Biegać? Nie biegać?

Drukuj

Nadszedł grudzień, miesiąc, w którym dni są najkrótsze. Świt po siódmej, zmierzch sporo przed szesnastą. Większą część czasu gdy na zewnątrz świeci słońce, lub chociaż nie jest całkiem szaro i tak spędzamy w szkole lub pracy.

Nadszedł grudzień, miesiąc, w którym dni są najkrótsze. Świt po siódmej, zmierzch sporo przed szesnastą. Większą część czasu gdy na zewnątrz świeci słońce, lub chociaż nie jest całkiem szaro i tak spędzamy w szkole lub pracy.
Profesjonaliści właśnie rozpoczynają pierwsze zgrupowania, choć zazwyczaj polegają one na uroczystych prezentacjach przeznaczonych głównie dla sponsorów a zawodnikom przeprowadza się testy wydolnościowe i na tym cała zabawa się kończy, to jednak nie można zaprzeczyć, że właśnie teraz czynione są pierwsze kroki w celu uzyskania optymalnej formy w sezonie. W zależności od tego, co, kto i na kiedy planuje, trening ma mniejszą lub większą objętość. Zakładając jednak, że przygotowujemy się do sezonu rowerowo - maratonowego, o tej porze roku rozpoczynamy pracę nad wytrzymałością ogólną organizmu.

Co można zatem robić? Opcja nr 1, dla bogatych: kupujemy rower szosowy i w okolicy Bożego Narodzenia wyjeżdżamy na Majorkę, uprzednio nieco rozkręcając się na trenażerze w domu. Opcja nr 2, dla wytrwałych to trenażer przez całą zimę. Dla wytrwałych dlatego, że wykonanie odpowiedniego objętościowo treningu pod dachem, nawet będąc w posiadaniu sporej kolekcji filmów DVD lub nawet archiwum nagranych z TV wielkich tourów z kilku ostatnich sezonów, wymaga olbrzymich pokładów samozaparcia. Już jedna godzina spędzona na trenażerze może wydać się nudna, nie mówiąc o dwóch, trzech czy więcej. Do tego dochodzą komplikacje związane z brakiem chłodzenia – dopiero w pomieszczeniach zamkniętych można łatwo się przekonać o tym, jak wiele dobrego robi dla nas pęd powietrza. Ręcznik, strój do wykręcenia, przepocone siodło to standard przy tego typu jeździe. Dodatkowo, aby uniknąć przetrenowania konieczny jest pulsometr lub miernik mocy a i wtedy można popełnić jakiś błąd i np. łatwo się odwodnić. Wielu trenerów uważa, że o tej porze roku trening na rowerze wcale nie jest konieczny. Chodzi przecież o wypracowanie jak najlepszych podstaw tzw. wytrzymałości tlenowej. Pomimo tego, że praca wykonywana przez mięśnie podczas biegu jest nieco inna niż podczas jazdy na rowerze, ogólna charakterystyka wysiłku jest zbliżona. Serce oraz układ oddechowy pracują podobnie, podobne również zachodzą przemiany w organizmie, zatem cel treningu jest osiągany. Dodatkowo, jeśli mamy w okolicy pagórki lub gdy spadnie śnieg, możliwe jest powolne budowanie siły. Pomimo tego, że za miesiąc czy dwa całkowicie zarzucimy bieganie, pewne nawyki pozostaną i po takim przygotowaniu nawet w środku sezonu łatwiej będzie podchodzić czy podbiegać z rowerem, kiedy okoliczności nas do tego zmuszą. Zarzucenie jazdy na rowerze jako metody treningowej na pewien czas ma również tę zaletę, że po tym okresie wsiadamy na niego żądni pokonywania kilometrów – wywołany zostaje „głód roweru”, przerwana zostaje pewnego rodzaju monotonia, dochodzą do głosu nowe doznania. Bieganie w grudniu ma jeszcze jedną, bardzo praktyczną zaletę. Biegać można bez większych trudności po ciemku, w sytuacji, gdy czas na trening znajduje się dopiero po południu, wieczorem lub wczesnym rankiem, wyjście na rower mogłoby być dość kłopotliwe (gołoledź, słaba widoczność itd., może to wszytko jest dobre, jeśli chcemy się pobawić, natomiast wartość takiej jazdy jest mocno dyskusyjna). Jogging nawet po dziewiętnastej będzie tak samo bezproblemowy jak o godzinie dziesiątej rano, pod warunkiem, że będziemy unikali miejsc ogólnie uznanych za niebezpieczne. Czy zatem bieganie u progu sezonu ma jakieś wady? Oczywiście. Pierwszym argumentem przeciw jest spora możliwość kontuzji. Nie przyzwyczajone do tego typu obciążeń stawy, ścięgna i mięśnie dość chętnie, nawet przy pozornie niewielkim obciążeniu będą protestowały, przypominając swojemu właścicielowi, czym nacodzień się zajmuje. Oprócz tego, mimo wszytko, praca mięśni różni się od tej, którą spotykamy podczas jazdy rowerem – trzeba to będzie kiedyś nadrobić. Prawdopodobieństwo skurczy i zakwasów „na dzień dobry” jest co najmniej wysokie. Błoto, śnieg, mokra trawa powodują, że wiecznie przemoknięte buty powodują otarcia, bąble i tym podobne nieprzyjemności. Do tego marzną dłonie a podwyższone w stosunku do jazdy na rowerze tętno powoduje, że częściej łapiemy powietrze ustami, więc i o przeziębienie łatwiej. Na każdą z tych bolączek można znaleźć remedium i przy odrobinie dobrych chęci poznać nowy rodzaj aktywności, który, szczególnie w zimowej scenerii może dawać wiele radości i satysfakcji. Podstawowe zasady na początek przygotowań biegowych to: - buty do biegania. Nie musi być to topowy model z kolekcji 2005, wystarczy, żeby był to but zaprojektowany do joggingu. Dobrym pomysłem jest kupno butów dobrej firmy, ale pochodzących sprzed kilku sezonów. Przecenione modele, którymi nie interesują się już chłopcy w spodniach z trzema paskami można kupić już od 100PLN i zapewnią one wystarczający komfort i bezpieczeństwo dla naszych stawów. Dobrze sprawdza się również ubranie dwóch par skarpetek. - ostrożnie zacząć. Nawet, jeżeli wydaje Ci się, że możesz biegać szybko i długo od samego początku, hamuj swoje zapędy i wchodź w sezon powoli, rozpoczynając od dawek iście homeopatycznych. Pozwoli to uniknąć przykrych kontuzji. - rozgrzewka. Odpowiednio rozgrzany aparat ruchu zapewni lepszy przebieg treningu i również pomoże zapobiec kontuzjom. - „wychłodzenie”. Czyli odwrotność rozgrzewki. Pomoże w regeneracji i ułatwi zapobieganie kontuzjom. - bieganie po miękkim. Bieganie po trawie albo nieutwardzonych parkowych alejkach jest dużo bardziej przyjazne dla stawów i ścięgien niż bieganie po asfalcie lub betonie. W połączeniu z odpowiednim, najbardziej odpowiadającym nam krokiem powinno zapewnić nam z grubsza bezproblemowy jogging. - plan. Odpowiednie rozplanowanie obciążeń i odpoczynku, a także długości i intensywności treningu sprawi, że będziemy mogli z przyjemnością obserwować przyrost wydolności a także będzie motywowało do dalszej pracy. Oczywiście nie samym bieganiem człowiek żyje. Warto przeplatać je wyjściami na basen, ćwiczeniami w siłowni, gimnastyką, stretchingiem, grami zespołowymi na sali gimnastycznej oraz wszelkimi rodzajami aktywności, których celem jest zwiększenie ogólnej sprawności. Jeśli mamy taką możliwość, warto zastanowić się nad zamianą biegania na narty biegowe. Jest to rodzaj wysiłku, któremu najbliżej jest do tego spotykanego w kolarstwie, jednak z wiadomych powodów nie jest on, podobnie jak łyżwiarstwo dostępny dla wszystkich. Bez względu na to, na co się zdecydujemy, ważne jest, aby powoli rozpoczynać przygotowania. Oczywiście, jeśli zależy nam na uzyskaniu jakiej – takiej dyspozycji w nadchodzącym sezonie.

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj