Michael Ashenden, ekspert dopingowy, który brał udział w opracowywaniu systemu paszportów biologicznych, zarzucił UCI, że ta zataiła wyniki paszportu Lance’a Armstronga w latach 2009 i 2010. Ashenden, który tworzył program paszportów biologicznych i był wśród ekspertów, którzy w kolejnych latach prowadzili program, powiedział, że wyniki Armstronga po jego powrocie do peletonu w 2009 roku UCI zataiła. Ashenden od początku twierdził, że Armstrong w trakcie dwóch ostatnich sezonów w peletonie także brał doping, czemu kolarz stanowczo zaprzeczył w wywiadzie dla Oprah Winfrey Show. Mimo zapewnień Amerykanina, że po powrocie był czysty, Ashenden twierdzi, a podobnie uważa USADA, że jego wyniki jednoznacznie wskazują na stosowanie dopingu. Australijczyk zarzucił też Unii, że nie miał możliwości zbadania próbek Armstronga po Giro d’Italia w 2009 roku. Armstrong przechodził wtedy kontrole, także w trakcie Tour de France i to ich wyniki budzą podejrzenia, jednak wyniki tychże kontroli nie zostały wprowadzone do paszportu biologicznego Armstronga, co jest głównym zarzutem Ashendena wobec Unii.
Unia, z kolei, odrzuca te zarzuty i twierdzi, że zarówno Ashenden, jak i inni eksperci, mieli pełen dostęp do wyników badań. „Nie jestem pewien, czy wszystkie 30 badań było branych do paszportu biologicznego, ale wszystkie były potem sprawdzane przez ekspertów, w tym Ashendena. Jednak oni nie wiedzieli, z czyimi próbkami mają do czynienia. Nie mieli pojęcia, czy należą do Armstronga, jednak żaden z nich nie zgłosił swoich podejrzeń co do próbek. Paszport Armstronga był w porządku” – powiedział jeszcze wcześniej Pat McQuaid, przewodniczący UCI. „Unia może potwierdzić, że 4 maja 2009 roku pan Ashenden i dwóch innych ekspertów otrzymało profile biologiczne ośmiu kolarzy, wybranych losowo, w tym Lance’a Armstronga. Profil opierał się na dziewięciu analizach przeprowadzonych w 2008 i 2009 i żaden z nich nie zgłosił swoich wątpliwości” – powiedział Enrico Carpani, rzecznik UCI.
Wojna słów pomiędzy dwiema stronami trwa nadal, a obie próbują udowodnić, że prawda leży po ich stronie. Ashenden przedstawił numer paszportu biologicznego Armstrong i poprosił innych ekspertów, zajmujących się paszportami biologicznymi, by powiedzieli, czy w przeszłości zajmowali się próbkami Amerykanina. Zaznaczył też, że po otrzymaniu paszportu Armstronga w maju, nigdy więcej nie badał jego wyników testów antydopingowych, mimo iż ten wielokrotnie był kontrolowany, co dowodzi, że Unia nie wprowadzała jego wyników do systemu paszportów biologicznych. Unia tłumaczy ten fakt tym, że wyniki Amerykanina nie były podejrzane, toteż eksperci nie dostawali ich do ponownego badania.
„Jeśli Unia nie badała Armstronga, gdy ten zajmował trzecie miejsce w Tour de France, to znaczy, że nie wywiązywała się z obowiązków i nienależycie przeprowadzała testy. A na program paszportów biologicznych składały się w 85% drużyny, kolarze i organizatorzy wyścigów” – zarzucał UCI Ashenden, „jeśli jednak badania były przeprowadzone, ale w wynikach nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości, oznacza to, że w UCI pracują osoby nie mające pojęcia o dopingu” – dodał. UCI na razie nie odbiła piłeczki.
Fot.: Sirotti
Zamieszanie wokół paszportu Armstronga
Brak wyników badań antydopingowych kolarza po powrocie do peletonu
Michael Ashenden, ekspert dopingowy, który brał udział w opracowywaniu systemu paszportów biologicznych, zarzucił UCI, że ta zataiła wyniki paszportu Lancea Armstronga w latach 2009 i 2010.