Przyznanie się Lance’a Armstronga do dopingu będzie miało szereg konsekwencji, nie tylko dla Amerykanina. Może oznaczać wiele procesów sądowych, także osób wysoko postawionych w kolarstwie.
Amerykańskie media donoszą, że Armstrong przyznał się do dopingu w trakcie rozmowy z Oprą Winfrey. Amerykanin miał też powiedzieć, że wiedziały o tym osoby wysoko postawione w kolarstwie, które również pomagały mu uniknąć wpadki. NY Times donosi, że Armstrong jest już po rozmowach z Travisem Tygartem, szefem USADA, która dożywotnio zawiesiła Armstronga, i że ma on wyjawić więcej szczegółów dotyczących procederu dopingowego w US Postal i stosowania dopingu przez samego kolarza. Armstrong zaznaczył przy tym jednak, że nie zamierza zeznawać przeciwko byłym kolegom z ekipy, a jedynie osobom odpowiedzialnym za kierowanie kolarstwem, czyli między innymi szefom UCI, Heinowi Verbruggenowi i Patowi McQuaidowi, którzy mieli wiedzieć o dopingu Amerykanina. Zeznania te, według osoby związanej z Armstrongiem, miałyby mu zapewnić skrócenie dożywotniej dyskwalifikacji i szybszy powrót do triatlhonu.
Armstrong kontaktował się także z departamentem sprawiedliwości. Ten bowiem rozważa, czy nie otworzyć sprawy przeciwko wykorzystaniu publicznych pieniędzy, bo z takich finansowana była ekipa US Postal, na doping. Pozew w sprawie nieprawidłowego wykorzystania pieniędzy złożył w 2010 roku Floyd Landis, były kolarz ekipy US Postal. Oskarżył Armstronga i kierownictwo ekipy o przeznaczanie państwowych pieniędzy na doping. Landis złożył pozew na specjalnych zasadach, w oparciu o Ustawę Federalną, która umożliwia pozwanie w imieniu rządu USA. Jednak jeśli sąd przychyliłby się do wniosku Landisa, ten otrzyma 30% kwoty, którą uda się odzyskać rządowi. Zarówno Landis jak i departament sprawiedliwości odmówili komentarza w tej sprawie.
Armstrong miałby być jednym z oskarżonych w tej sprawie, w której zarzuca mu się defraudację publicznych pieniędzy. Jednak prawnicy byłego kolarza rozmawiali już z prokuratorami w sprawie ugody, wedle której Armstrong miałby być świadkiem w tej sprawie i zeznawać przeciwko osobom, które zarządzały ekipą w tym czasie. Razem z Bobem Stapletonem, odpowiedzialnym za zespół, miałby oddać też część milionów dolarów, jakie otrzymała ekipa. Obie strony jednak nie mogą dojść do porozumienia w sprawie kwoty, jaką Armstrong miałby zwrócić.
W przypadku pozwu, jaki złożył Landis, prawo USA przewiduje, że rząd może domagać się zwrotu sumy trzykrotnie większej, od tej otrzymanej przez pozwanego. W latach 2001-2004 rząd USA przekazał ekipie US Postal 30 milionów dolarów, co oznacza, że w Armstrong musiałby oddać nawet prawie 100 milionów dolarów.
Przyznanie się do winy Armstronga może oznaczać dla niego wiele procesów sądowych o zniesławienie, czy też o odzyskanie wypłaconych pieniędzy i nagród. Armstrong w przeciągu swojej kariery wielokrotnie stawał na drodze sądowej z osobami mu nieprzychylnymi, bądź też w sądzie domagał się odszkodowania za oskarżenia o doping.
Premier Południowej Australii, Jay Weatherill, już zapowiedział, że będzie domagał się od Armstronga zwrotu pieniędzy, jakie ten otrzymał za starty w Tour Down Under w latach 2009-2011, po swoim powrocie do peletonu. Rząd Południowej Australii współfinansuje TDU i domaga się teraz zwrotu kwoty sięgającej do 3 milionów dolarów za każdy rok startów.
Fot.: Sirotti
Armstrong kontaktował się także z departamentem sprawiedliwości. Ten bowiem rozważa, czy nie otworzyć sprawy przeciwko wykorzystaniu publicznych pieniędzy, bo z takich finansowana była ekipa US Postal, na doping. Pozew w sprawie nieprawidłowego wykorzystania pieniędzy złożył w 2010 roku Floyd Landis, były kolarz ekipy US Postal. Oskarżył Armstronga i kierownictwo ekipy o przeznaczanie państwowych pieniędzy na doping. Landis złożył pozew na specjalnych zasadach, w oparciu o Ustawę Federalną, która umożliwia pozwanie w imieniu rządu USA. Jednak jeśli sąd przychyliłby się do wniosku Landisa, ten otrzyma 30% kwoty, którą uda się odzyskać rządowi. Zarówno Landis jak i departament sprawiedliwości odmówili komentarza w tej sprawie.
Armstrong miałby być jednym z oskarżonych w tej sprawie, w której zarzuca mu się defraudację publicznych pieniędzy. Jednak prawnicy byłego kolarza rozmawiali już z prokuratorami w sprawie ugody, wedle której Armstrong miałby być świadkiem w tej sprawie i zeznawać przeciwko osobom, które zarządzały ekipą w tym czasie. Razem z Bobem Stapletonem, odpowiedzialnym za zespół, miałby oddać też część milionów dolarów, jakie otrzymała ekipa. Obie strony jednak nie mogą dojść do porozumienia w sprawie kwoty, jaką Armstrong miałby zwrócić.
W przypadku pozwu, jaki złożył Landis, prawo USA przewiduje, że rząd może domagać się zwrotu sumy trzykrotnie większej, od tej otrzymanej przez pozwanego. W latach 2001-2004 rząd USA przekazał ekipie US Postal 30 milionów dolarów, co oznacza, że w Armstrong musiałby oddać nawet prawie 100 milionów dolarów.
Przyznanie się do winy Armstronga może oznaczać dla niego wiele procesów sądowych o zniesławienie, czy też o odzyskanie wypłaconych pieniędzy i nagród. Armstrong w przeciągu swojej kariery wielokrotnie stawał na drodze sądowej z osobami mu nieprzychylnymi, bądź też w sądzie domagał się odszkodowania za oskarżenia o doping.
Premier Południowej Australii, Jay Weatherill, już zapowiedział, że będzie domagał się od Armstronga zwrotu pieniędzy, jakie ten otrzymał za starty w Tour Down Under w latach 2009-2011, po swoim powrocie do peletonu. Rząd Południowej Australii współfinansuje TDU i domaga się teraz zwrotu kwoty sięgającej do 3 milionów dolarów za każdy rok startów.
Fot.: Sirotti