GdI: Wielu pretendentów, żadnego pewniaka

Faworyci 93. Giro d'Italia

Drukuj

Startujący jutro wyścig Giro dItalia nie ma jednego murowanego faworyta. Za to grupa kolarzy, którzy będą walczyć o zwycięstwo jest dość spora.<br />

Startujący jutro wyścig Giro d’Italia nie ma jednego murowanego faworyta. Za to grupa kolarzy, którzy będą walczyć o zwycięstwo jest dość spora.
Zwycięzca z ubiegłego roku, Denis Mienszow (Rabobank) w tegorocznym wyścigu nie wystartuje. Drugi na podium w Rzymie, Danilo Di Luca, został zawieszony, natomiast trzeci zawodnik w klasyfikacji generalnej – Franco Pellizotti (Liquigas) ma problemy z UCI i także nie stanie na starcie w Amsterdamie. Oznacza to, że wszyscy kolarze z podium poprzedniej edycji będą w tym roku nieobecni. Kto wykorzysta tę szansę?

Pretendentów do różowej koszulki jest wielu, choć żaden nie ma zdecydowanej przewagi nad swoimi rywalami. Wszyscy mają za to ogromną ochotę na triumf.

Ivan Basso, Damiano Cunego, Cadel Evans, Stefano Garzelli, Carlos Sastre, Gilberto Simoni i Alexandre Vinokourov to kolarze, z których każdy może wygrać rozpoczynający się w sobotę wyścig.

Teoretycznie, biorąc pod uwagę nieobecność pierwszej trójki z zeszłego roku, największe szanse powinien mieć Carlos Sastre (Cervelo TestTeam), który wtedy był czwarty. Hiszpan, mimo iż jest znakomitym kolarzem, posiadającym wszelkie możliwości ku temu by stanąć na najwyższym stopniu podium – co udowodnił chociażby podczas Tour de France w 2008 roku – w tym sezonie ścigał się jednak bardzo mało, przez co może mu brakować wyścigowego tempa. „Myślę, że ostatni tydzień będzie najważniejszy, dlatego mam nadzieję, że do tego czasu moja forma będzie dobra” – powiedział Sastre.


Włosi największe nadzieje pokładają oczywiście w Ivanie Basso (Liquigas). Pozbawiona Pellizottiego ekipa będzie teraz grać wyłącznie na Basso. Włoch w ubiegłym roku pojechał solidny wyścig, zajmując piąte miejsce, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest to ten sam Basso z 2006 roku, kiedy to wygrywał Giro. Nam powinno szczególnie zależeć na dobrym występie Włocha, gdyż to oznaczałoby, że Sylwester Szmyd dobrze wykonał swoją pracę. „Moja forma nie jest jeszcze taka, jaką bym sobie życzył” – powiedział na konferencji prasowej w Amsterdamie Basso, „są inni silni kolarze, którzy tak jak ja będą walczyć o zwycięstwo. Pewnie, że chciałbym wygrać, ale być może będę walczył o drugie lub trzecie miejsce” – dodał.


Głośno jest także o Cadelu Evansie (BMC Racing). Dla Mistrza Świata będzie to chyba najlepsza okazja, by wygrać swój pierwszy w karierze Wielki Tour. Był już blisko podczas ubiegłorocznej Vuelty, jednak wtedy, podobnie jak wcześniej, prześladował go pech. Po wywalczeniu tęczowej koszulki Australijczyk nabrał jednak nie tyle pewności siebie, co stał się bardziej przebojowym kolarzem, atakującym i w końcu wygrywającym wyścigi. Doświadczenie w Wielkich Tourach Evans ma ogromne, jednak będzie musiał się mocno napracować, by pokonać rywali, zwłaszcza, że jazda na czas nie jest jego specjalnością, a ta umiejętność może okazać się kluczowa w kontekście podium w Veronie.


Równie często, choć także z nieco innych powodów, mówi się o liderze Astany, Alexandrze Vinokourowie. Kazach, który odsłużył już karę za doping, powraca na trasy Wielkich Tourów, by wygrać. Będzie to dla niego zadanie bardzo trudne, choć w ostatnim czasie pokazał, że formą dysponuje bardzo dobrą, wygrywając Giro del Trentino i Liege – Bastogne – Liege. „Trudno porównywać Liege do Giro. Tutaj góry są znacznie trudniejsze, a te w ostatnim tygodniu być może zbyt trudne dla mnie” – powiedział kolarz Astany. Kazach będzie miał za sobą także silną i przede wszystkim oddaną i ustawioną pod niego drużynę, na którą z pewnością będzie mógł liczyć. „Chciałbym wygrać etap albo założyć koszulkę lidera chociażby na jeden dzień” – dodał.


Silną grupę faworytów będą stanowić Włosi – Stefano Garzelli (Acqua e Sapone) oraz dwaj kolarze Lampre – Damiano Cunego oraz Gilberto Simoni, którzy na trasie Giro spotkają się ponownie po pamiętnym dla nich 2004 roku. Garzelli, który w ubiegłym roku wywalczył koszulkę najlepszego górala, być może będzie chciał się skupić na jej obronie, jednak nie można go wykluczać z grona faworytów do zwycięstwa w całym wyścigu, gdyż w klasyfikacji generalnej Garzelli był siódmy. Nieco inaczej wygląda sprawa z kolarzami Lampre. Simoni, dla którego będzie to pożegnanie z peletonem, nie jest już tym samym kolarzem, który wygrywał Giro dwukrotnie – w latach 2001 i 2003. Simoni zapewnia jednak, że motywację ma ogromną i zamierza walczyć ze wszystkich sił. Cunego z kolei, z kolarza na Wielkie Tour przekształcił się w kolarza bardziej klasycznego, który po ucieczkach jest w stanie wygrywać etapy i tego należy się spodziewać w tym roku. Sam Cunego przyznaje, że to jest jego celem na ten wyścig – „tegoroczny wyścig jest bardzo trudny, a ostatnie etapy mają bardzo ciężkie góry. Moim celem jest wygrana etapowa” – stwierdził Mały Książe. Niewykluczone jednak, że ten duet, dla dobra drużyny, będzie współpracował, by osiągnąć jak najlepszy wynik w klasyfikacji generalnej.

FOTO: Sirotti