Tour po 2. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 2. etapie Tour de France

Drukuj
Kolarze BMC Racing Team i Etixx-Quick Step prowadzą zasadniczą grupę Sirotti

Drugi etap nie tylko przyniósł pierwsze rozstrzygnięcia wśród sprinterów, ale też zaskakujące rozstrzygnięcia wśród faworytów wyścigu, których w trudnych warunkach pogodowych podzieliła kraksa.

Zgodnie z przewidywaniami etap do Zelande zakończył się sprinterskim finiszem, jednak grupa, która dojechała na metę, była znacznie mniejsza, niż zwykle. Peleton podzielił się po kraksie na 50 kilometrów przed metą i  o zwycięstwo walczyli sprinterzy z dwudziestoosobowej grupki. Najszybszy był Andre Greipel (Lotto Soudal), który jednak do samego końca musiał walczyć z Peterem Saganem (Tinkoff-Saxo). O zwycięstwie Niemca przesądziły centymetry i to właśnie kolarz Lotto Soudal otworzył sprinterskie konto w tegorocznym wyścigu.

„Czołówka cały czas jechała bardzo mocnym tempem, ale udało nam się zachować nieco sił na końcówkę” – mówił Greipel, „powiedziałem Tonemu Gallopin i Marcelowi Siebergowi, by czekali najdłużej, jak tylko mogą z puszczaniem mnie, bo wiał bardzo silny wiatr. A Sieberg zawsze wie, które koło złapać. To mój najlepszy kumpel, znam go, odkąd zacząłem się ścigać – to bardzo mądry kolarz i mieć go w drużynie jest bardzo cenne” – dodał Niemiec. „W końcówce trzymałem koło Cavendisha, wiedziałem, że jest w stanie mocno zafiniszować pod wiatr, ale udało mi się go wyprzedzić. Teraz będę się delektował pierwszym dniem w zielonej koszulce” – relacjonował przebieg etapu kolarz Lotto Soudal.

W walkę sprinterów włączył się też Fabian Cancellara (Trek Factory Racing), który normalnie nie bierze udziału w finiszowych rozgrywkach. Jednak trzecie miejsca Szwajcara i bonifikata czasowa pozwoliły mu założyć koszulkę lidera wyścigu na podium. „Przed startem wyścigu mówiłem, że to może być mój ostatni Tour de France i nie chciałem wyjeżdżać z pustymi rękami” – powiedział Szwajcar, któremu nie udało się wygrać czasówki w Utrechcie, ale teraz objął prowadzenie w wyścigu. Dla Cancellary będzie to już 29 dzień spędzony w żółtej koszulce lidera, a pierwszy z nich miał miejsce 11 lat temu, gdy Spartakus wygrał prolog w Liege.

Niespodziewanie etap przyniósł zmiany w klasyfikacji generalnej. Z czwórki głównych faworytów to Chris Froome (Team Sky) i Alberto Contador (Tinkoff-Saxo) zachowali najwięcej przytomności i złapali się do czołowej grupy na ostatnich kilometrach, finiszując półtorej minuty przed Vincenzo Nibalim (Astana) i Nairo Quintaną (Movistar). Jeszcze przed wjazdem w góry i przed etapem na Mur de Huy różnice wśród faworytów są spore i ustawią jazdę na kolejne etapy. „To bardzo duży zapas” – powiedział Froome, który ma 12 sekund przewagi nad Contadorem, 1.21 nad Nibalim i 1.39 nad Quintaną. „Ale wyścig trwa trzy tygodnie i codziennie coś może się zmienić. Dziś byliśmy górą, ale nie wiadomo, co się przydarzy w następnym tygodniu” – dodał. „Przede wszystkim dziękuję moim kolegom, którzy cały dzień chronili mnie i trzymali się blisko czoła peletonu, zwłaszcza w najważniejszych momentach” – stwierdził.

Bardzo aktywny na etapie do Zelande był też Michał Kwiatkowski (Etixx-Quick Step), który mocno pracował na czele pierwszej grupy, a jego wysiłki zostały nagrodzone przez organizatorów. „Dziś mocno pracowałem, by utrzymać przewagę nad pogonią. Jako drużyna byliśmy bardzo mocni i wiedzieliśmy, że Mark może wygrać etap. Dlatego wszyscy na niego pracowaliśmy, ale chyba rozpoczął swój finisz zbyt wcześnie” – powiedział Kwiatkowski o czwartym miejscu swojego kolegi, które było podwójnie pechowe, gdyż miejsce Cavendisha na podium dałoby koszulkę lidera Tonemu Martinowi. „Nie udało się wygrać etapu i zgarnąć koszulki lidera, ale i tak jestem zadowolony z pracy całej drużyny” – powiedział Mistrz Świata, który na podium odebrał nagrodę dla najagresywniejszego kolarza etapu – czerwony numer startowy.