Cadel Evans (BMC Racing) zapewnił sobie zwycięstwo w tegorocznym Tour de France. Po dzisiejszej czasówce Australijczyk ma ponad półtorej minuty nad Andy Schleckiem (Leopard Trek). Przed startem czasówki w Grenoble najważniejszym pytaniem, jakie zadawali sobie niemal wszyscy kibice, było to, czy Cadel Evans zdoła odrobić prawie minutową stratę do rywala. Australijczyk jest znacznie lepszym czasowcem, ale już nie raz w historii Tour de France skazanemu na pożarcie liderowi udawało się obronić prowadzenie.
Evans jednak potwierdził znakomite umiejętności jazdy na czas i nie tylko odrobił 57-sekundową stratę, ale dołożył kolejne kilkadziesiąt sekund do swojej przewagi w klasyfikacji generalnej.
Na mecie Australijczyk był w znakomitym humorze – „dajcie mi choć jeden powód, dla którego nie miałbym być” – mówił, pytany o to, czy jest szczęśliwy, „pracowałem na to zwycięstwo przez dwadzieścia lat mojej kariery. W ubiegłym roku Aldo Sassi powiedział, że skoro wygrałem Mistrzostwa Świata, to jestem kolarzem kompletnym, ale stać mnie na wygranie Wielkiego Touru, właśnie Tour de France” – opowiadał Evans, który zwycięstwo zadedykował zmarłemu w ubiegłym roku Sassiemu, z którym współpracował od 2001 roku. Evans już dwukrotnie był blisko zwycięstwa w Tour de France, w 2008 i w 2010 roku, kiedy zakładał koszulkę lidera wyścigu, ale pech nie pozwalał mu wygrać wyścigu. „Na mój sukces składa się praca wielu osób, którym chciałbym podziękować za ich wkład” – dodał.
Rozczarowany i smutny był z kolei wielki przegrany tego etapu – Andy Schleck (Leopard Trek). Luksemburczyk rozpoczynał etap z 57-sekudnową przewagą nad Evansem, ale skończył go ze stratą 1.34. Schleck, który miał nadzieję na zwycięstwo w wyścigu i zapewniał, że obroni się przed Evansem, nie krył rozczarowania. „Oczywiście, jestem zawiedziony. Ale mam dopiero 26 lat i wiele lat ścigania przed sobą” – powiedział młodszy z braci Schleck, „nie czuję się przegranym, wrócę tu za rok, żeby walczyć. Na pewno gratulację należą się Cadelowi Evansowi, który pojechał znakomitą czasówkę i pokazał, że zasłużył na zwycięstwo w wyścigu” – powiedział Schleck, który spadł w klasyfikacji generalnej na drugie miejsce. Trzeci jest jego brat Frank.
Czasówkę wygrał natomiast jeden z faworytów tej próby, Tony Martin (HTC-Highroad). Choć Niemiec skorzystał na lepszych niż rywale warunkach pogodowych, to jednak jego zwycięstwo było przekonywujące.
„Czułem się znakomicie na starcie etapu” – mówił zwycięzca, „szybko złapałem odpowiedni rytm, na podjazdach i na zjazdach utrzymywałem równe tempo. Kiedy jednak zobaczyłem, że Evans ma bardzo dobre czasy, zaniepokoiłem się i zastanawiałem się, czy mnie pokona. Ale udało się, spełniłem swój cel, jakim było zwycięstwo na Tour de France” – powiedział.
Do udanych ten etap zaliczy też Pierre Rolland (Europcar), który stał przed trudnym zadaniem obrony białej koszulki. Francuz musiał walczyć z Reinem Taaramae (Cofidis), Mistrzem Estonii, nad którym miał 1.33 przewagi, ale Estończyk znacznie lepiej jeździ na czas. „Od początku jechałem bardzo dobrze, moje nogi kręciły znakomicie i uzyskiwałem bardzo dobre międzyczasy. Ale dopóki nie przekroczyłem linii mety, nie mogłem być pewny, że pokonam Reina” – powiedział Rolland, który przegrał co prawda z Taaramae o 47 sekund, ale zachował koszulkę lidera klasyfikacji punktowej.
Fot.: Sirotti
Tour po 20. etapie
Wypowiedzi i komentarze po 20. etapie Tour de France
Cadel Evans (BMC Racing) zapewnił sobie zwycięstwo w tegorocznym Tour de France. Po dzisiejszej czasówce Australijczyk ma ponad półtorej minuty nad Andy Schleckiem (Leopard Trek).