Amerykański tytan w trochę niższej cenie

Drukuj

Etapy rozwoju ram rowerowych, ze względu na zastosowany surowiec do ich budowy, możemy podzielić bardzo łatwo. Pomijając pierwsze próby zastosowania do tego celu drewna, wyróżniamy trzy najważniejsze materiały: stal, aluminium, a ostatnio karbon. Gdzie jednak podział się tytan?

Tytan w ramach rowerowych zawsze był i dalej pozostał bohaterem drugoplanowym, najpierw w cieniu aluminium, obecnie znacznie rzadziej spotykany od coraz popularniejszych włókien węglowych. Dziś doceniany jest wyłącznie przez wąską grupę bikerów, a jeszcze mniejsza ilość jest właścicielami takich ram. Z czego to wynika?

Na pewno niekorzystny wpływ na popularność tytanu, miał okres, w którym wprowadzano ramy z tego materiału do sprzedaży, była to druga połowa lat 80-tych, coraz popularniejsze wtedy aluminium - tanie i łatwe w obróbce, było na tyle dobre, że tytan nigdy nie wzbił się na szczyty popularności. Na przeszkodzie stanęły wysokie koszty budowy takich ram, wynikające z niezbyt łatwego pozyskiwania i obróbki materiału oraz trochę problematycznych metod spawania. Jakby tego było mało, po pierwszych prezentacjach tytanowych Litespeed'ów oraz Merlin'ów, zupełnie zabrakło zainteresowania ze strony dużych graczy (z nielicznymi wyjątkami), wielkich korporacji, które mogłyby spopularyzować tytan jako materiał używany do budowy ram. Dziś, po wielu, wielu latach, tytan staje się coraz popularniejszy. W niektórych krajach, takich jak USA, czy Australia, liczba zawodników korzystających z dobrodziejstw tytanu, podobno znacznie się powiększyła, a w amatorskich oraz pół-zawodowych wyścigach, tytan jest coraz częściej widoczny. Wreszcie docenia się niską masę, sztywność, świetną wytrzymałość oraz zdolność tłumienia drgań w takich ramach.

Na szczęście, w dobie ogólnoświatowego kryzysu, dwóch, sporej wielkości producentów tytanowych ram, zdecydowało się wprowadzić produkty, które pomogą tytanowi wypłynąć na szerokie wody.

Pierwszy z nich to Lynskey i jeżeli po raz pierwszy słyszysz tę nazwę, to nie martw się, bo właściciele tej firmy są bardzo dobrze znani. To rodzina Lynskey'ów, która dawniej stworzyła znacznie popularniejszego producenta, firmę Litespeed, by parę lat temu ją sprzedać i zając się dokładnie tym samym co wcześniej, lecz pod inną nazwą. Pomimo słabo rozpoznawalnej marki, gdy tylko produkty Lynskey pojawiły się na rynku, zyskały duży rozgłos i natychmiast zostały okrzyknięte jednymi z najlepszych ram tytanowych, najwyraźniej, zgromadzone przez tych pionierów tytanu doświadczenie, odegrało niebagatelne znaczenie.

Dziś Lynskey próbuje zwiększyć swoją sprzedaż poprzez zaoferowanie trochę mniej zaawansowanej ramy, w znacznie lepszej niż dotychczas cenie. Cooper, bo tak się ta rama nazywa, może osiągnąć ten cel dzięki drobnym modyfikacjom, które umożliwiają ominięcie drogich technologii, dla przykładu haki będą wykonywane metodą CNC, a rury poprzez zastosowanie łatwiejszych metod ich obróbki. Wykonany z tytanu 3AL/3.5V Cooper i powstający w stanie Tennessee, w USA, ma kosztować 1575$ razem ze sprawdzonym widelcem Alpha Q CS-10. Rama ważyć będzie około 1200 g i dostępna będzie w 6-ciu rozmiarach: X/S, S, M, M/L, L, XL, gwarancja jest dożywotnia.

Litespeed to legendarni twórcy tytanowych ram, z David'em Lynskey'em na czele. Tak tak, tym samym, który obecnie prowadzi własną, rodzinną firmę, o której pisałem wyżej. Co zapewne zdziwi niektórych, na ramie Litespeed wygrano parę etapów Tour de France, chociaż stało się to nieoficjalnie, ale mimo wszystko jednak wydarzyło się, dokładnie w 1999 roku. Właśnie wtedy Armstrong szukał idealnego roweru czasowego i wybrał Litespeed'owskiego Blade'a, po przemalowaniu w barwy Treka, rama ta pomogła mu wygrać wszystkie czasówki w tamtym roku. Co więcej, nieoficjalnie mówi się, że pozycja oraz niektóre elementy aerodynamiczne, wykorzystane zostały w późniejszych latach w czasowych ramach Treka.

Tak jak i Lynskey, Litespeed pokazał tańszą ramę szosową, która być może nawiąże konkurencję z karbonowymi produktami, wytwarzanymi na dalekim wschodzie. Nad nowym modelem Xicon, według producenta, pracowano niemal dwa lata, a w procesie tym brało udział Laboratorium Napędu Odrzutowego (Jet Propulsion Laboratory), znajdujące się w Pasadenie, w Kalifornii, i będące jednym z centrów badawczych NASA. Xicon jest wykonywany ręcznie, również w Tennessee, z tytanu 3AL/3.5V. Rama dostępna będzie w 5-ciu pół-kompaktowych rozmiarach, z firmowym widelcem oraz sterami Cane Creek SE w zestawie, za taki zestaw zapłacimy 1599$. Sama rama ważyć będzie około 1150 g, a gwarancja, podobnie jak w przypadku produktu Lynskey, będzie dożywotnia.



 

Czy tytan ma szanse w porównaniu z karbonem? Nie. Jeśli chodzi o właściwości, które przydadzą się w wygrywaniu wyścigów, to tytan raczej przegrywa, oferując chociażby gorszy współczynnik sztywności do masy. Mimo wszystko miło popatrzeć na te ręcznie spawane tytanowe piękności, których charakter tak bardzo różni się od tych azjatyckich (w większości), bezdusznych, karbonowych "wyścigówek".

Info: www.lynskeyperformance.com, www.litespeed.com