Pomarańczowi jako jedna z zaledwie trzech ekip ukończyła wyścig w komplecie – Marcin Białobłocki, Łukasz Owsian, Jan Hirt, Branislau Samoilau, Jan Tratnik, Maciej Paterski, Simone Ponzi, Michal Schlegel i Felix Grossschartner przejechali cały wyścig bez poważnych kraks, kontuzji i chorób, co nie udało się wielu zespołom. Oprócz CCC Sprandi Polkowice jedynie dwie ekipy z World Tour – Quick-Step Floors i Cannondale-Drapac – dojechały do mety w Mediolanie bez strat.
Spośród drużyn z dziką kartą ekipa Piotra Wadeckiego nie była najczęściej widoczna, bo kolarze Gazprom-Rusvelo, Bardiani CSF i Wilier Triestina Selle Italia mieli więcej kilometrów spędzonych w ucieczkach, jednak w przypadku polskiego zespołu liczy się jakość, a nie ilość i na pewno zostaną bardziej zapamiętani. Zespół CCC Sprandi Polkowice, za sprawą Jana Hirta, jako jedyny walczył o klasyfikację generalną i pokazał, że z powodzeniem może walczyć o czołowe lokaty z najlepszymi.
W klasyfikacji generalnej Hirt był o kilka klas lepszy od najlepszych zawodników pozostałych ekip Pro Continental. Czech zajął 12. miejsce, na ostatnich górskich etapach walcząc jak równy z równym z największymi gwiazdami światowego peletonu, walczącymi o maglia rosa. Dziesięciu z jedenastu kolarzy, którzy w tabeli wyprzedzili Czecha, ma na swoim koncie zwycięstwa etapowe w Wielkich Tourach.
Plasując się na 12. miejscu Hirt wyrównał wynik Dariusza Baranowskiego z 2003 roku, kiedy ekipa CCC po raz pierwszy wystartowała w Giro. Najlepszym kolarzem spośród trzech wymienionych wcześniej ekip był Alexander Foliforov (Gazprom-Rusvelo), który w generalce był dopiero 40. i stracił do Hirta prawie dwie godziny.
Postawa i jazda Hirta była warta o wiele więcej niż kilometry spędzone w ucieczkach na – to właśnie na górskich etapach, na kolarzach walczących o maglia rosa skupiały się kamery w ostatnim tygodniu setnego Giro, gdy walka o zwycięstwo wkroczyła w decydującą fazę i gdy emocje był największe. I Hirt też tam był. Każdy z kibiców powinien więc już kojarzyć pomarańczową koszulkę jadącą na czołowych miejscach w górach. Największe straty kolarz CCC Sprandi Polkowice poniósł na czwartym etapie na Etnę oraz pod Blockhaus i na czasówkach, gdzie stracił to Toma Dumoulin (Team Sunweb) łącznie aż 10 minut, jednak w ostatnim tygodniu wyścigu już zawsze był tam, gdzie faworyci wyścigu.
W klasyfikacji drużynowej zespół CCC Sprandi Polkowice zajął 17. miejsce. Wyprzedził dwie ekipy World Tour – Dimension Data i Lotto Soudal i był także najlepszy ze wszystkich ekip Pro Continental – ekipę Wilier Triestina Selle Italia, drugą ekipę z zaplecza World Tour w tej klasyfikacji – Pomarańczowi wyprzedzili aż o trzy godziny. Kilkukrotnie byli też widoczni na czele peletonu, prowadząc grupę, bądź też walcząc o pozycje na ostatnich kilometrach.
W ucieczkach kolarze CCC Sprandi Polkowice spędzili łącznie 800 kilometrów, atakując na siedmiu etapach - Białobłocki uciekał przez 179 kilometrów, Tratnik przez 176, Owsian 163, Paterski 162, Hirt 78, Ponzi 37, a Samoilau w ucieczce spędził 5 kilometrów.
Pomarańczowi trzykrotnie plasowali się w pierwszej dziesiątce etapu i dziesięciokrotnie w pierwszej piętnastce. Najwyżej był Hirt, który finiszował piąty na górskim etapie do Ortisei. Dzień wcześniej siódmy był Grossschartner, natomiast na ostatniej czasówce w Mediolanie 9. miejsce zajął Tratnik, a tuż za pierwszą dziesiątką Białobłocki.
„To Giro d’Italia pokazało, że wyciągnęliśmy wnioski sprzed 2 lat, że ciągle się uczymy, zbieramy doświadczenie i wykorzystujemy tę wiedzę w kolejnych startach” – podsumował w komunikacie prasowym Piotr Wadecki występ swoich kolarzy.