Smutna historia Pirata

Marco Pantani (13.01.1970 - 14.02.2004)

Drukuj

Włosi nie mają szczęścia do kolarskich legend. Zarówno Fausto Coppi, jak i Marco Pantani, obaj nie bez powodu - uważani za kolarskich geniuszy, zmarli przedwcześnie. Dziś, 14 lutego, mija 6. rocznica śmierci znakomitego Pirata.

Postać Marco Pantaniego u niektórych wywołuje zachwyt i sympatię, u innych pewne oburzenie, bądź niechęć. Włoch był może postacią nieco kontrowersyjną, lecz na rowerze był geniuszem, który po górach jeździł z niezwykłą pasją i łatwością.

Urodził się 13 stycznia 1970 roku w Cesenie w regionie Romagna, jako syn Toniny i Paolo Pantanich. Swoją przygodę z rowerem rozpoczął w wieku 11 lat, kiedy to widząc trenujących młodych kolarzy z klubu G.C. Fausto Coppi di Cesenatico, postanowił pewnego dnia dołączyć od nich. Jechał wtedy na rowerze pożyczonym od mamy, Toniny, jednak nie przeszkodziło mu to we wjechaniu na szczyt wzniesienia jako pierwszy. Wcześniej próbował grać w piłkę nożną, jednak szybko porzucił ten sport.

Na dobre z kolarstwem związał się w 1984 roku. 22 kwietnia, jeszcze jako junior, wygrał po samotnej, górskiej akcji swój pierwszy wyścig - Case Castagnoli di Cesena. Wraz z przejściem do kolejnych kategorii wiekowych Marco jeszcze bardziej górował nad rywalami - zwłaszcza na podjazdach, gdzie nie miał sobie równych.



Właśnie jego umiejętności jazdy po górach przyniosły mu ogromną sławę i zwycięstwa. W 1992 roku wygrał Baby Giro – wyścig dookoła Włoch dla kolarzy do lat 26 bez kontraktów. Ten mierzący 172cm wzrostu i ważący ledwie 57 kg 22-latek już wtedy zachwycał swoimi umiejętnościami, co zaowocowało kontraktem zawodowym z ekipą Carrera.

Rok później zadebiutował w Giro d’Italia, jednak dopiero w 1994 roku pokazał rywalom, na co go stać, wygrywając dwa etapy i w pokonanym polu pozostawiając tak znakomitych kolarzy jak Miguel Indurain, Claudio Chiapucchi czy późniejszego zwycięzcę – Jewgienija Bierzina. Pantani zajął wtedy drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i młodzieżowej, a także był trzecim najlepszym góralem wyścigu. Wtedy też na dobre rozpoczął się złoty okres dla Marco Pantaniego.

Występy w Tour de France przynosiły mu koszulki najlepszego młodzieżowca wyścigu, a także cztery wygrane etapy w latach 94’ i 95’. Jego kariera została jednak na ponad rok zatrzymana z powodu kontuzji, jakiej doznał podczas wyścigu Milan – Turyn w październiku 95’.

Pantani nie miał z resztą szczęścia do kraks. Zarówno wcześniej, jak i po 1995 roku, często doznawał różnego rodzaju kontuzji, które były skutkiem wielu kraks i upadków. Już w 1986 roku Włoch zderzył się czołowo z samochodem, w wyniku czego doznał poważnego urazu śledziony. Rok później, podczas jednego ze sprintów, zahaczył o ciężarówkę na poboczu, czemu zawdzięczał bliznę nad górną wargę. Oprócz tego doznał kilku złamań i rozcięć, które niestety eliminowały go z walki m.in. podczas Giro 93’, 95’ i 97’ oraz Touru w 1996 roku.



Po powrocie do peletonu we wrześniu 1996 roku Pantani nie prezentował jeszcze najwyższej dyspozycji. Dopiero rok 1997 i angaż w ekipie Mercatone Uno przyniósł zwyżkę formy Włocha, znów jednak przerwaną przez kontuzję, jakiej doznał, gdy drogę przebiegł mu czarny kot. Na szczęście Marco powrócił na TdF, gdzie mimo wysokiej dyspozycji i zaciętej walki, musiał uznać wyższość Jana Ullricha i Richarda Virenque. Na osłodę pozostały mu jednak dwa zwycięstwa etapowe.

Rok 1998 to najznakomitszy okres w karierze Marco Pantaniego. Doświadczony już Włoch, który na swoim koncie miał miejsca na podium Giro i Tour’ów, a także brązowy medal MŚ wywalczony w Kolumbii, był głównym faworytem wyścigów we Włoszech i Francji, a w dodatku w tym sezonie nie cierpiał z powodu kraks.

Miał jednak godnych rywali w walce o zwycięstwo. Na GdI toczył zacięty bój z Alexem Zulle i Pawłem Tonkowem, natomiast na TdF Piratowi – który zyskał swój przydomek Il Pirata dzięki bródce, kolczykowi i bandanie, a także brawurowej jeździe - przyszło się zmierzyć z Bobbym Julichem i Janem Ullrichem. W obu tych przypadkach Pantani dopiero w końcówce wyścigu wychodził na pozycję lidera, dokładając przy tym na decydujących górskich etapach po kilka minut najgroźniejszym przeciwnikom. Zwyciężając Giro oraz w Tourze, Pantani został pierwszym od czasów Miguela Induraina kolarzem, który wygrał te dwa wyścigi w jednym sezonie. Jest też ostatnim kolarzem, który tego dokonał i na razie niewiele wskazuje na to, że ktoś Włocha na tym miejscu zastąpi.



Jego sukcesy na nowo przywiodły włoskich kibiców na trasy i przed telewizory, a włoskie kolarstwo nabrało nowego ducha. Do kolejnego sezonu przystępował jako wielki faworyt i pewniak na wyścigi etapowe. Niestety rok 1999 był też, jak się okazało, początkiem upadku Włocha. Będąc liderem Giro, po czterech wygranych etapach i z przewagą ponad pięciu minut nad Paolo Savoldellim, na dwa dni przed metą w Mediolanie został wyrzucony z wyścigu z powodu przekroczenia dozwolonego poziomu hematokrytu. To był początek kłopotów Pantaniego.

Załamany kolarz Mercatone Uno nie wsiadł już na rower w tym sezonie. Stronił od ludzi, zamknął się w swoim domu i rzekomo sięgnął po narkotyki. Wydawało się, że w roku 2000, kiedy wystartował w Giro, jego problemy są już przeszłością, jednak nie był w stanie walczyć z najlepszymi (i wyścig ukończył na 28. pozycji). Przebłysk jego geniuszu kibice mogli oglądać też podczas Tour de France. Włoch co prawda stracił sporo czasu w pierwszych dniach wyścigu (jak to miał w zwyczaju), jednak gdy kolarze wjechali w góry, Pantani odżył. Do historii przeszedł już etap 12. wyścigu kiedy na legendarnej Mont Ventoux Pantani wyprzedził późniejszego zwycięzcę - Lance’a Armstronga. Trzy dni później, na etapie do Briancon, Pirat wygrał po samotnej ucieczce i jego strata do lidera zmalała do nieco ponad 1.30. Czy to był powrót dawnego Marco? Niestety - to było wszystko, na co było go stać. Próbował jeszcze atakować na 16. etapie do Morzine, jednak po wczesnej akcji osłabł i stracił kilkanaście minut, a w efekcie wycofał się z wyścigu.



Kolejne miesiące, a nawet lata, to walka Pantaniego z wymiarem sprawiedliwości i władzami kolarskimi, które oskarżały go o stosowanie dopingu. Pantani, dodatkowo napiętnowany przez media, nie podołał takiej presji i oskarżeniom, przez co startował rzadko i z marnymi wynikami – w latach 01’ i 02’ dwukrotnie wycofał się z Giro. Potem przyszła 8- miesięczna dyskwalifikacja, którą na Pantaniego nałożyła FCI, i która została uchylona przez trybunał arbitrażowy, jednak ślad w psychice kolarza pozostał. Pantani był też oskarżany o stosowanie EPO we wcześniejszych latach swojej kariery – jego poziom hematokrytu z roku 1995 miał wynosić ponad 60% - jednak nigdy nie udowodniono Włochowi stosowania niedozwolonych środków.



Wystartował jeszcze w Giro w 2003 roku i można było mieć nadzieję, że Włoch powoli się odradza. Wyścigu ukończył na 14. miejscu, notując przy tym kilka przyzwoitych miejsc na etapach. Po tym, jak jego drużyna nie została zaproszona na Tour, Marco jeszcze bardziej zamknął się w sobie. Na tyle, że nie było z nim żadnego kontaktu i w końcu został zawieszony przez ekipę Mercatone Uno. Cierpiał na poważną depresję, a jego problemy z narkotykami były coraz większe i sięgał po nie coraz częściej.

14 lutego 2004 roku został znaleziony martwy w pokoju hotelowym w Rimini. Autopsja wykazała zawał serca i obrzęk mózgu, a także sporą ilość kokainy w organizmie Marco Pantaniego. Do tej pory nie ustalono, czy kolarz sam zażył śmiertelną dawkę narkotyków, czy ktoś się przyczynił do jego śmierci.



Co roku w rodzinnym mieście Pantaniego rozgrywany jest wyścig jego imienia - Memorial Marco Pantani. Począwszy od roku 2004 organizatorzy Giro d’Italia jeden ze szczytów górskich dedykują zmarłemu Pantaniemu. W tym samym roku, podczas Tour de France, 16. etap wyścigu – czasówka pod L’Alpe D’Huez – także poświęcony był pamięci Pirata. To właśnie tam Pantani wygrywał w 1995 i 1997 roku i to do Pantaniego należy rekord czasu podjazdu pod ten szczyt.

FOTO: Sirotti

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj