Kaiser: Na 533km nikt nie wygra w pojedynkę

Wywiad z Andrzejem Kaiserem (Corratec Team)

Drukuj

Weteran polskiego kolarstwa wygrał 1. Wyszehradzki Rajd Kolarski. Andrzej Kaiser (Corratec Team) pokonał z 17. na 18. czerwca 533-kilometrową trasę ze średnią ponad 37km/h (niecałe 14h). Jak rozkładał swoje siły i ile czasu potrzebuje na odpoczynek?

Weteran polskiego kolarstwa wygrał 1. Wyszehradzki Rajd Kolarski. Andrzej Kaiser (Corratec Team) pokonał z 17. na 18. czerwca 533-kilometrową trasę ze średnią ponad 37km/h (niecałe 14h). Jak rozkładał swoje siły i ile czasu potrzebuje na odpoczynek?Wyszehradzki Rajd Kolarski organizowany był Lang Team. Z inicjatywy Czesława Langa kolarze rywalizowali na dystansie 533km z Budapesztu do Krakowa. Startowano w 15-osobowych grupach startujących co cztery minuty. Uczestnicy rywalizowali w klasyfikacji indywidualnej i drużynowej. Warto dodać, że suma nagród była niebagatelna - do podziału było aż 100 tysięcy euro. Pomysłodawcą samej imprezy był Radosław Sikorski. Szef polskiej dyplomacji chciał tym sposobem nawiązać do Wyścigu Pokoju i rozpowszechnić ideę współpracy między państwami Grupy Wyszehradzkiej (Polską, Słowacją, Czechami i Węgrami). Co na to wszystko Andrzej Kaiser, zwycięzca Rajdu?
 

Jazda w ciemności była jednym z najtrudniejszych momentów wyścigu


bikeWorld.pl: Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś o planowanym na połowę maja Rajdzie Wyszehradzkim?
Andrzej Kaiser: Szczerze mówiąc, to dosyć późno, bo dopiero w tegoroczne Święta Wielkanocne. Zadzwonił do mnie wówczas Adam Siluta (dyrektor marketingu Lang Team - dop. red.) i powiedział, że mają zamiar zorganizować taką imprezę. Zapytał również, czy nie chciałbym wziąć w niej udziału. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, w końcu specjalizuję się w standardowych maratonach, startuję też przełaje i XC. Ultradługie dystanse to nie moja bajka, przynajmniej tak mi się wydawało. Po kilku dniach zastanowienia zdecydowałem się jednak wziąć udział w tej niecodziennej imprezie, i to z całą drużyną Corratec Team.

bikeWorld.pl: Czy kiedykolwiek wcześniej brałeś udział w podobnym Rajdzie, na tak długim dystansie?
Andrzej Kaiser: W 2010 roku startowałem w Red Bull Kwiat Paproci. Był to masowy maraton rowerowy organizowany w Sopocie. Ideą było przejechanie jak największej ilości kilometrów w noc świętojańską 23. czerwca, czyli najkrótszą noc w całym roku. Tam jednak rywalizowaliśmy na 8-kilometrowej trasie, gdzie już po kilkukrotnym jej przejechaniu znało się każdą dziurę i zakręt. Wygrałem wówczas po przejechaniu 29 okrążeń, czyli 232 kilometrów. Tymczasem z Budapesztu do Krakowa było o 300km więcej!

 

 

Zawodnicy Corratec Team podzielili się nagrodami solidarnie w całej drużynieMagdalena Hałajczak jako jedyna kobieta ukończyła Rajd Wyszehradzki


bikeWorld.pl: Jak wyglądała Wasza taktyka na trasie? Mówisz, że jechaliście całym teamem.
Andrzej Kaiser: Tak jest, przed startem w Budapeszcie ustaliliśmy, że wyścig pojedziemy jako Corratec Team, a nie indywidualni zawodnicy. Współpraca układała się bardzo dobrze. Dość powiedzieć, że do słowackiej Żyliny, czyli ok. połowy trasy, prędkość średnia wyniosła 43km/h. Co prawda wiał wówczas sprzyjający wiatr południowy, ale utrzymanie takiego tempa wymaga zgodnej i mocnej współpracy wszystkich zawodników. Do tego momentu jechała z nami także Magdalena Hałajczak (Corratec Team), której należą się wielkie słowa uznania. Jako jedyna z 10. startujących w Budapeszcie kobiet dojechała do mety w Krakowie. Naszym celem było, aby Magda utrzymała się z nami jak najdłużej, co się udało. W Żylinie zostali z nią m.in. Alex Dorożała, Radek Tecław i Radek Lonka.

 

 

 

 bikeWorld.pl: Jak wyglądała dalsza taktyka i sytuacja na trasie?
Andrzej Kaiser: Od Żyliny jechałem ja, Dariusz Wojciechowski i Zbigniew Górski. Oprócz kolarzy Corrateca było też z nami paru innych kolarzy, w tym Słowacy i Węgrzy. Mieliśmy wówczas przewagę i byliśmy pierwszymi zawodnikami wyścigu. Warto dodać, że startowaliśmy w Budapeszcie jako ostatnia drużyna i stopniowo przechodziliśmy kolejnych zawodników. Wszystko odbywało się w ruchu ulicznym i pojedyncza grupa nie mogła liczyć więcej niż 15 osób. Współpraca układała się bardzo dobrze, bo wszystkim zależało na przyjechaniu na wysokim miejscu.
 

Andrzej Kaiser, Dariusz Wojciechowski i Zbigniew Górski - pierwsza trójka w Krakowie!Wysoki poziom organizacyjny wyścigu gwarantowało doświadczenie Lang Team


bikeWorld.pl: Czy zanotowałeś jakiś wyraźny moment kryzysu na trasie?
Andrzej Kaiser: Starałem się tego uniknąć na wszelkie sposoby i wyszło mi to bardzo dobrze. Regularnie się nawadniałem i jadłem. Oprócz tego często zmienialiśmy się na prowadzeniu, tak aby nie było nudy i senności. Udało się uniknąć jednego i drugiego. Najtrudniej było na zjazdach pokonywanych w ciemności, szczególnie na Słowacji, gdzie tempo musiało być niewielkie. Nikt nie chciał ryzykować zdrowiem przy ew. kraksie, bo przecież nie o to tutaj chodziło. Było co prawda kilka upadków, ale na szczęście nic poważnego.

Takim najtrudniejszym momentem dla mnie, nie kryzysem, ale po prostu odcinkiem najbardziej się dłużącym, były góry od Cieszyna do Krakowa. Wcześniejsze podjazdy było dłuższe i mniej nachylone, a ta trasa liczy sobie sporo krótszych i sztywnych górek, które ciężko się pokonuje mając 300-400km w nogach.

bikeWorld.pl: Na metę dojechaliście deklasując pozostałych rywali. Ty, Dariusz Wojciechowski i Zbigniew Górski byliście trzema kolarzami, którzy pierwsi pokonali linię mety. Czy ustaliliście zwycięstwo między sobą?
Andrzej Kaiser: Tak, Darek Wojciechowski zdecydował, że to ja podniosę ręce w geście triumfu, za co bardzo mu dziękuję. Tak naprawdę jest to jednak efekt całej naszej drużyny, również chłopaków którzy przyjechali później z Magdą. Wszystkim należą się gratulacje i wielkie słowa uznania. Zwyciężyliśmy zarówno w klasyfikacji indywidualnej, jak i drużynowej i spełniliśmy nasze założenia sprzed startu w 100%.

 

 

Po mecie Andrzej Kaiser czuł zmęczenie, ale na pewno nie był wycieńczony


bikeWorld.pl: W jaki sposób wyglądały Twoje przygotowania treningowe do Rajdu? Czy nie kolidowało to z Twoim planem udziału w standardowych maratonach MTB?
Andrzej Kaiser: Trenowałem nieco więcej niż standardowo, po 5-6h. Nie jeździłem jednak dłuższych dystansów, bo to według mnie przesada. Przy moim bagażu kilometrowym wystarczyło to, aby cały Rajd przejechać w równym, mocnym tempie bez kryzysów. Dużo też odpoczywałem przed samym startem, co też na pewno miało wpływ na wynik. Oczywiście w takim wyścigu liczy się też dyspozycja dnia, która nie zawsze jest dobra. U mnie akurat wszystko zgrało się bardzo dobrze.

 

 

 

 bikeWorld.pl: Jak wyglądało Twoje odżywianie i nawodnienie na trasie?
Andrzej Kaiser: Podczas jazdy jadłem w większości normalne jedzenie - bułki z szynką, dżemem, masłem orzechowym. Bardzo dobrze sprawdziły się też bułki mleczne, które są dobrze przyswajalne. Pod koniec wyścigu brałem również żele, a przez cały czas unikałem kofeiny czy guarany, aby uniknąć skurczy.

Cały czas jechał za nami samochód techniczny Corratec, z którego otrzymywaliśmy pokarm i bidony, również ubrania na zmianę. Uprzedzając domysły czytelników, nie było możliwości jazdy na tzw. "bidon" czy "klamkę". Sędziowie byli bardzo rygorystyczni i wszyscy zawodnicy przestrzegali w 100% zasad fair play. Karą była natychmiastowa dyskwalifikacja w wyścigu. Poza tym każdy chciał wypróbować możliwości własnego organizmu, a nie korzystać z zewnętrznej pomocy.
 

W wyścigu ostatecznie wystartowało 104 zawodników. Ukończyło - 87.


bikeWorld.pl: Co zrobisz z wygraną z Rajdu?
Andrzej Kaiser: Wszystkie nagrody finansowe dzielimy pomiędzy uczestników drużyny. Zdecydowaliśmy się jechać drużynowo i w taki też sposób dokonujemy podziału nagród. Wszyscy bowiem wpisali się po równo w ten sukces.

bikeWorld.pl: Jak odpoczywałeś po maratonie? Czy czujesz się już wypoczęty?
Andrzej Kaiser: W sobotę po zakończeniu wyścigu długo spałem :). W niedzielę nie wybrałem się na rower, ale potem kręciłem już krótko codziennie, aby przyspieszyć regenerację. W ten weekend nie będę się ścigał, ale pokibicuję kolarzom w Krokowej, gdzie odbywa się Skandia Maraton i jednocześnie Puchar Polski. Wystartuję jednak na pewno w Bytowie, gdzie w końcu sam układałem trasę wyścigu.

bikeWorld.pl: Powiedz coś więcej o trasie Skandii w Bytowie. Są zmiany w stosunku do ubiegłego roku?
Andrzej Kaiser: Tak, są nieznaczne zmiany w trasie. Całość przebiega przez malownicze tereny Szwajcarii Kaszubskiej, z jeziorami i pięknymi lasami, polanami. Wyścig rozgrywa się na rundzie o długości 29km, na której znajdują się podjazdy o łącznej sumie 400m przewyższeń. Oprócz startu i dojazdu do mety całość trasy przebiega w terenie. Większość to polne drogi i szutry, są też fragmenty brukowe. Jechaliśmy tę trasę z Czesiem Langiem i jemu też się podobała. W końcu okolice Bytowa to jego rodzinne strony! Warto też dodać, że sam Czesław też był zmęczony po Rajdzie Wyszehradzkim, bo jechał za nami w samochodzie przez całą noc.

 

 

Doświadczony zawodnik Corratec Team jest również zwycięzcą wielu wyścigów MTB, XC i przełajowych


bikeWorld.pl: A jakie są Twoje priorytety w kalendarzu na dalszą część sezonu?
Andrzej Kaiser: Moim najważniejszym startem są Mistrzostwa Polski w Maratonie MTB. Chciałbym również wygrać jedną z imprez Pucharu Polski. Start w krajowym czempionacie XC uzależniam od dyspozycji. Oprócz tego wystartuję również w kilku imprezach innych cykli. Na razie myślę jednak o dojściu do pełni formy po tych 533km i odpoczynku.

Fot.: visegradbicyclerace.com (Artur Machnik, Szymon Gruchalski), Lang Team