Warto walczyć do końca. Udowodnił to dziś Michele Scarponi, który wbrew znanym nam scenariuszom i na przekór peletonowi z powodzeniem uciekał przez ponad 210km i odniósł wspaniałe zwycięstwo etapowe.
Zwycięstwo na Giro to dobra okazja, aby odkupić swoje winy. Scarponi był w przeszłości zamieszany w Operacion Puerto, do czego się z resztą otwarcie przyznał. Po odbyciu 18-miesięcznej kary, Włoch powrócił do peletonu w barwach Serramenti PVC Diquigiovanni, a teraz odniósł największe zwycięstwo w swojej karierze.
„Wczoraj straciłem trochę czasu [do liderów] więc liczyłem, że dziś nie będą mnie gonić” – opowiadał Włoch, „nie spodziewałem się jednak, że mi się uda. Z Kiryienką dobrze współpracowaliśmy, ale w końcówce zostałem sam, więc obawiałem się, że peleton mnie dogoni” – kontynuował. „Po wczorajszej stracie w generalce, to była moja szansa na pokazanie się w wyścigu”.
Liderem po tym dość szybkim i nerwowym etapie pozostał Danilo Di Luca. „Z początku było bardzo ciężko. Tempo było bardzo wysokie i kilku kolarzy próbowało atakować” – ciężar organizowania pościgu spadł m.in. na ekipę Di Luki, LPR, dopiero potem do głosu doszły ekipy sprinterów – „w końcówce niektóre ekipy uwierzyły, że dojdą Scarponiego i narzuciły bardzo mocne tempo” – opisywał przebieg wydarzeń na dzisiejszym etapie i zapowiedział też, że celem jego ekipy jest dowiezienie zarówno koszulki lidera, jak i najlepszego sprintera (obecnie jej posiadaczem jest Di Luca, ale jedzie w niej Alessandro Petacchi) do końca wyścigu.
To, że etap ten nie należał do najłatwiejszych zdają się potwierdzać słowa Lance’a Armstronga. Na swoim blogu Amerykaknin napisał – „to były najbardziej szalone ostatnie 30km wyścigu jakie jechałem. Szybki zjazd, a potem wąskie uliczki. Prędkości dochodziły do 110km/h!”. Kolarz Astany skrytykował na swój sposób organizatorów wyścigu, którzy jutro przewidzieli podobny etap – „nie wiem, czy [takie prędkości] są potrzebne. To jest wyścig kolarski, a nie Moto GP”. Dziś Armstrong, na którego skierowane są oczy wszystkich kibiców, po raz kolejny stracił nieco do czołówki. Na końcowych kilometrach, kiedy goniący ucieczkę peleton rozerwał się, Armstrong został w drugiej grupie i w efekcie stracił 43 sekundy do faworytów wyścigu.
Najszybciej z peletonu, jednak ledwie po drugie miejsce, finiszował Edvald Boasson Hagen (Columbia-Highroad, który zaskoczył nieco czołowych sprinterów. Słów pochwały młodemu Norwegowi nie szczędził sam Alessandro Petachhi, lider klasyfikacji punktowej – „to naprawdę bardzo mocny kolarz” – powiedział Włoch o zwycięzcy wyścigu Gandawa – Wevelgem, „dlatego jego dobra postawa wcale mnie nie dziwi. Może jeszcze dużo osiągnąć” – przyznał Ale Jet.
Jutro obaj panowie będą mieli dobrą okazję do pokazania swoich umiejętności. Kolejny etap, o długości 240km i bez większych wzniesień, kończyć się będzie na wąskich i krętych uliczkach, gdzie sprinterzy z pewnością będą mogli się wykazać.
Liderzy poszczególnych klasyfikacji po 6. etapie:
Klasyfikacja generalna – Danilo Di Luca (LPR)
Klasyfikacja punktowa – Danilo Di Luca (LPR)
Klasyfikacja górska – Danilo Di Luca (LPR)
Klasyfikacja młodzieżowa – Thomas Lovkvist (Columbia-Highroad)
Klasyfikacja drużynowa – Astana
Wszyscy kolarze ukończyli etap
Foto: Fotoreporter Sirotti dla bikeWorld.pl
Giro po 6. etapie
Wypowiedzi i komentarze po 6. etapie Giro d´Italia
Warto walczyć do końca. Udowodnił to dziś Michele Scarponi, który wbrew znanym nam scenariuszom i na przekór peletonowi z powodzeniem uciekał przez ponad 210km i odniósł wspaniałe zwycięstwo etapowe.