Paryż – Nicea co roku przyciąga na start czołowych górali z peletonu, a w tym roku zapowiadał się jako rewanż Alberto Contadora za ubiegłoroczną porażkę. Rewanż w pełni udany, gdyż Hiszpan z Astany sięgnął po zwycięstwo. Wyścig z Paryża do Nicei trwa jednak tylko osiem dni, Tour de France 21, a wsparcie drużyny może się okazać bezcenne podczas Wielkiej Pętli.
Wyścig rozpoczął się od czasówki, na której Contador już miał szanse objąć prowadzenie. Nieco zaskakująco, choć w pełni zasłużenie, zwycięstwo odniósł jednak Lars Boom, młody Holender z Rabobanku, były Mistrz Świata w przełajach i wielokrotny Mistrz Holandii – także w jeździe na czas, który powoli wyrasta na gwiazdę młodego pokolenia. Boom pokazał już, że potrafi jeździć zarówno po górach, jak i na czas, a przed nim jeszcze kampania wiosenna, podczas której zapowiada walkę o czołowe lokaty.
Kolarz Rabobanku założył więc koszulkę lidera po prologu, którą oddał dopiero po trzech kolejnych etapach, dzielnie broniąc się na pierwszym z nich, kiedy to kolarze Caisse d’Epargne rozerwali peleton, zostawiając kilku groźnych rywali – w tym Contadora – kilkanaście sekund za plecami. Zastanawiający jest fakt, że to nie pierwszy raz, kiedy El Pistolero daje się zaskoczyć. Wszyscy pamiętają przecież historię z trzeciego etapu ubiegłorocznego TdF, kiedy to kolarze HTC – Columbia rozerwali peleton, zostawiając Hiszpana z tyłu. Contador może i jest bardzo mocny, ale trzeba przyznać, że czasem brakuje mu wyczucia, które nie raz uratowało jego największego rywala – Armstronga.
Hiszpan nie może też liczyć zbytnio na swoją drużynę. Kiedy na pierwszym etapie zawodnicy Caisse d’Epargne w sile czterech ciągnęli uciekającą grupkę, Contador musiał sam starać się niwelować straty, a po kraksie, dochodzić do peletonu. Astana może i pokazała, że peleton kontrolować potrafi, ale tylko w sytuacjach „niekryzysowych”, kiedy wystarczy nadawać tempo w zasadniczej grupie, by zlikwidować ucieczkę.
Na trzecim etapie rozbłysła gwiazda Petera Sagana. Młody, zaledwie 20-letni Słowak z Liquigas, bez najmniejszych skrupułów ograł bardziej doświadczonych rywali, atakując dość wcześnie, w dodatku na wzniesieniu. Na finiszu także wykazał się największym sprytem, ogrywając Nicolasa Roche z Ag2R i Joaquima Rodriugeza z Katiuszy. Na tym też etapie koszulkę lidera założył Jens Voigt (Saxo Bank), który najwyraźniej problemy związane z koszmarnym upadkiem na ubiegłorocznym Tour de France ma już za sobą.
Na kolejny etapie, królewskim, Contador miał wreszcie pole do popisu i trzeba przyznać, że dał pokaz swoich umiejętności, gubiąc rywali na ostatnich kilometrach podjazdu pod Mende. 10-sekundowa przewaga nad Valverde i Samuelem Sanchezem to niewiele, jednak wystarczyło, by objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Nie tylko koszulka lidera była tego dnia ważna dla Contadora. Kolarz Astany po raz kolejny pokazał, że znajduje się w bardzo dobrej dyspozycji i po zwycięstwie w Volta ao Algarve, także i we Francji, w starciu z mocniejszymi rywalami, jest w stanie sobie poradzić.
Do mety w Nicei pozostały jeszcze trzy etapy, a Contador miał 24 sekundy przewagi nad Valverde. Lider Caisse d’Epargne wiedział, że trudno mu będzie zgubić lidera w górach – bo i wielu miejsc by to uczynić nie było – dlatego też walczył o każdą sekundę bonifikat czasowych. Dlatego też na kolejnym etapie, na którym znów fantastycznym atakiem popisał się Sagan, Valverde odrobił do Contadora cztery sekundy, właśnie na finiszu.
Szósty etap wyścigu pokazał, jak nieprzewidywalne i zarazem piękne potrafi być kolarstwo. Przyzwyczajeni do widoku ucieczki kasowanej na ostatnich kilometrach wyścigu, kibice tym razem mogli oglądać walkę Xaviera Tondo (Cervelo TestTeam) do samej mety, a wytrwałość odpłaciła mu zwycięstwem. Tym razem to peleton się pomylił – o pięć sekund.
Ostatni etap, mimo iż z trzema podjazdami pierwszej kategorii, dla faworytów był remisowy. Wzajemnie przez siebie pilnowani próbowali oszukać rywali, lecz nie mogli przypuścić szaleńczego ataku na pozycję lidera, czy miejsca na podium. Contador obronił prowadzenie i odniósł drugie w swojej karierze zwycięstwo w tym wyścigu.
I Choć na podium stanęli sami Hiszpanie – Contador, Valverde i LL Sanchez – to nie zabrakło też mocnych akcentów francuskich. Drugi etap padł łupem Williama Bonnet (BBox Telecom), a koszulkę najlepszego górala, walcząc o punkty na każdym górskim etapie, wywalczył Amael Moinard (Cofidis), zwycięzca także ostatniego etapu.
Jeśli zaś chodzi o samego El Pistolero to z pewnością jest na dobrej drodze, by sięgnąć po kolejne zwycięstwo w Wielkiej Pętli. Wydaje się być głównym faworytem, jednak sam wyścigu może nie wygrać, a jak na razie liczyć musi tylko na siebie.
FOTO: Sirotti