Niemniej jak mało kto pośród współczesnych asów peletonu łączy obie kluczowe dla sukcesu w wyścigu etapowym umiejętności. Z jednej strony potrafi wygrać czasówkę zyskując cenny czas nad typowymi góralami, zaś z drugiej strony nie daje się zgubić w górach i nierzadko kończy taki odcinek mocnym finiszem. Po trzecie w końcu jak widzieliśmy na Giro lider umie też inteligentnie się bronić, rozgrywając trzytygodniowy wyścig niczym wysokiej klasy szachowy arcymistrz, z których słynie jego ojczyzna. Dziś ten przeszło 31-letni już kolarz ma na swym koncie trzy zwycięstwa w Wielkich Tourach i zaliczyć go trzeba do wąskiego grona faworytów lipcowego Tour de France. Jaka była jego droga na kolarski Olimp?
Trzeci w historii rosyjski zwycięzca Giro d’Italia urodził się 25 stycznia 1978 roku w 300-tysięcznym mieście Orel położonym w południowo-zachodniej Rosji. Jako junior w latach 1993-96 jeździł w słynnym moskiewskim klubie CSKA. Dwa pierwsze sezony w kategorii młodzieżowców przejechał w barwach ekipy Łada Samara. Wtedy też po raz pierwszy błysnął na hiszpańskiej ziemi, wygrywając kataloński wyścig etapowy Volta a Lleida. Drużyna Łady sporo trenowała i startowała za Pirenejami nic więc dziwnego, że jesienią 1999 roku Mienszow trafił na staż do hiszpańskiej ekipy Banesto. Od razu spodobał się menadżerowi Jose Miguelowi Echevarriemu i wiosną 2000 roku był już pełnoprawnym członkiem legendarnej grupy, której pozostał wierny przez kolejnych pięć sezonów.
Odtąd pod okiem wychowawcy Miguela Induraina kariera Mienszowa zaczęła się rozwijać wręcz wzorcowo. Na początek zwycięstwo w mini-Tour de France, potem sukcesy w najpoważniejszych krótszych etapówkach i w końcu już po przeprowadzce do Rabobanku triumfy w wyścigach wieloetapowych. Ale po kolei. Mienszow osiadł w Gorraiz nieopodal Pampeluny znanej z festynu św. Firmina (słynny bieg z bykami), mieście nierozerwalnie związanym z historią drużyny Banesto oraz osobą samego Induraina. Jesienią 2001 roku wzorem swego mistrza Mienszow wygrał Tour de l’Avenir czyli mały TdF dla kolarzy do lat 25. Zwycięstwo zapewnił sobie ostatniego dnia tej imprezy dzięki śmiałej akcji w towarzystwie Badena Cooke’a. Australijczyk wziął etap, zaś Rosjanin wygrał cały wyścig o sekundę przed Florentem Brardem i dziewięć przed Sylvainem Chavanelem. Rok później święcił już jasno w dorosłym peletonie. Podczas Dauphine Libere wygrał etap z metą na legendarnej Mont Ventoux, zaś w „generalce” był szósty. Jego kolega z drużyny Dariusz Baranowski w tej samej imprezie zdobył koszulkę najlepszego górala. Sezon 2003 przyniósł mu pierwszy sukces na trasie „Wielkiej Pętli”, gdy będąc jedenasty w „generalce”, jednocześnie z przewagą ponad 40 minut wygrał klasyfikację młodzieżową Touru. Na początku 2004 roku wygrał w pobliżu domu kwietniową etapówkę Vuelta al Pais Vasco dystansując miejscowych asów Ibana Mayo i Davida Etxebarrię. Jesienią udanie rozpoczął Vuelta a Espana wygrywając piąty etap, zakończony niewielkim podjazdem w miejscowości Morella. Niestety do mety w Madrycie nie dojechał wycofując się na czternastym etapie.
Ponieważ w Banesto na lidera wyrósł Francisco „Paco” Mancebo, więc Mienszow zdecydował się przyjąć ofertę szefów Rabobanku, którzy widzieli w nim następcę niespełnionego w barwach „pomarańczowych” Amerykanina Levi Leipheimera. Wbrew ich nadziejom Mienszow zawodzi jednak na Tourze anno domini 2005. Niemniej podczas Vuelty jest już zupełnie innym zawodnikiem. Wygrywa trudny prolog w Grenadzie dystansując Rika Verbrugghe i Bradleya McGee. Następnego dnia Australijczyk wychodzi na prowadzenie, lecz Mienszow ponownie odziewa się w złoty trykot po zwycięstwie na 48-kilometrowym „etapie prawdy” wokół Lloret de Mar. Jego najgroźniejszym rywalem jest trzykrotny zwycięzca Vuelty Roberto Heras z Liberty Seguros. Rosjanin skutecznie odpiera najlepszego z hiszpańskich górali na etapach do Arcalis, Cerler i Lagos de Covadonga. Jednak bez odpowiedniego wsparcia drużyny gubi się w końcu, wobec frontalnego ataku kolarzy Liberty na etapie piętnastym do Valgrande Pajares. Herasa do zwycięstwa wywozi prawdziwa „armada” świetnych górali: Beloki, Serrano, Vicioso, Igor Gonzalez de Galdeano, Caruso, Scarponi i nasz Darek Baranowski, który w międzyczasie przeszedł z Banesto do Liberty Seguros niczym piłkarz z Realu do Barcelony. Tego feralnego dnia Mienszow stracił ponad 5 minut i jak się wydawało przegrał cały wyścig. Jednak miesiąc po jego zakończeniu w kolarską Hiszpanie uderza piorun. Heras jechał na dopingu i to Mienszow zostaje ogłoszony triumfatorem z nieznaczną przewagą nad Carlosem Sastre i swym niedawnym kolegą „Paco” Mancebo.
Sezon 2006 to kolejne podejście pod Tour de France. Nie ma już Lance’a Armstronga. Dwóch naturalnych następców „Bossa” czyli Jana Ullricha i Ivana Basso przygniata afera Fuentesa i tym samym wyścig staje się bardzo otwarty. Przed Mienszowem otwiera się życiowa szansa, tym bardziej że wygrywa pirenejski etap z metą na Pla de Beret. Jednak w Alpach słabnie z dnia na dzień i ostatecznie spada na szóstą lokatę, co nawet w obliczu późniejszej dyskwalifikacji Floyda Landisa nie daje mu oczekiwanego wyniku. „Wielka Pętla” zdaje się mu nie sprzyjać. Podczas edycji z 2007 roku Mienszow zostaje nawet zdetronizowany z pozycji lidera swego zespołu przez nadspodziewanie mocnego na wszystkich frontach (nawet w czasówce) Duńczyka Michaela Rasmussena. Rosjanin jest w nienajlepszej formie i musi praktykować w roli „gregario di lusso”. Ostatecznie Rasmussen zwany „Kurczakiem” zostaje z wyścigu wycofany w kontrowersyjnych okolicznościach, zaś nasz „Orzeł z Nawarry” sam rezygnuje z dalszej jazdy na siedemnastym etapie. Znów podobnie jak dwa lata wcześniej odżywa jednak na Vuelcie. Sprawę zwycięstwa załatwia sobie praktycznie w ciągu trzech dni. Najpierw jest czwarty w 52-kilometrowej czasówce do Saragossy. Potem drugi za Włochem Leonardo Piepolim w aragońskiej stacji narciarskiej Cerler, zaś następnego dnia wygrywa finisz z 8-osobowej grupki asów na mecie w Andorra-Arcalis. Z Pirenejów wyjeżdża z zapasem ponad 2 minut i pozostaje mu się tylko bronić przed Sastre, Samuelem Sanchezem i Cadelem Evansem co czyni bez trudu.
Przed sezonem 2008, po drugim zwycięstwie na Vuelcie postanowił zmienić swój tradycyjny kalendarz startów i zamiast dubletu Tour – Vuelta obok „Wielkiej Pętli” zaczął celować także w Giro d’Italia. Przed rokiem skończyło się na piątym miejscu w Giro i czwartej (po dyskwalifikacji Bernarda Kohla – trzeciej) lokacie w Tourze. Ubiegłoroczne wyniki świadczyły już o tym, iż Mienszow dojrzał do przejechania dwóch Wielkich Tourów na bardzo wysokim poziomie. Niedawno zakończony wyścig Dookoła Włoch pokazał zaś, iż Rosjanin nadal się rozwija. Z roku na rok jest silniejszy i mądrzejszy taktycznie. O zwycięstwo w Tour de France będzie niezmiernie trudno. W starciu z „dream-teamem” Astany nie jest faworytem, lecz warto pamiętać że jeden wysoki człowiek z Pampeluny ustrzelił już kiedyś magiczny dublet Giro-Tour. Bohater tej opowieści zrobi zaś wszystko co w jego mocy by dorównać swemu idolowi.