Ekipa BMC Racing Team wygrała drużynową próbę, pokonując o niespełna sekundę ekipę Team Sky, z liderem wyścigu, Chrisem Froomem. A Tejay Van Garderen (BMC Racing Team) wyrasta na poważnego kandydata do zwycięstwa i jak na razie to on, a nie Vincenzo Nibali (Astana) zaliczany może być do wielkiej czwórki, która przed startem wyścigu typowana była do zwycięstwa. Amerykanin wraz z kolegami wygrali drużynową próbę i mocno podbudowali swoje morale przed górskimi etapami tegorocznej Wielkiej Pętli. „Wygrać jako drużyna to wspaniałe uczucie. Pierwszy tydzień był dla nas bardzo udany i wszelkie próby poszły nam bardzo dobrze. Jesteśmy w gazie i mamy świetne nastroje. Ale to w Pirenejach rozegrają się ważne etapy i tam musimy być skupieni, bo te etapy pokażą, kto może wygrać Tour de France” – cieszył się, ale też przestrzegał Van Garderen, który w klasyfikacji generalnej zajmuje 2. miejsce, zaledwie 11 sekund za Froomem, „mam formę bardzo zbliżoną do Frooma, co pokazałem na Criterium du Dauphine. Media piszą o wielkiej czwórce, może powinny pisać o wielkiej piątce? Nie wiem. Ci kolarze wygrali już Wielkie Toury, ja tylko zajmowałem wysokie lokaty w tych wyścigach, dlatego to rozumiem. Ale nie zamierzam z tego powodu się poddawać bez walki” – dodał.
Dwie najlepsze ekipy etapu – BMC Racing Team i Team Sky – stoczyły ze sobą bardzo zacięty pojedynek, walcząc o zwycięstwa do samego końca. Lepsza okazała się amerykańska ekipa, co sprawiło mocny zawód liderowi wyścigu, Froomowi. „Wspaniale byłoby wygrać dzisiejszy etap, ale też nie możemy być zawiedzeni naszą jazdą. Wiedziałem, że nasze dwie drużyny będą bardzo blisko, a przy tak małej różnicy nie można powiedzieć, co poszło źle i gdzie ponieśliśmy tę stratę” – mówił po etapie Froome, który zachował prowadzenie w wyścigu, „mimo wszystko musimy być zadowoleni. Pierwsza część wyścigu przebiegła po naszej myśli, nic nie straciłem, a nawet mam przewagę nad rywalami i jesteśmy naprawdę na dobrej pozycji przed ważnymi górskimi etapami. Presja ciąży teraz na naszych rywalach, a ja mogę jechać nieco bardziej defensywnie, niż zakładałem” – mówił Froome, „nie spodziewałem się jednak, że Nibali straci tyle czasu” – powiedział o obrońcy tytuły, który jeszcze przed etapami w Pirenejach traci 2.22 do lidera, „przed startem wyścigu myślałem, że to on będzie moim najgroźniejszym rywalem i w dodatku zyska sporo czasu w pierwszym tygodniu wyścigu”.
Przed kolarzami teraz Pireneje, które będą miały kluczowy wpływ na losy rywalizacji i podium w Paryżu. Już we wtorek kolarze wspinać się będą na La Pierre-Saint-Martin, 15-kilometrowy podjazd, gdzie usytuowana będzie meta 10. etapu wyścigu, a kolejne dwa dni, m.in. z Col du Tourmalet i Plateau de Beille dopełnią trudów pirenejskiego tryptyku. Trzy etapy na południu Francji dadzą jaśniejszy obraz formy faworytów i powinny pokazać, kto nie będzie miał szans na walkę o podium wyścigu w Paryżu.