95. Tour de France

Czy wreszcie zobaczymy prawdziwą walkę?

Drukuj

<strong><font color="#ffcc00"><font color="#000000" style="background-color: rgb(255,255,0)">Po wspaniałym, ożywczo pięknym Giro dItalia zaserwowanym na drugie śniadanie przychodzi czas na główne danie dnia. </font></font></strong>

Po wspaniałym, ożywczo pięknym Giro d’Italia zaserwowanym na drugie śniadanie przychodzi czas na główne danie dnia. Lekką sałatkę zagryzioną plastrem szynki parmeńskiej zastąpimy wołowiną po burgundzku i czerwonym, mocno wytrawnym winem. Taki już urok Tour de France. Jest ciężki, przytłaczający, co nie zmienia faktu, że za każdym razem równie pyszny.

Nowa jakość nowych bohaterów
Tegoroczna Wielka Pętla ma być inna od poprzednich. O „Erze Armstronga” w peletonie zapomniano już na dobre. O „Operation Puerto” również, choć nie do końca, o czym świadczy absencja Alberto Contadora. Ubiegłoroczny zwycięzca, oczyszczony z zarzutów współpracy z hiszpańskim hematologiem może swoje odsunięcie od startu równie dobrze zawdzięczać byłemu koledze z drużyny. Alexandre Vinokourow „jak głupi” wpadł bowiem rok temu na nielegalnym przetaczaniu krwi, podobnie jak jego rodak Andrei Kachechkin. Choć obecna ekipa Astana, co warto podkreślać za każdym razem, jest spadkobiercą US Postal a nie Libertyn Seguros, ASO, czyli główny organizator wyścigu jest nieugięty. Jakiekolwiek konotacje dopingowe są przez niego niemile widziane. Z drugiej strony dziką kartę otrzymała ekipa Columbia, dawniej High Road, dawniej T-Mobile, dawniej Team Teleksom, czyli drużyna Bjarne Riisa, Erika Zabela i Jana Ullricha. Wyroki Jean Marie Leblanca czy obecnie Chrystiana Prudhommea nigdy nie były zrozumiałe, w związku z tym pozostaje przejść nad nimi do porządku dziennego. 95. Tour de France ma być bowiem areną walki nowych gwiazd kolarstwa. O ile w dwóch ostatnich latach „Wielka Pętla” nie miała wyraźnego faworyta, mówiło się raczej o grupie kolarzy, którzy mogą walczyć o podium, tym razem jest zupełnie inaczej. Trzech zawodników:

Cadel Evans (Silence – Lotto), Alejandro Valverde (Caisse d’Epargne) i Damiano Cunego (Lampre)

wyraźnie zgłasza pretensje do objęcia panowania, przynajmniej na rok. Każdego z nich charakteryzują inne cechy, każdy z nich może zyskać przewagę w innym terenie. Wreszcie każdy z nich ma odmienne słabości.

Evans (trzykrotnie w top10, rok temu na drugim miejscu, niespełna pół minuty za zwycięzcą) to solidny góral, bardzo dobry czasowiec i niesamowity „fighter”, walczący do końca nawet, gdy wydaje się, że jest już przegrany. Jest w odpowiednim wieku (31 lat) i ma odpowiednie doświadczenie, by sięgnąć po zwycięstwo. Dodatkowo aż siedmiu zawodników z jego ekipy zostanie oddelegowanych do pomocy Australijczykowi. Jedynym, który z tego obowiązku będzie zwolniony jest samowystarczalny sprinter, Robbie McEwen. Evans ma w tym roku za sobą bardzo udaną wiosnę (m.in. wygrana etapowe na Mt.Ventoux podczas Paryż – Nicea) oraz drugie miejsce w Dauphine Libere. Tam jednak przegrał z faworytem numer 95. TdF: Alejandro Valverde.

Hiszpan jest młodszy od Australijczyka (rocznik 1980) i również ma za sobą spory bagaż doświadczeń (podium mistrzostw świata, hiszpańskiej Vuelty, wygrane ardeńske klasyki oraz górski etap TdF). W tym roku wygrał już Liege – Bastogne – Legie, klasyfikację generalną Dauphine Libere oraz, zaledwie w ostatnią niedzielę, mistrzostwo swojego kraju. Czy jednak Hiszpan nie popełnił błędu Ibana Mayo, który w 2004r wystrzelił z wielką formą w czerwcu a później nie był w stanie nawiązać walki podczas Tour de France? Valverde dodatkowo zaskoczył rywali znakomitą jazdą na czas podczas wspomnianego Dauphine. Nie tylko wygrał etap, ale i pokonał wielu utytułowanych czasowców. Do tego nadal dysponuje bardzo dobrym finiszem (Erik Zabel stawia go jako jednego z faworytów walki o zieloną koszulkę najlepszego sprintera!) i jest mocny w górach. Kolarz kompletny? Przekonamy się 27. lipca w Paryżu! Valverde nad Evansem ma jeszcze jedną przewagę: w tym roku dwukrotnie pokonał go w bezpośredniej walce: podczas L-B-L i w Dauphine. Gdy jednak przyjdzie do alpejskich rozstrzygnięć, nie będzie to miało żadnego znaczenia.

Trzecim pretendentem do zwycięstwa będzie Damiano Cunego. Z omawianej trójki jest najmłodszy (27 lat), ale jako jedyny w swojej karierze wygrał wielki tour: Giro d’Italia 2004. Po kilku sezonach nieco słabszych zaczyna powracać na szczyt. Rok temu po raz drugi w karierze wygrał Giro di Lombardia a w tym sezonie do bogatej kolekcji zwycięstw dołożył triumf w Amstel Gold Race. Sezon ma jednak dużo spokojniejszy niż rywale, w Tour de Suisse startował, ale raczej testowo, dojeżdżając regularnie w czołówce, ale nie walcząc o zwycięstwo. Spośród trójki głównych faworytów jest z pewnością najgorszym czasowcem, za to, jak na Włocha przystało, najlepszych góralem. Podobnie do Valverde może pochwalić się niezłym finiszem i podobnie jak Hiszpan może polec w konfrontacji z trzytygodniowym tourem rozgrywanym codziennie w bardzo wysokim tempie. Mając na koncie koszulkę najlepszego młodzieżowca „Wielkiej Pętli” może poszczycić się większym doświadczeniem w TdF, choć w tej kwestii sporo brakuje mu do Evansa.

Choć krańcowo różni, trzej główni faworyci mają jeden cel: wygrać tegoroczny Tour de France. Dla każdego z nich jest to punkt kulminacyjny sezonu, do którego przygotowują się z największą pieczołowitością. Za ich plecami toczyć się będzie walka o dalsze lokaty, choć niewykluczone, że któryś z pozostałych zawodników będzie w stanie wejść na podium w Paryżu. W grupie tej znajdują się zawodnicy od lat zajmujący miejsca w ścisłej czołówce Touru, Vuelty czy Giro: Denis Menchov (Rabobank) czy Carlos Sastre (CSC).

Co ważne dla obrazu rywalizacji, każdy z głównych a także pobocznych faworytów dysponuje zbliżoną siłą drużyny. Silence – Lotto, Caisse d’Epargne, Lampre (z Sylwestrem Szmydem), Rabobank czy CSC to ekipy reprezentowane przez kolarzy o jak najbardziej porównywalnej, zbliżonej klasie. Kompletne, ukierunkowane na pomoc liderowi i doświadczone. To kolejny argument przemawiający za atrakcyjnością tegorocznego Touru – prawdopodobnie żaden z zawodników i żadna z ekip nie będą mieli do końca wyraźnej przewagi nad rywalami.

Klasyczna arena z kilkoma niespodziankami
Brak prologu i zaledwie 83,5km jazdy na czas. To pierwsze, co rzuca się w oczy po przeglądzie etapów 95. Tour de France. Z drugiej strony pierwsza, dość krótka czasówka (23,5km, etap 4.) może ustawić klasyfikację generalną przed wjazdem w masyw centralny i Pireneje. Początkowe etapy w wietrznej Bretanii będą zapewne festiwalem sprinterów, który zakończy się już szóstego dnia (czwartek, 10.07). Choć etap z metą w Super-Besse kończy się na premii górskiej drugiej kategorii, będzie to pierwsza próba sił dla faworytów. Nieco nietypowo dzień odpoczynku w Pau czeka na zawodników dopiero po przejeździe przez Pireneje. Góry na francusko – hiszpańskiej granicy tym razem ograniczono do zaledwie dwóch dni, za to bardzo intensywnych. Początek zmagań z Pirenejami (etap 9., niedziela 13.07) to dwa znane podjazdy na przełęcze Poyresourde i Aspin, ale meta w dolinie: Bagnères de Bigorre. Etap ma za to aż 224km, co będzie nie bez znaczenia następnego dnia, gdy kolarzom przyjdzie się zmagać ze słynnym

Tourmalet

i podjeżdżać na metę w

Hautacam

, miejscu, gdzie decydujący cios rywalom w 2000r zadał Lance Armstrong. Prawdopodobne i spodziewane emocje są tym większe, że etap ten będzie rozgrywany w dniu narodowego święta Francuzów (poniedziałek, 14.07)

Po dniu odpoczynku w Pau (wtorek, 15,07) cztery kolejne etapy to prawdopodobnie liczne ucieczki zawodników, którzy stracą czas w Pirenejach. Mając w pamięci wyczyny Oskara Pereiro i Floryda Landisa, peleton raczej nie będzie już dopuszczał do odjazdów na kilkadziesiąt minut, kontrolując harcowników i jedynie darując im zwycięstwa na metach kolejnych odcinków. W tym samym czasie faworyci będą zbierali siły na decydujące starcie w Alpach, W tym roku, za sprawą wizyty we Włoszech i przejazdu przez najwyższe przełęcze można spodziewać się bardzo ciekawej walki, której rozstrzygnięcia mogą być bardzo różne.

Na trzech kolejnych etapach zawodnicy będą wspinali się na wysokość ponad 2600m!

Pierwszy dzień (niedziela, 20.07) w Alpach to przejazd przez przełęcz Agnello (2744m, 20km i 6,6%) oraz meta na podjeździe we włoskim Prato Nevoso. Po dniu przerwy (poniedziałek, 21.07) powrót do Francji z miejscowości Cuneo (wtorek, 22.07) i dwie mordercze przełęcze: Lombarde (2300m, 21km, 6,9%) i „dach” tegorocznego Tour de France,

Bonette (2802m, 25,5km, 6,5%)

. Na zakończenie alpejskiego tryptyku absolutny klasyk ostatnich lat. Etap eksploatowany co roku, ale co roku przynoszący ze sobą inną historię: Galibier (2645m, 21km, 5,6% ), Croix de Fer (2067m, 29km, 5,2%) i na koniec słynne l’Alpe d’Huez. Po takiej dawce górskiej wspinaczki zawodnicy będą na skraju wyczerpania i nie bez znaczenia może być „wyjazdowy” etap z Alp, mocno górzysty z metą w ST.Etienne. Prawdopodobnie faworyci będą podczas niego i kolejnego, płaskiego z metą w Montluçon zbierać siły do decydującej (miejmy nadzieję) o losach wyścigu czasówce (sobota, 26.07). Lekko pofałdowane 53km to idealny teren do ataku dla Evansa, o ile oczywiście Australijczyk dotrwa do tego czasu w dobrej dyspozycji.

Wielki finał jak zawsze na Polach Elizejskich w niedzielę, 27.07

. Jeśli sprinterzy poradzą sobie z przeprawą przez Alpy, powinniśmy być świadkami kolejnego ciekawego finiszu. Meta w Paryżu co roku wita zawodników nieco inaczej, choć jest to z założenia „etap przyjaźni” często spotykane są nietypowe rozstrzygnięcia a czarnym koniem może być np. Fabian Cancellara i jego słynny długi finisz.

Czekamy na Tour Spokoju
Po bardzo burzliwych dwóch latach „bezkrólewia” wszystko, czego tegoroczny Tour potrzebuje to spokój. Tak naprawdę wyścig może być nawet nudny i rozgrywany w sennej atmosferze, oby tylko główni bohaterowie stanęli na wysokości zadania i zachowywali resztki przyzwoitości. Wyczyny Landisa, Vikokourowa, Basso czy Ullricha na dobre odebrały nawet najbardziej zagorzałym fanom kolarstwa ochotę na „wołowinę po burgundzku”. Tour de France, który swoją wielkością przytłacza inne imprezy a jego organizatorzy roszczą sobie prawo do panowania nad współczesnym kolarstwem może w ciągu najbliższych trzech tygodni stać się nadal popularną, ale już niemal martwą gwiazdą. Być może śmierć byłaby dla niej błogosławieństwem w obliczu możliwości zostania własną karykaturą, ale ani jednego, ani drugiego Tour de France życzyć nie wypada. Niech więc wygra Evans, Valverde lub Cunego, niech średnia prędkość będzie niższa niż rok temu a kibice niech wrócą z alpejskich przełęczy równo opaleni :-)

ETAPY 95. TOUR DE FRANCE:


1. Płaski Sobota5 Lipiec Brest > Plumelec 197.5 km
2. Płaski Niedziela6 Lipiec Auray > Saint-Brieuc 164.5 km
3. Płaski Poniedziałek 7 Lipiec Saint-Malo > Nantes 208 km
4. ITT - Jazda Indywidualna na CzasWtorek 8 Lipiec Cholet > Cholet 29.5 km
5. Płaski Środa 9 Lipiec Cholet > Châteauroux 232 km
6. Górzysty Czwartek10 Lipiec Aigurande > Super-Besse 195.5 km
7. Górzysty Piątek 11 Lipiec Brioude > Aurillac 159 km
8. Płaski Sobota12 Lipiec Figeac > Toulouse 172.5 km
9. Górski Niedziela13 Lipiec Toulouse > Bagnères-de-Bigorre 224 km
10. Górski Poniedziałek 14 Lipiec Pau > Hautacam 156 km
Dzień Odpoczynku Wtorek 15 Lipiec Pau
11. Górzysty Środa 16 Lipiec Lannemezan > Foix 167.5 km
12. Płaski Czwartek17 Lipiec Lavelanet > Narbonne 168.5 km
13. Płaski Piątek 18 Lipiec Narbonne > Nîmes 182 km
14. Płaski Sobota19 Lipiec Nîmes > Digne-les-Bains 194.5 km
15. Górski Niedziela 20 Lipiec Embrun > Prato Nevoso 183 km
Dzień Odpoczynki Poniedziałek 21 Lipiec Cuneo
16. Górski Wtorek 22 Lipiec Cuneo > Jausiers 157 km
17. Górski Środa 23 Lipiec Embrun > L’Alpe-d’Huez 210.5 km
18. Górzysty Czwartek 24 Lipiec Bourg-d’Oisans > Saint-Étienne 196.5 km
19. Płaski Piątek 25 Lipiec Roanne > Montluçon 165.5 km
20. ITT - Jazda Indywidualna na CzasSobota 26 Lipiec Cérilly > Saint-Amand-Montrond 53 km
21. Płaski Niedziela 27 Lipiec Étampes > Paris Champs-Élysées 143 km

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj