Spis treści:
Nieuczciwa rywalizacja, jak często określa się stosowanie nielegalnych środków poprawiających wydolność, od zawsze budziła emocje. I to u wszystkich. Zawodnicy, dyrektorzy sportowi, sponsorzy, dziennikarze, kibice, rodziny kolarzy – każdy z nich ma jakiś zasób wiedzy (teoretyczny, czasami i praktyczny) dotyczący dopingu. Przyjrzyjmy się początkom kolarstwa i wybierzmy się w krótką historię do czasów teraźniejszych. Historię środków, które na zawsze zmieniły oblicze profesjonalnego sportu.
Wczesne lata
Kolarstwo jest jedną z najdłużej uprawianych wyczynowo dyscyplin na świecie. Poza praktykowaną od starożytności lekkoatletyką jazda na rowerze w specjalnie organizowanych wyścigach sięga blisko 150 lat wstecz. Okres, jakim może się pochwalić niewiele współczesnych dyscyplin sportowych. Te półtora wieku historii pozwala nam szeroko spojrzeć na problem stosowania nielegalnych środków poprawiających wydolność zawodników.
Wyścigi kolarskie sięgają oficjalnie 1868 roku, kiedy Anglik James Moore wygrał pierwszy zorganizowany wyścig we Francji. Pierwsze mistrzostwa świata w kolarstwie odbyły się w 1893 roku, a sama dyscyplina została włączona do sportów olimpijskich od czasów ich nowożytnej formuły, czyli od 1896 roku. Przed II wojną światową kolarstwo było jedynym sportem w Stanach Zjednoczonych bardziej popularnym niż baseball. Zawodnicy tej dyscypliny byli również jednymi z najlepiej opłacanych w kraju, a wyścigi oglądało tysiące kibiców.
Nie inaczej było na Starym Kontynencie. Pierwszy Tour de France odbył się w 1903 roku i od razu przyciągnął do siebie najlepszych kolarzy, największe media i największe pieniądze. To właśnie te ostatnie, w połączeniu z presją wyniku, były jednym z najważniejszych powodów rozwoju dopingu.
W kolarstwie nielegalne środki stosowane są przede wszystkim do poprawy wydolności oraz przyspieszenia regeneracji powysiłkowej. Jako sport wytrzymałościowy, nasza ulubiona dyscyplina mogła garściami czerpać z najnowszych zdobyczy medycyny, której rozwój (dziwnym trafem) przypadł akurat na lata kolarskiej prosperity.
Pierwszy wykryty przypadek dopingu sięga lat 1890-tych, kiedy to angielski biegacz i trener kolarstwa, James Edward 'Choppy' Warburton, zasłynął z podawania swoim zawodnikom buteleczek z „sekretną formułą”. Mimo, że szczegóły tej historii są nieco niejasne i kwestionowane, mistrz świata z tamtego okresu, Arthur Linton (wychowanek Choppy`ego), jest uważany za pierwszą śmiertelną ofiarę dopingu w kolarstwie. Linton wygrał wyścig Bordeaux-Paryż w 1886 r. z rekordowym czasem, ale zmarł w dwa miesiące później, w wieku 24 lat. Najbardziej prawdopodobną przyczyną zgonu było regularne przyjmowanie strychniny (m.in. stosowanej jako trutka na szczury) oraz trimetylu. Warburton został wkrótce potem pozbawiony praw trenerskich, choć w tamtym czasie nie istniały regulacje, który umożliwiałyby formalne pozbawienie go funkcji.
Nielegalne środki przybierają nowe formy
W latach 20-tych XX wieku doping był już powszechnie używany przez wielu zawodników startujących w najważniejszych imprezach kolarskich, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie.
Najpopularniejsza była nadal strychnina, którą stosowano jako środek przeciwbólowy w trakcie wyścigu. Obecnie alkaloid ten jest stosowany na niewielką skalę w lecznictwie (dawka 0,25-3 mg) pod postacią azotanu, jako środek pobudzający w zaburzeniach krążenia, oddychania i osłabienia.
Innym popularnym środkiem pierwszej połowy XX wieku była w kolarstwie kokaina (metylobenzoiloekgonina). Ta pobudzająca substancja pochodzenia roślinnego działa na centralny układ nerwowy i prowadzi do zwiększenia tolerancji na uczucie zmęczenia. Daje to zawodnikowi sygnał wzrostu jego fizycznych i psychicznych możliwości, oczywiście na krótki czas. Jak mawiali dziennikarze, środek ten pozwalał kolarzom pedałować (“keep riders going”).
W czasie trwania II wojny światowej na dopingowej scenie pojawił się nowy środek do walki z rywalami. Podobna w działaniu do kokainy, ale bardziej skuteczna amfetamina (β-fenyloetyloamina). Początkowo ten środek psychotropowy wykorzystywany był (a jakże) w wojsku, głównie do utrzymania koncentracji po wielu nieprzespanych nocach i braku odpowiedniej diety na froncie. Wkrótce korzystało z niej większość zawodników Tour de France. Jednym ze stosujących stymulant był m.in. Jacques Anquetil, znany z niekonwencjonalnego jak na sportowca stylu życia. Wiąże się z tym nawet pewna anegdota.
Anquetil opisał incydent w hotelu w La Rochelle, w którym przebywał z innymi kolarzami po jednym z wyścigów. Tak opisał to zdarzenie. „Myślę, że to był pomysł [Rogera] Hassenforder`a. Przy wejściu do hotelowej restauracji znajdowało się piękne, małe akwarium z rybkami. Hassen nagle powiedział: >>Dajmy im coś, żeby się ożywiły<<, po czym wyciągnął z kieszeni kilka tabletek Maxitons z metaamfetaminą. Dał mi je, a ja wrzuciłem je do rybek. Uwierzcie mi, że amfa działa na rybki podobnie jak na ludzi. Po kilku minutach odbijały się jak wściekłe od jednego końca akwarium do drugiego”. Anquetil, 5-krotny zwycięzca Wielkiej Pętli, otwarcie przyznał się po latach do stosowania amfetaminy, przyznając przy tym, że „powinno się zezwolić na wszystkie środki, które pomagają w wygranej wyścigu”.
Innym cytatem zasłynął równie wielki kolarz tamtych lat, Fauso Coppi, używający własnej mieszanki „la bomba” (amfetamina, kofeina, kokaina). Włoch przyznał, że „Pewnego dnia wezmę złą pigułkę i będę pedałował do tyłu. Muszę jednak przyznać, że biorę doping tylko wtedy, kiedy muszę, co zdarza się prawie zawsze”.
Kuriozum czy ciche przyzwolenie
Przez te wszystkie lata (łącznie z latami 50-tymi) nie istniała instytucja, która zajmowałaby się wykrywaniem i wyciąganiem sankcji z dopingujących się kolarzy.
Z czasem środowisko kolarskie zaczęło być coraz bardziej zaniepokojone sytuacją, zwłaszcza z powodu problemów zdrowotnych, jakie coraz częściej zaczęły pojawiać się wśród, zdrowych do tej pory, zawodników. Było także kilka ujawnionych przypadków śmiertelnych z powodu zażywania środków wspomagających wydolność. Jednym z nich był przypadek Duńczyka, Knuta Jensena, który zmarł podczas drużynowego wyścigu olimpijskiego w Rzymie, w roku 1960. Bezpośrednim skutkiem był upadek na asfalt i rozległe urazy głowy – wypadek spowodowany był jednak użyciem amfetaminy oraz ronicolu.
Przypadek Jensena skłonił Międzynarodowy Komitet Olimpijski do sporządzenia raportu dotyczącego dopingu w sporcie. Przełom w polityce antydopingowej nastąpił jednak dopiero w 1966 roku, kiedy pojawiły się pierwsze oficjalne kontrole na Tour de France. Jeden z cenionych przywódców peletonu tamtych lat, wspomniany już Anquetil, wyraził jednak swoją dezaprobatę wobec stosowanych środków prewencyjnych. Powiedział, że „zawodnicy uważa te kontrole za poniżające”. Namacalnym efektem tej deklaracji było zatrzymanie się peletonu na jednym z etapów. Dyrektorzy wyścigu zdecydowali się natychmiast zaprzestać kontroli, przynajmniej w tym roku. Później okazało się, że w próbkach znajduje się sześć wyników pozytywnych, ale winowajcy otrzymali jedynie łagodne sankcje.
Wkrótce później za sprawę zabrano się nieco poważniej. W 1967 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski powołał komisję lekarską w celu rozwiązania problemu nadużywania leków w sportach olimpijskich. Metody wykrywania zostały poprawione, ale wydawało się, wyścig pomiędzy laboratoriami a używającymi dopingu nigdy nie będzie miał końca.
W tym samym roku miał jednak miejsce jeden z najgłośniejszych incydentów dopingowych w historii sportu. Na zboczu Mont Ventoux, podczas Tour de France, swój ostatni wyścig pojechał Tom Simpson. Anglik spadł z roweru w trakcie podjeżdżania na „Olbrzyma z Prowansji”. Został podniesiony przez kibiców i wsadzony na bicykl ponownie, ale tylko na krótką chwilę. Zmarł w wyniku przyjęcia koktajlu amfetamino-alkoholowego. Jednym z jego mniej znanych cytatów było zdanie: „Jeśli 10 tabletek Cię zabije, to weź 9 i wygraj wyścig!”.
Podsumowanie
Tak wyglądały wczesne lata wyczynowego kolarstwa. Od lat 70-tych spektrum stosowanych środków zdecydowanie się poszerzyło, a wyścig laboratoriów zyskał na znaczeniu nie mniej, niż same występy zawodników na kolarskich arenach.
Wkrótce druga część tekstu.
PS. Mamy świadomość, że w krótkim tekście nie można poruszyć wszystkich wątków dotyczacych tego szerokiego tematu. Jeśli macie swoje uwagi, chcecie coś dodać lub skomentować, to zapraszamy do dyskusji.