Tour po 3. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 3. etapie Tour de France

Drukuj

Ekipa Garmin-Cervelo idzie za ciosem. Po zwycięstwie na etapie jazdy drużynowej na czas, Tyler Farrar dał swojemu zespołowi drugie z rzędu zwycięstwo, a sam odniósł pierwsze zwycięstwo w Wielkiej Pętli, które zresztą zadedykował Wouterowi Weylandtowi. 

Ekipa Garmin-Cervelo idzie za ciosem. Po zwycięstwie na etapie jazdy drużynowej na czas, Tyler Farrar dał swojemu zespołowi drugie z rzędu zwycięstwo, a sam odniósł pierwsze zwycięstwo w Wielkiej Pętli, które zresztą zadedykował Wouterowi Weylandtowi. Podobnie jak wczoraj, także dziś ekipa Garmin-Cervelo perfekcyjnie rozegrała swój wyścig. „Myślę, że dziś pokazaliśmy, że mamy mocny pociąg. Na finiszu pracował najpierw David Millar, potem Thor HUshovd i wreszcie Julian Dean, pokazaliśmy, że jesteśmy naprawdę mocni” – powiedział po wyścigu zwycięzca, „czekałem na tę chwilę od 2009 roku i wreszcie się udało, to spełnienie moich marzeń. Zwycięstwo jest dla Woutera, to jest ogromna strata dla mnie. Ostatnie dwa miesiące były dla mnie bardzo ciężkie, ale chciałem tu przyjechać i zrobić coś dla niego. Dlatego cieszę się, że mi się udało” – mówił Farrar po etapie.

Zwycięzca 1. etapu, Philippe Gilbert (Omega Pharma-Lotto), liczy na kolejny sukces etapowy. „Mam nadzieję znowu wygrać” – mówił o czwartym etapie z metą na Mur de Bretagne, „ale tym razem, choć finisz będzie pod górę, sytuacja może być całkiem inna. Alberto Contador stracił sporo czasu do najgroźniejszych rywali i być może właśnie tam będzie chciał odrobić część. Dlatego mam zamiar trzymać się jego koła, jeśli będzie to możliwe” – powiedział Belg, który do czwartego etapu przystąpi w koszulce w grochy, jako najlepszy góral wyścigu.

Cadel Evans (BMC Racing), który do lidera wyścigu, Hushovda, traci tylko sekundę, ma nadzieję, że na 4. etapie uda mu się założyć koszulkę lidera wyścigu. Dwukilometrowa wspinaczka na metę jest dobrą okazją dla górali, by zdobyć kilka cennych sekund, a dla Evansa, by założyć maillot jaune po ra siódmy w karierze – „musimy trzymać się z przodu, tak jak na 1. etapie” – powiedział Evans, który zajął wtedy drugie miejsce, za Gilbertem, wyprzedzając grupkę prowadzoną przez Hushovda, „tylko taka jazda może dać dobre rezultaty”.

Zmiana systemu punktowania na lotnych premiach sprawiła, że w jeszcze połowie etapu sprinterzy toczą zaciętą walkę. Thor Hushovd (Gramin-Cervelo) i Mark Cavenedish (HTC-Highroad) walczyli, zdaniem sędziów, zbyt ostro. Norweg zmienił tor jazdy, zajeżdżając drogę rywalowi, natomiast Cavendish potraktował Hushovda z byka, za co obaj zostali zdyskwalifikowani na lotnym finiszu.

Cavendish, który na finiszu w Redon był piąty, po tym jak jego ekipa pogubiła się na ostatnim kilometrze, nie traci nadziei na zwycięstwo – „wiem, że ludzie myślą, że nie jestem w formie i przegrałem, bo jestem słaby. Ale drużyna wykonała bardzo dobrą pracę, po prostu Garmin nas zepchnął w końcówce, a ja na ostatnich metrach byłem przyblokowany pomiędzy Rojasem i Feillu, który jechał dość nerwowo i nie chciałem pakować się w kłopoty” – tłumaczył się Brytyjczyk, zwycięzca 15 etapów na Wielkiej Pętli.

Trzecie miejsce na mecie dało Jose Rojasowi (Movistar) prowadzenie wklasyfikacji punktowej. Choć Hiszpanie cieszą się z prowadzenie, to jednak nie zamierzają bronić zielonej koszulki. „Ta koszulka to pewnego rodzaju pociecha dla nas” – mówił portalowi cyclingnews Yvon Ledanois, dyrektor sportowy ekipy, w której ostatnio dochodziło do przykrych wypadków – śmierci Xaviera Tondo i groźnego wypadku Mauricio Solera. „Ale nie zamierzamy walczyć o jej utrzymanie. Faworytem na czwartym etapie będzie Philippe Gilbert i pewnie będziemy musieli oddać koszulkę” – dodał. W klasyfikacji punktowej Rojas ma 60 punktów, za nim jest Farrar z 58 punktami i Gilbert, który zgromadził 52 punkty.

Czwarty etap wyścigu, liczący 172,5km, kończyć się będzie dwukilometrowym podjazdem o nachyleniu 6,9%, co może być dobrą okazją dla faworytów wyścigu, do urwania kilku sekund rywalom.

Fot.: Sirotti