Decyzją CAS-u hiszpański kolarz został skazany na dwa lata zawieszenia za obecność clenbuterolu w badanych próbkach. Sprawa jest szeroko komentowana w mediach. Jak wyglądają fakty?
Jak to się stało
Po raz pierwszy o całej historii opinia publiczna dowiedziała się we wrześniu 2010 roku, niemal w dwa miesiące po zakończeniu Tour de France. Okazuje się, że Alberto posiadał minimalne wartości specyfiku w obydwu próbkach pobranych od niego podczas dnia przerwy 21 lipca. W lutym Królewski Hiszpański Związek Kolarski (RFEC) postanawia uniewinnić swego kolarza - Contador powołuje się na fakt, że zakazany związek trafił do jego organizmu po spożyciu zainfekowanego mięsa wołowego. Miesiąc później Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) oraz Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) postanawiają wnieść do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) odwołanie w tej sprawie. Zapadnięcie wyroku było odwlekane od kwietnia 2011 r., a ostateczny zapadł dopiero 6 lutego 2012 r. Cała sprawa toczyła się półtora roku, podczas którego Alberto nadal się ścigał, ale żył w ciągłej niepewności i oczekiwaniu na wyrok.
Przez ten czas trzyosobowe gremium CAS-u (na czele z Izraelczykiem Efraimem Barakiem) sporządziło niemal stustronicowy raport dotyczący sprawy. Jego najważniejsza wytyczna, to fakt wykrycia w próbkach clenbuterolu i skazanie w związku z tym kolarza za złamanie przepisów antydopingowych. CAS odwoływał się również do tego, że Hiszpania znana jest z wysokiej jakości mięsa i nie zanotowano do tej pory przypadku pozytywnego wyniku na clenbuterol u innego sportowca spożywającego wołowinę z Półwyspu Iberyjskiego. Odrzucono również tezę, że pochodzi on z dokonanej transfuzji krwi, chociaż w próbce stwierdzono także obecność plastyfikatorów (związków używanych w workach, w których przechowywana jest zakonserwowana do przetoczenia krew). W oficjalnym komunikacie CAS przyznaje, że nielegalna substancja mogła trafić do organizmu kolarza po spożyciu zanieczyszczonego preparatu dietetycznego. Większość komentatorów nie jest jednak przychylna temu stwierdzeniu, argumentując swoje stanowisko faktem, że wszystkie przyjmowane przez kolarzy tej klasy preparaty są szczegółowo badane na obecność środków dopingujących.
Kolarz został zawieszony do sierpnia obecnego roku, ponieważ w tym wypadku kara dwóch lat zawieszenia liczona jest od momentu zajścia zdarzenia, a nie zapadnięcia wyroku.
Gdy nie wiadomo o co chodzi...
Oprócz kary zawieszenia na Księgowego została również nałożona kara finansowa. Kolarz będzie musiał zapłacić 2,485 mln euro oraz oddać 70% swoich dochodów z rocznego kontraktu. Te drugie są wstępnie szacowane na ok. 5mln euro (100% wynosi więc ok. 7,1mln euro). Zostają również anulowane zwycięstwa w wyścigach, które Alberto zdążył wygrać od feralnego 21 lipca 2010 roku (m.in. Tour de France 2010 i Giro d`Italia 2011).
Zwycięstwa w poszczególnych wyścigach zostają tym samym przyznane zawodnikom, którzy podczas nich zajęli drugie miejsca za Alberto. Do najbardziej spektakularnych należą Giro 2011, które trafia w miejsce trofeów Michele Scarponiego, oraz TdF 2010, który pada łupem Andy Schlecka. Jednocześnie obydwaj zawodnicy przyznają, że zwycięstwo odniesione w taki sposób smakuje zdecydowanie gorzej i woleliby odnieść je na trasie. Młodszy z bracki Schlecków dodaje ponadto, że jeśli w tym roku wygra Wielką Pętlę, to będzie to jego pierwsze prawdziwe zwycięstwo w tym wyścigu.
Szeroka debata
Zarówno w trakcie całej sprawy jak i po ogłoszeniu ostatecznego werdyktu, komentarze nie gasną. Większość świata kolarskiego jest oburzona, szczególnie faktem zbyt długiego przeciągania się procesu.
Eddy Merckx, według wielu najlepszy kolarz w historii tego sportu, uważa że to "kolejny cios dla kolarstwa.". Jednocześnie stwierdza, że "życzyłby sobie, aby również w innych dyscyplinach szukano mikroskopijnych śladów clenbuterolu.". Dyrektor sportowy Saxo Banku, Bjarne Riis, również nie kryje rozczarowania i jednoznacznie stwierdza, że "życzył sobie innego wyroku".
Swojego kolegi z peletonu bronią również inni zawodnicy. Carlos Sastre uważa, że w wyroku "brak jest logiki". Pedro Delgado, zwycięzca TdF 2008, któremu również udowodniono doping, uważa że "wymiar kary jest zbyt duży i kolarz mniej rozpoznawalny byłby traktowany bardziej ulgowo".
Prezydent WADA, John Fahey, podkreśla, że również życzył sobie wyższego wyroku. Niemniej jednak dodaje, że „sprawa była bardzo skomplikowana sprawa, a akta liczyły sobie 4000 stron”. Ubolewa również nad faktem, że „w pierwszej instancji nacisk wywarł hiszpański rząd i związek uniewinnił Contadora.” Przez ten fakt wyrok opóźnił się, ponieważ WADA musiała złożyć odwołanie, co znów odwlekło wyrok w czasie.
Na całym zdarzeniu najbardziej straci nie tylko Contador, ale również jego ekipa. Przejście Alberto do Saxo Banku przyniosło drużynie dużą ilość punktów, dzięki której uzyskała licencję World Tour. Obecnie UCI ma ponownie zgłosić wniosek do komisji licencyjnej o rozpatrzenie tego przypadku. Istnieje prawdopodobieństwo, że werdykt będzie niekorzystny i Riis będzie musiał zrezygnować z udziału w zawodach kalendarza World Tour. Nie wiadomo jak w tej sytuacji potoczą się losy Rafała Majki oraz Jarosława Marycza, którzy są zawodnikami ekipy. Mamy jednak nadzieję, że polscy kolarze poradzą sobie w nowej sytuacji.
Co na to Alberto
Na konferencji prasowej, która odbyła się w dzień po ogłoszeniu wyroku, hiszpański kolarz nie krył rozczarowania. Uważa, że kara jest zbyt surowa jak na popełniony czyn. Jednocześnie stwierdza, że nie stosował celowo środków dopingujących, a clenbuterol znalazł się w jego krwi po spożyciu zakażonego mięsa wołowego. Podobnie mówił Bjarne Riis, który towarzyszył kolarzowi podczas konferencji. Alberto wyraził ubolewanie z powodu długiego czasu, który był potrzebny trybunałowi do ogłoszenia wyroku. Podkreśla, że ucierpiał na tym nie tylko on, ale również jego rodzina. Jednocześnie dodaje, że nie zamierza kończyć z kolarstwem, a wręcz przeciwnie - po powrocie będzie z jego większą determinacją będzie się ścigał, aby udowodnić, że prezentuje czyste kolarstwo.
Kontrakt z ekipą Saxo Bank zostaje jednak unieważniony, ze względu na niemożność uczestniczenia zawodnika w wyścigach kolarskich.
Podsumowanie
Wyrok skazujący dla Alberto Contadora z pewnością nie poprawi medialnego wizerunku kolarstwa. Abstrahując od słuszności werdyktu, należy mieć na uwadze fakt, że sprawa nazbyt się przeciągała. Reakcje światka kolarskiego oraz mediów byłyby zupełnie inne, gdyby werdykt zapadł jeszcze w tym samym roku, w którym wykryto nielegalną substancję.
Jednocześnie jednak decyzja ta skłania do zastanowienia się nad innymi dyscyplinami sportu. Czy rzeczywiście tylko w kolarstwie tak nagminnie łamane są przepisy antydopingowe? Wydaje się, że w tej dyscyplinie poczyniono już niemal wszystkie kroki w celu złapania nieuczciwych zawodników.
Cała sprawa odbiła się szerokim echem w mediach, ponieważ dotyczy jednego z najlepszych zawodników na świecie. Z pewnością nie stanowiłaby takiej pożywki dla dziennikarzy, gdyby chodziło o mniej znanego kolarza. Czy wyrok byłby wówczas inny? Precedens będzie stanowił podstawę do kolejnych wyroków w podobnych sprawach i należy liczyć się z faktem, że każdy przypadek wykrycia nielegalnej substancji, nawet w marginalnym stopniu, będzie się kończył dyskwalifikacją zawodnika. Czas pokaże, w jaki sposób decyzja w sprawie Contadora wpłynie na zawodników potencjalnie biorących doping oraz na politykę drużyn kolarskich w organizacyjnych oraz prawnych aspektach ich działalności. Ostatecznie jednak na całym zdarzeniu stracą przede wszystkim zawodnicy, którzy nie wydają się być na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o respekt ze strony kolarskich organizacji.
Foto: Sirotti
Contador a sprawa kolarska
Decyzją CAS-u hiszpański kolarz został skazany na dwa lata zawieszenia za obecność clenbuterolu w badanych próbkach. Sprawa jest szeroko komentowana w mediach. Jak wyglądają fakty?<br />