Scarponi został wezwany przed komisję antydopingową Włoskiego Komitetu Olimpijskiego, gdzie miał odpowiadać na pytania dotyczące jego kontaktów z doktorem Ferrarim. Ma to związek z oficjalnym śledztwem, prowadzonym przez prokuraturę w Padwie, dotyczącą działalności Ferrariego, podejrzanego o przepisywanie kolarzom zabronionych środków. Włoch już wcześniej został za to skazany i zabroniono mu współpracy ze sportowcami.
Tymczasem według La Gazzetta dello Sport Scarponi miał w 2010 roku przeprowadzić testy z Ferrarim. Prokuratura w Padwie miała się o tym dowiedzieć dzięki podsłuchowi, zainstalowanemu w samochodzie doktora. Właśnie o spotkanie z Ferrarim CONI pytało Scarponiego. "Pytałem, przez swoich prawników, czy doktor Ferrari może współpracować ze sportowcami. Nic nie wiedziałem, o jego dyskwalifikacji" - powiedział komisji Scarponi. To, czy w 2002 roku Ferrari został oficjalnie zawieszony, wciąż pozostaje niejasne.
Scarponi już wcześniej otrzymał karę 18-miesięcznej dyskwalifikacji za jego udział w Operacion Puerto. Tym razem jednak Włoch ma nadzieję na krótszą karę i szybki powrót do peletonu. Wcześniej Filippo Pozzato został zawieszony na trzy miesiące za kontakty z Ferrarim. Scarponi liczy, że w jego przypadku będzie podobnie.
"Przyznałem przed komisją, że wykonałem dwa testy z Ferrarim we wrześniu 2010 roku. Nie wiedziałem o tym, że był zdyskwalifikowany. Nie miałem złych zamiarów" - powiedział dziennikarzom po trwającym trzy godziny przesłuchaniu, "dlatego wszystko, co wiem, opowiedziałem przed komisją, żeby moja sytuacja była jasna. Jest duże prawdopodobieństwo, że zostanę zawieszony, bo się przyznałem, ale mam nadzieję, że będzie to krótka dyskwalifikacja" - powiedział.
Scarponi został już 25 października tymczasowo zawieszony przez swoją ekipę, Lampre ISD. Wtedy to Włoch przekazał kierownictwu materiały z prokuratury w Padwie. Jeśli otrzymałby karę sześciu miesięcy zawieszenia, mógłby wrócić do peletonu 25 kwietnia, a więc tuż przed rozpoczęciem Giro d'Italia.
Kierownictwo zespołu wstrzymało też wypłatę Włocha do czasu wyjaśnienia sytuacji.
Fot.: Sirotti
Tymczasem według La Gazzetta dello Sport Scarponi miał w 2010 roku przeprowadzić testy z Ferrarim. Prokuratura w Padwie miała się o tym dowiedzieć dzięki podsłuchowi, zainstalowanemu w samochodzie doktora. Właśnie o spotkanie z Ferrarim CONI pytało Scarponiego. "Pytałem, przez swoich prawników, czy doktor Ferrari może współpracować ze sportowcami. Nic nie wiedziałem, o jego dyskwalifikacji" - powiedział komisji Scarponi. To, czy w 2002 roku Ferrari został oficjalnie zawieszony, wciąż pozostaje niejasne.
Scarponi już wcześniej otrzymał karę 18-miesięcznej dyskwalifikacji za jego udział w Operacion Puerto. Tym razem jednak Włoch ma nadzieję na krótszą karę i szybki powrót do peletonu. Wcześniej Filippo Pozzato został zawieszony na trzy miesiące za kontakty z Ferrarim. Scarponi liczy, że w jego przypadku będzie podobnie.
"Przyznałem przed komisją, że wykonałem dwa testy z Ferrarim we wrześniu 2010 roku. Nie wiedziałem o tym, że był zdyskwalifikowany. Nie miałem złych zamiarów" - powiedział dziennikarzom po trwającym trzy godziny przesłuchaniu, "dlatego wszystko, co wiem, opowiedziałem przed komisją, żeby moja sytuacja była jasna. Jest duże prawdopodobieństwo, że zostanę zawieszony, bo się przyznałem, ale mam nadzieję, że będzie to krótka dyskwalifikacja" - powiedział.
Scarponi został już 25 października tymczasowo zawieszony przez swoją ekipę, Lampre ISD. Wtedy to Włoch przekazał kierownictwu materiały z prokuratury w Padwie. Jeśli otrzymałby karę sześciu miesięcy zawieszenia, mógłby wrócić do peletonu 25 kwietnia, a więc tuż przed rozpoczęciem Giro d'Italia.
Kierownictwo zespołu wstrzymało też wypłatę Włocha do czasu wyjaśnienia sytuacji.
Fot.: Sirotti