Kwiecień ma to do siebie, że każdy znajdzie coś dla siebie. Po brukowanych wyścigach w Belgii i Francji, przyszła pora na ardeńskie klasyki – Amstel Gold Race, Fleche Wallonne i Liege-Bastogne-Liege – gdzie do walki staną specjaliści od jazdy po pagórkach. Zmieniają się faworyci wyścigów i zamiast Johna Degenkolba (Giant-Alpecin) czy Alexandra Kristoffa (Katiusza), z ust kibiców padają nazwiska Alejandro Valverde (Movistar), Michała Kwiatkowskiego (Etixx-Quick Step), Phillipa Gilberta (BMC Racing Team), Joaquina Rodrigueza (Katiusza), Daniela Martina (Cannondale-Garmin), czy Simona Gerransa (Orica GreenEdge). Ze swoimi krótkimi, ale piekielnie sztywnymi podjazdami, nadchodzące wyścigi dają szansę wybuchowym kolarzom, którzy lubują się w dynamicznych atakach. Tydzień ścigania, w którym wyścigi następują trzy dni po sobie, to też trzy szanse na zwycięstwo, a ci, którzy zostaną pokonani w pierwszym z nich – Amstel Gold Race, będą mieli jeszcze dwie okazje, by zawalczyć o wygraną.
Na starcie pierwszego wyścigu, niedzielnego Amstel Gold Race, licznie stawią się Polacy. Michał Kwiatkowski (Etixx-Quick Step) będzie jednym z głównych faworytów wyścigu, a po piątym miejscu w ubiegłym roku będzie miał ochotę na poprawienie wyniku, dlatego należy spodziewać się aktywnej jazdy Mistrza Świata, a jego forma z niedawnego Volta al Pais Vasco zwiastuje wysokie lokaty. Oprócz niego w składzie belgijskiej ekipy Michał Gołaś, natomiast z dziką kartą pojadą kolarze CCC Sprandi Polkowice. W składzie pomarańczowych znaleźli się Davide Rebellin i Stefan Schumacher, byli zwycięzcy wyścigu, Maciej Paterski, który niedawno wygrał etap Volta a Catalunya, a także Grega Bole, Jarosław Marycz, Marek Rutkiewicz, Bartłomiej Matysiak i Branislau Samoilau.
Trasa tegorocznego, 50. Amstel Gold Race, liczy 251 kilometrów, z aż 34 podjazdami na trasie, w tym legendarne już Cauberg, Bemerlerberg, Eyserbosweg, Kurisberg, czy Keutenberg, a łącznie kolarze pokonają 4000 metrów w pionie. Od ubiegłego roku meta wyścigu została przesunięta prawie 2 kilometry za szczyt Caubergu, co czyni wyścig bardziej otwartym. W tym roku także meta usytuowana jest na płaskim odcinku, na którym to powinna rozegrać się ostateczna walka o zwycięstwo.