjalnie zaprezentował ósmą generację modelu Madone, który został znacznie odchudzony, potężnie zyskał na komforcie jazdy, a przy tym nie stracił niczego ze swojej aerodynamicznej szybkości. Sprawdźcie, jak udało się to osiągnąć oraz jakie są pierwsze wrażenia z jazdy!

Dziś Trek zrzuca kurtynę z nowej generacji swojego flagowego wyścigowego roweru szosowego Madone. Co ciekawe, premiera ta wypada około dwa lata po tym, gdy światło dzienne ujrzała dotychczasowa, siódma generacja tego modelu. W zasadzie każdy spodziewał się, że teraz Trek pokaże nową odsłonę Emondy... Tymczasem szosową kolekcję Treka na 2025 rok spotyka ogromna zmiana, bowiem wspinaczkowej Emondy już w niej nie zobaczymy! Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło… Nowy Trek Madone okazuje się bowiem być lekki jak dotychczasowa Emonda (3. Gen), bardziej od niej komfortowy, a do tego tak samo szybki jak obecna Madone. Jednym słowem udało się stworzyć rower, który bez żadnych wyjątków łączy wszystkie benefity obu dotychczasowych wyścigowych platform Treka. 

 

Jeszcze przed premierą mieliśmy okazję uczestniczyć w prezentacji nowej ,,Madonki", podczas której – poza poznaniem wszystkich najważniejszych cech wyścigowej szosy amerykańskiego producenta – udało nam się również na niej pojeździć. Przygotowaliśmy dla Was zestawienie najważniejszych informacji, jakie udało nam się zdobyć podczas tego wyjazdu. Najpierw skupimy się na detalach produktowych, a następnie przejdziemy do wrażeń z jazdy, które udało nam się zebrać podczas dwóch testowych dni. Zacznijmy jednak od odrobiny historii...

 

 

Dlaczego Madone, a nie Emonda?

Każdy szosowiec zorientowany w kolekcji Treka spodziewał się, że mniej więcej w chwili premiery Madone, o której właśnie czytacie, na rynku powinna była pojawić się nowa Emonda czwartej generacji. My również tak sądziliśmy, a potwierdzały to dodatkowo szpiegowskie zdjęcia z zimowych zgrupowań drużyny Lidl-Trek, gdzie kolarze jeździli na jakimś prototypowym rowerze i ewidentnie było widać, że Amerykanie pracują nad nowym modelem. Wtedy podejrzewaliśmy, że będzie to nowa Emonda, która przejęła z Madone rozwiązanie IsoFlow (splot rury podsiodłowej z górnymi widełkami tylnego trójkąta i górną rurą) i dzięki temu stanie się super lekkim all-rounder’em o bardziej aerodynamicznej ramie. 

 

 

W zasadzie nasza intuicja nie była wcale błędna. Okazuje się, że premierowa Madone ósmej generacji, o której traktuje ten artykuł, na początku wcale nie miała być Madonką... Prace nad tym modelem rozpoczęły się pod hasłem ,,Emonda 4. Gen". Jednak w trakcie procesu projektowania i testowania okazało się, że Trekowi udało się zbudować frameset, który waży identycznie jak dotychczasowa Emonda, do tego jest od niej bardziej komfortowy, a przy tym aerodynamicznie dorównuje szybkością Madone 7 generacji! W tej sytuacji utrzymywanie dwóch platform przestało mieć sens, skoro jeden rower może połączyć wszystkie najlepsze cechy obu modeli. 

 

 

Pojawiło się jedynie pytanie, jak powinien nazywać się rower, który wygląda jak aerodynamiczna Emonda vel. odchudzona Madone... Trek postawił jednak na historię, która w modelu Madone jest znacznie dłuższa i to ona od zawsze była flagową szosą amerykańskiej marki. Zostaje więc Madone, która w jednym rowerze do it all łączy cechy lekkiej wspinaczkowej szosy z szybkością pełnokrwistej maszyny aero. 

 

 

Wyraźnie lżejsza!

Nowy zestaw ramowy Madone SLR został potężnie odchudzony. Trekowi udało się zejść aż o 320 gramów względem dotychczasowej siódmej generacji. Tym większe robi to wrażenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że 7. generacja względem 6. też schudła o około 300 gramów. Teraz frameset w rozmiarze M/L – co stanowi mniej więcej ekwiwalent klasycznego rozmiaru 56 cm – waży 1135 gramów, na które składa się rama o masie 765 gramów i widelec ważący 370 gramów. Tak obszerne zejście z masą było możliwe dzięki kilku zabiegom. 

 

 

Pierwszym z nich jest zastosowanie nowego materiału. Teraz wersja SLR jest budowana w oparciu o karbon OCLV 900, a nie OCLV 800, jak miało to miejsce dotychczas. Poza tym dopracowano technologię produkcji, dzięki czemu nowego materiału może być też nieco mniej, a jednocześnie rama pozostaje sztywna i wytrzymała. Szczególnie duże oszczędności wagowe udało się zyskać na widelcu, który jest teraz wykonany jako jeden element, a brak łączeń pozwoliło znacząco zmniejszyć ilość karbonu potrzebnego do jego wytworzenia. Co istotne, w kontekście samej sztywności rower też odrobinę zyskał pomimo tak obfitego odchudzenia. W kontekście samej ramy – i tego, który czynnik miał największy udział w odchudzaniu – dokładne liczby nie padły, ale naszym zdaniem największą rolę w tak znacznym spadku masy mają nowe kształty i profile rur. Rama optycznie bardzo wyraźnie schudła. Oczywiście nadal wizualnie rower nawiązuje do dotychczasowego, ale ewidentnie widać, że jest potężnie odchudzony, a poszczególne elementy ramy są mniejsze i bardziej smukłe... pewnie dlatego wspomniane wcześniej szpiegowskie zdjęcia zdawały się ukazywać Emondę z IsoFlow. 

 

 

Szybkość, jak dotychczas

Trek Madone od lat stanowił jeden z najbardziej charakterystycznych i najszybszych rowerów aero na rynku. Ważne więc, żeby podkreślić, że pomimo całego odchudzenia nowa generacja nic nie straciła ze swojej aerodynamiki. To nadal tak samo szybki bolid... z tą różnicą, że dodano mu wspinaczkowego animuszu i masę komfortu, o czym powiemy za chwilę. Z kolei jeśli porównamy premierową Madone do Emondy to zysk na godzinie jazdy wynosi aż 77 sekund. To jest magia aerodynamiki! Warto jeszcze powiedzieć, że rower prezentuje się naprawdę dobrze. Oczywiście jego aerodynamiczne DNA widać gołym okiem, ale przy okazji jego linia stała się bardziej tradycyjna i z pewnością zadowoli szeroką grupę odbiorców. Również te osoby, który nie lubiły przytłaczającego wyglądu ultra-spłaszczonych aero rowerów. Ten z całą pewnością taki nie jest! Możecie zresztą ocenić to na zdjęciach. 

 

 

W kontekście szybkości warto powiedzieć jeszcze o dwóch rzeczach. Po pierwsze nowy kokpit w Madone SLR utrzymuje bardzo podobną geometrię, co dotychczasowy. Mamy więc do czynienia z wyraźną flarą, która zawęża kierownicę o 3 cm w chwycie górnym względem dolnego. Czyli np. nasza testowa Madonka miała w dolnym chwycie 42 cm, a w górnym 39 cm. To świetne rozwiązanie, które łączy pełną kontrolę szerszego dolnego chwytu z możliwością lepszego poskładania się w pozycji na łapach lub aero hoods. Trek podaje, że ta kierownica to 15 Watów oszczędności dzięki bardziej zbitej sylwetce kolarza, czyli jeśli wziąć pod uwagę Emondę, która takiej flary nie miała, to do wspomnianych 77 sekund można dodać kolejne!

 

 

Druga ,,szybka" nowość to specjalne aerodynamiczne bidony oraz dedykowane do nich koszyki RSL, które Trek przygotował przy okazji premiery nowego modelu. Korzystanie z nich oczywiście nie jest konieczne, ale warte z punktu widzenia oszczędności. Badania w tunelu aerodynamicznym wykazują, że dzięki ich zastosowaniu można zaoszczędzić dodatkowe 3 Waty, co nie jest ogromną, ale nadal wymierną korzyścią. 

 

 

Większy komfort

Szybkość i lekkość to dwie najważniejsze cechy, które bierzemy pod uwagę myśląc o rowerze szosowym przeznaczonym do ścigania. Nie zapominajmy jednak, że komfort również jest ważny. W końcu im dłuższy dystans wyścigu, tym większe znaczenie ma to, jak bardzo ,,wytrzepie" nas po drodze. Co ciekawe, to właśnie tutaj zyski są największe. Nowa Madone względem poprzedniej jest o 80% bardziej komfortowa! Ta liczba wydaje się abstrakcyjnie wysoka, ale faktem jest, że podczas testowych jazd czuć było, że rower tłumi wibracje na niespotykanym dotychczas w rowerach aero poziomie. Pytanie też, jak nazywać teraz Treka Madone, skoro jest szybka jak rower aero, ale już wcale tak nie wygląda… to pozostaje na pewno do dyskusji. My nazywamy tego typu rowery ,,aero all-rounder”. 

 

 

Co ciekawe, względem Emondy również jest wygodniej – dokładnie o 24%. Nie mniej ważne w całej tej układance są opony. Jeśli ktoś chce, to można pójść w bardzo szerokie ogumienie. Madone ósmej generacji pomieści opony do 33 mm realnej szerokości. Fabrycznie rower toczy się na oponach 28 mm i pod ten rozmiar rama została zoptymalizowana aerodynamicznie. Choć na marginesie – nowy opony Bontrager RSL, które były w naszym testowym rowerze, czyli cottony tubeless ready w nominalnym rozmiarze 28 mm na obręczach Bontrager (23 mm inner) wyglądały spokojnie na 30 mm. Niestety nie mieliśmy ze sobą suwmiarki, aby to potwierdzić W każdym razie dobry był to zestaw!

 

 

Co jeszcze?

Kropką nad i w premierowym Treku jest nowy kokpit, który - choć ma bardzo podobną geometrię do poprzedniego - optycznie wyraźnie schudł. Wypłaszczenie na górze ma znacznie mniejszą powierzchnię, która zdaje się wyraźnie poprawiać tłumienie drgań, a przy okazji ,,lekki" wygląd tego kokpitu bardzo pasuje do ramy o mniej obszernych przekrojach. Z punktu widzenia serwisu i obsługi roweru warto wspomnieć, że mamy tu suport w standardzie T47, a hak tylnej przerzutki to UDH.

 

 

Na szczycie kolekcji tradycyjnie stoją topowe modele oparte o ramy SLR, ale w ofercie będą również modele Madone SL zbudowane na ramach z węglowego kompozytu OCLV 500. W nowej generacji linia SL wydaje się być szczególnie warta uwagi, ponieważ frameset jest cięższy od SLR jedynie o 250 gramów, co oznacza, że tym samym jest lżejszy niż dotychczasowa Madonka SLR i o 175 gramów lżejszy od Emondy SL! Dodatkowo ramy SL są przygotowane pod wewnętrzne prowadzenie pancerzy do mechanicznych napędów, czego nie spotkamy w topowej ramie SLR.

 

 

Podczas wyboru roweru dla siebie warto wiedzieć, że nadal spotkamy tu geometrię H1.5, jednak korekcie uległa rozmiarówka. O ile w poprzedniej odsłonie Madonki niektóre rozmiary nieco się nakładały, o tyle tutaj zostało to bardziej uporządkowane i nie powinno być już tego problemu. Z pewnością ułatwi to wybór.

 

Linia modelowa 

W ofercie znajdziemy dwie platformy, czyli topową SLR oraz tańszą SL. SLR dostęna jest w opcjach 9 i 7, gdzie dodatkowo możemy wybierać między specyfikacjami na Shimano Di2 i SRAMie AXS. Natomiast w gamie SL dostępne są modele 7, 6 i 5. Pierwsze dwie, czyli SL7 i SL6 mają osprzęt elektroniczny, natomiast podstawowa SL5 mechaniczny. Wszystkie modele oraz ceny można sprawdzić na stronie www.trekbikes.com.

 

Pierwsze wrażenia z jazdy

Podczas premierowego eventu udało nam się zrobić dwie całkiem solidne jazdy. Prezentacja odbywała się w terenie, gdzie dominowały górskie długie podjazdy, ale można było też znaleźć trochę nieco bardziej płaskiego, falującego terenu. Było więc gdzie się rozpędzić i gdzie ,,przytrzymać" prędkość. Dało się też sprawdzić jakość prowadzenia na krętych zjazdach i to, czy faktycznie zapowiadaną lekkość czuć na podjazdach. Miłym akcentem był też jeden dość długi zjazd o spękanej i dziurawej nawierzchni, gdzie łatwo było o weryfikacji tłumienia wibracji. 

 

 

Na początek szybkość, bo to ona od lat jest drugim imieniem Madone. Oczywiście nie jesteśmy laboratorium pomiarowym, ale czuć, że tu para nie idzie w gwizdek, a podczas jazdy w terenie pofałdowanym i płaskim rower dobrze utrzymuje prędkość i można poczuć, że ten zestaw po prostu nas niesie. Dopracowaną aerodynamikę i skuteczne napędzanie było też dobrze czuć podczas zjazdów, gdzie nowy Trek bardzo skutecznie nabierał prędkości. Aspekt bycia szybkim nie spowodował tu jednak żadnego zdziwienia, bo każda poprzednia Madonka też była bardzo szybka...

 

 

W naszej opinii, którą udało się zbudować podczas dwóch pierwszych przejażdżek, najfajniejsze jest to, że w prowadzeniu, przyspieszaniu, czy skręcaniu totalnie nie czuć, że mamy do czynienia z jednym z najszybszych aerodynamicznie rowerów na rynku. Kombinacja lekkości i dynamiki z tym, jak skutecznie Madone tłumi wibracje sprawia, że ma się wrażenie jazdy na klasycznej lekkiej szosie. To chyba najbardziej uderza podczas kręcenia kilometrów. Z jednej strony czujesz, że dysponujesz bardzo szybkim rowerem, a jednocześnie w górach zachowuje się on i daje feedback od nawierzchni w sposób bardziej typowy dla lżejszej wspinaczkowej szosy. To oczywiście jedynie pierwsze odczucia, ale bez dwóch zdań nowy Trek zachęca do szybkiej jazdy, a przy tym bardzo uderzyło nas jak mocno uniwersalny jest to rower! 

 

 

Do tego już pierwsze kilometry pokazały, że ten sprzęt dobrze się czuje na wysokich prędkościach. Akurat na szosach, którymi się poruszaliśmy mało było bardzo szybkich zjazdowych fragmentów. Maksymalnie udało nam się rozpędzić do nieco ponad 70 km/h, ale pewność i spokój, z jakimi rower się przy tej szybkości zachowywał zwiastują, że granice są znacznie, znacznie wyżej. Mamy nadzieję, że wkrótce uda nam się ściągnąć ten sprzęt na testy, bo zdecydowanie czujemy niedosyt i chcemy więcej! 

 

Strona producenta: www.trekbikes.com