Projektując trasy swych wyścigów na sezon 2009 organizatorzy Wielkich Tourów postawili przede wszystkim na ich oryginalność. Giro d’Italia rozpoczęło się na weneckiej lagunie, i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zakończyło w Rzymie, przez co kluczowe górskie odcinki wyznaczono w Apeninach. Tegoroczna Vuelta a Espana rozpocznie się w holenderskim Assen, zaś po przelocie wyścigowej kolumny do Hiszpanii wyścig pominie ani na chwilę nie zajrzy w Pireneje czy góry Asturii. Włodarze z ASO również wrzucili swój wyścig na nowe tory. 96. Tour de France wystartuje bowiem na dalekim południu, w Księstwie Monako co siłą rzeczy wymogło opracowanie zgoła nieortodoksyjnego programu m.in. bez długiej i płaskiej fazy na północy Francji.
Start już w najbliższą sobotę na Lazurowym Wybrzeżu. Po roku przerwy na pierwszy ogień wraca czasówka, kilkunastokilometrowa niczym w 2000 i 2005 roku. Na półmetku tej 15,5-kilometrowej próby będzie premia górska czwartej kategorii na wzgórzu Beausoleil (205 m. n.p.m.). Wiele wskazuje na to, iż pierwszym liderem Touru zostanie Szwajcar Fabian Cancellara. Następne dwa dni przeznaczone będą dla sprinterów. Drugi etap prowadził będzie z Monako do Brignoles (187 km). Do 130 kilometra w terenie pagórkowatym z czteroma premiami górskimi, w tym tuż po starcie słynny podjazd La Turbie (kat. 3). Trzeci etap z Marsylii do La Grande-Motte (196,5 km) wygląda na łatwiejszy, gdyż w menu znajdują się tylko dwie premie czwartej kategorii i to z dala od mety.
Więcej namiesza etap czwarty czyli drużynowa jazda na czas wokół Montpellier o długości 39 kilometrów i w terenie ledwie pofałdowanym, na której można będzie zyskać lub stracić dwie-trzy minuty. Piąty etap z La Cap d’Adge do Perpignan (196,5 km) będzie wiódł przez najgorętszy region Francji, zaś po drodze zawodników rozgrzeją dodatkowo dwie „hopki” czwartej kategorii. Więcej pagórków będzie na trasie pierwszego z zagranicznych etapów. Odcinek szósty z Gerony do Barcelony (181,5 km) okraszony został pięcioma premiami górskimi, w tym dwoma trzeciej kategorii. Ostatni pagórek znajdować się ma 22,5 km przed metą w katalońskiej stolicy.
„Wielka Pętla” wjedzie w prawdziwe góry na siódmym, najdłuższym etapie. Na trasie rzędu 224 kilometrów z Barcelony do Andorry-Arcalis będzie pięć premii górskich, w tym Coll de la Serra-Seca (7,7 km przy średniej 7,1 %, kat. 1 na 127 km) oraz dobrze znany finał do stacji Arcalis (10,6 km przy 7,1 %, kat HC). Na ósmym etapie z Andorra la Villa do Saint-Girons (176,5 km) będą trzy poważne premie górskie czyli: Envalira (23,2 km przy 5,1 %, kat. HC na 23,5 km), Port (11,4 km przy 5,5 %, kat. 2 na 102 km) oraz Agnes (12,4 km przy 6 %, kat. 1 na 132,5 km), lecz ostatnie 44 kilometry prowadzić będą już tylko w dół i po płaskim. Podobnie wyglądać ma etap dziewiąty z Saint-Gaudens do Tarbes (160,5 km) przy czym góry będą tylko dwie: Aspin (12,3 km przy 6,9 %, kat. 1 na 60,5 km) oraz słynny Tourmalet (17,1 km przy 7,4 % na 90 km). Przeto tak na ósmym jak i dziewiątym etapie trudno oczekiwać śmiałych ataków głównych faworytów.Pierwszy dzień odpoczynku w wyścigu zastanie kolarzy po transferze do Limoges. Druga część zmagań rozpocznie się od etapu z Limoges do Issoudun (194,5 km) z trzema premiami czwartej kategorii na pierwszych 60 kilometrach. Odcinek jedenasty z Vatan do Saint-Fargeau (192 km) również sprzyjać powinien sprinterom wobec ledwie dwóch premii czwartej kategorii. Więcej przeszkód znajdzie się na etapie dwunastym z Tonnerre do Vittel (221,5 km) w postaci pięciu premii czwartej i jednej premii trzeciej kategorii na stromym pagórku Bourmont około 170 kilometra. Na trzynastym etapie wyścig wjedzie w Wogezy. Na 200 kilometrach z Vittel do Colmar znajdzie się pięć górskich premii, w tym: Schlucht (8,9 km przy 4,2 %, kat. 2 na 105 km), Platzerwasel (8,7 km przy 7,6 %, kat. 1 na 138,5 km) i Firstplan (8,4 km przy 5,4 %, kat. 2 na 179,5 km). Czternasty odcinek z Colmar do Besancon (199 km) będzie jedną z ostatnich szans dla sprinterów z uwagi na tylko dwie premie trzeciej kategorii około półmetka. Na piętnastym etapie z Pontarlier do Verbier (207,5 km) rozpocznie się alpejska faza wyścigu. Na początek cztery premie trzeciej kategorii w górach Jury, zaś potem poważniejsze wspinaczki w Alpach: przełęcz Mosses (13,8 km przy 4 %, kat. 2 na 135 km) oraz finał do stacji Verbier (8,8 km przy 7,5 %, kat. 1). Drugi dzień odpoczynku wyznaczono w pobliskim Martigny, skąd nazajutrz kolarze wyruszą na trasę 160,5-kilometrowego etapu szesnastego do Bourg Saint-Maurice. Będzie to trans-graniczny etap pod wezwaniem św. Bernarda, albowiem granicę szwajcarsko-włoską przyjdzie im forsować na przełęczy Grand Saint-Bernard (24,4 km przy 6,2 %, kat. HC na 40,5 km) będącej „dachem” tegorocznego Touru – 2473 m. n.p.m., zaś granicę włosko-francuską na przełęczy Piccolo San Bernardo (22,6 km przy 5,1 %, kat. 1 na 128 km).
Na koniec alpejskiego tryptyku przyjdzie w końcu pora na prawdziwie królewski etap, albowiem na 169,5 kilometrach z Bourg Saint-Maurice do Le Grand Bornand będzie aż pięć poważnych wzniesień, w tym cztery premie górskie pierwszej kategorii tzn. Roselend (18,1 km przy 5,7 % - na 18 km), Saissies (15,1 km przy 6 % - na 56 km), Romme (8,8 km przy 8,9 % - na 140,5 km) oraz Colombiere (7,5 km przy 8,5 % - na 154,5 km). Czasowcy będą mogli się odkuć na pagórkowatej, 40-kilometrowej czasówce wokół Annecy z podjazdem pod Cote de Bluffy (3,7 km przy 6 %) na 28,5 kilometrze. Dziewiętnasty odcinek wydaje się zaś stworzony dla „harcowników”. Na trasie z Bourgoin-Jallieu do Aubenas (178 km) będą dwie hopki czwartej kategorii i przełęcz Escrinet (14 km przy 4,1 %, kat. 2 na 162 km).
Zawodnicy z czołówki klasyfikacji generalnej tego dnia będą odpoczywać by oszczędzić resztki sił na ostatni akord górskiej kampanii tzn. etap dwudziesty z Montelimar na Mont Ventoux (167 km). Na rozgrzewkę będą tu cztery premie górskie, w tym trzy trzeciej kategorii, lecz liczyć się będzie tylko słynna „Góra Wiatrów” o długości 21,1 km i średnim nachyleniu 7,6 %, którą przed trzema tygodniami zdobył nasz Sylwester Szmyd. Po dotarciu na szczyt wszystkim uczestnikom wyścigu pozostanie już tylko wsiąść do superszybkiego TGV i czym prędzej przedostać się pod Paryż. Wyścig zakończy się 164-kilometrowym odcinkiem ze startem w Montereau-Fault-Yonne i finałem na ośmiu rundach przez Pola Elizejskie.
Ogółem na takiej trasie organizatorzy obok trzech czasówek doliczyli się dziesięciu etapów płaskich i pagórkowatych oraz ośmiu odcinków górzystych i górskich. Ilość trudniejszych dni spora, lecz ich jakość co najwyżej średnia. Ale to raczej dobrze bo kibicom gwarantuje większą ilość bezpośrednich starć między głównymi aktorami francuskiego widowiska i zarazem zmniejsza ryzyko, iż jeden wybitnie trudny odcinek przedwcześnie ustawi „generalkę” wyścigu.
Głównym faworytem jest niewątpliwie Hiszpan Alberto Contador z Astany. Po pierwsze ten znakomity góral co raz lepiej jeździ płaskie, długie czasówki – w zeszłym tygodniu został mistrzem swego kraju. Po drugie wygrał trzy ostatnie Wielkie Toury, w których startował. Po trzecie ma u swego boku prawdziwy „dream team”. Nawet Lance Armstrong deklaruje swą pomoc, choć niewykluczone że stosunki między oboma kolegami-rywalami będą równie napięte jak między Gregiem Lemondem i Bernardem Hinault w 1986 roku. Poza takim duetem Johan Bruyneel ma jeszcze w odwodzie takich super-etapowców jak: Niemiec Andreas Kloden, Amerykanin Levi Leipheimer, Ukrainiec Jarosław Popowicz i Bask Haimar Zubeldia. Wśród głównych rywali Contadora (poza Armstrongiem) należy wymienić: Luksemburczyka Andy Schlecka z Saxo Banku, Hiszpana Carlosa Sastre z Cervelo, Australijczyka Cadela Evansa z Silence-Lotto i Rosjanina Denisa Mienszowa z Rabobanku. Ten pierwszy dysponuje bodaj najsilniejszą ekipą po Astanie. Wystartuje w niej jego starszy brat Frank Schleck (z szansami na pierwszą „10”), a także niezmordowani: Szwajcar Fabian Cancellara i Niemiec Jens Voigt. Z kolei obok Sastre pojedzie Hiszpan Jose Angel Gomez-Marchante, Evansa wspierał będzie Belg Jurgen Van den Broeck, zaś Mienszowa wielce utalentowany Holender Robert Gesink.
W gronie kandydatów raczej do szerszej czołówki należy widzieć kogoś z trójki liderów Liquigasu: Roman Kreuziger, Vincenzo Nibali lub Franco Pellizotti. W drugim szeregu asów „stoją” również: Oscar Pereiro i Luis Leon Sanchez z Caisse d’Epargne, Igor Anton i Mikel Astarloza z Euskaltel, Christian Vandevelde i Daniel Martin z Garminu, Kim Kirchen i Michael Rogers z Team Colombia, Vladimir Karpiec z Katiuszy i być może Marzio Bruseghin z Lampre, Stijn Devolder z Quick Stepu czy Vladimir Jefimkin z Ag2R.
Wśród reprezentantów gospodarzy brak kandydata do generalnego podium jak i klasowego sprintera. Dlatego jedno miejsce w czołowej „10” lub dwa-trzy wygrane etapy z ucieczek to chyba szczyt oczekiwań miejscowych kibiców. Wśród Francuzów należy wyróżnić: Davida Moncoutie i Amaela Moinard z Cofidisu, Cyrila Dessel z Ag2R, Christophe’a Moreau i Romain’a Feillu z Agritubel, Pierricka Fedrigo i Thomasa Voecklera z Bbox, Sandy Casara i Jerome’a Coppel z Francaise des Jeux oraz jedynego „stranieri” w tym gronie Sylvaina Chavanel z Quick Stepu.
Faworytem polowania na zwycięstwa etapowe jest nowy król światowego sprintu Mark Cavendish z Team Colombia. Przed rokiem wygrał on aż cztery etapu Touru, zaś tym razem obok licznych zwycięstw Anglik celuje również w zieloną koszulkę. Pomimo absencji Alessandro Petacchiego (na Giro dwukrotnie uprzedził „Manxmana”) groźnych rywali Cavendishovi nie zbraknie. Główni oponenci to: Norweg Thor Hushovd i Niemiec Heinrich Haussler z Cervelo, Włoch Daniele Bennati z Liquigasu, Belg Tom Boonen z Quick Stepu oraz Hiszpan Oscar Freire z Rabobanku. Swoje „trzy grosze” mogą jeszcze dorzucić: Amerykanin Tyler Farrar z Garmin, Bask Koldo Fernandez Euskaltel, Włosi: Angelo Furlan z Lampre (wspierany przez Marcina Sapę) i Filippo Pozzato z Katiuszy, Belg Greg Van Avermaet z Silence czy Australijczyk Stuart O’Grady z Saxo Banku.
Pierwszej odpowiedzi na to kto jest najszybszy udzielą nam etapy do Brignoles, La Grande –Motte i Perpignan. Natomiast wstępnej selekcji wśród faworytów całego wyścigu dokona finałowy podjazd do stacji Arcalis. Wypada sobie jednak życzyć, iż ostateczne wyniki poznamy dopiero na szczycie Mont Ventoux.
FOTO: Sirotti
Mapka: ASO