O ile jednak większość rowerzystów za największą przyjemność uznaje zjazdy i z nich czerpie przyjemność a do jazdy po płaskim podchodzi obojętnie, o tyle podjazdy, szczególnie te długie i strome są postrzegane jako „zło konieczne”, potrzebne tylko do znalezienia się na górze w celu odpoczynku i późniejszego zjazdu. Pozwolę sobie jednak postawić tezę, że w kolarstwie górskim, pojmowanym w kategoriach xc „chodzi” właśnie o podjazdy, które są esencją tego sportu. To tam podczas wyścigów zyskujemy/tracimy minuty (a na zjazdach „tylko” sekundy!). To tam wychodzą na jaw wszelkie braki kondycyjne, techniczne czy też wreszcie słaba psychika. Tam też możemy się zmierzyć z przeciwnikami, własnymi słabościami lub też w nieco wolniejszym tempie podziwiać przesuwające się widoki a nie tylko opanować własny strach i mocno trzymać kierownicę
Nie można ukrywać, że podczas podjazdów sporą rolę odgrywa także sprzęt.
Oczywiście w miarę możliwości powinien być jak najlżejszy i jak najbardziej sztywny, aby dystans podjazdu można było pokonać możliwie jak najbardziej efektywnie, jednak zdecydowanie ważniejsze od tego jest jego odpowiednie ustawienie i wyregulowanie. Sprawa regulacji przerzutek wydaje się być oczywista, więc ją w tym miejscu pominę. Skupię się za to bardziej na odpowiedniej pozycji na rowerze, która niejednokrotnie decyduje o powodzeniu lub porażce na podjeździe.
Częstym błędem popełnianym w ustawieniu roweru przed podjazdem (lub na trasę obfitującą w liczne wzniesienia) jest zbyt wysokie podniesienie siodła. Powoduje to po pierwsze nieefektywną pracę mięśnie, szybsze zmęczenie, możliwość powstania uciążliwych skurczów a także może doprowadzić do kontuzji kolan. Z kolei na fragmentach bardziej technicznych wysoko umieszczony środek ciężkości oraz przechylanie się z boku na bok(spowodowane „dosięganiem” do pedałów) zazwyczaj doprowadza do utraty równowagi. Siodło i kierownica ustawione na „podręcznikowych” wysokościach są kolejnym elementem, który wpływa na powodzenie podczas zarówno zjazdów jak i jazdy pod górę!
Kiedy sprzęt jest już odpowiednio przygotowany, aby skutecznie pokonać podjazd bardzo ważny jest odpowiedni dobór przełożeń. Warto przy tym wspomnieć, że współczesny rower górski średniej klasy posiada przełożenia umożliwiające wjazd pod największą nawet stromiznę. Co więcej, przełożenie 22 – 34 daje możliwości, o jakich kilka lat temu można było tylko pomarzyć…
Z drugiej jednak strony bardzo częstym błędem jest stosowanie zbyt miękkich przełożeń! Nie chodzi mi w tym momencie o „twarde przepychanie” – jazda z wysoką kadencją jest jak najbardziej wskazana: zapewnia większą dynamikę i ułatwia pokonywanie trudniejszych technicznie fragmentów, lecz o dobór optymalnego przełożenia, które zapewni sprawną i dynamiczną jazdę. Zębatka 22 z. z przodu powinna być li tylko przełożeniem „rezerwowym” – większość twardszych przełożeń można, nawet będąc nieco słabszym fizycznie odpowiednio „rozkręcić” do pożądanej kadencji. Aby to osiągnąć należy jeszcze przed początkiem podjazdu (lub też już w trakcie niego) nieco podkręcić tempo nie zrzucając na twardsze przełożenie. Jeżeli zrobimy to odpowiednio wcześnie redukcja biegu nie będzie potrzebna – będziemy podjeżdżać „luźno” jak na lżejszym przełożeniu a jednocześnie szybciej i mając w zapasie o co najmniej jedno „przełożenie rezerwowe” więcej. Przy jeździe tym sposobem, jak również jakimkolwiek innym ;-) na podjazdach niezwykle ważny jest metoda, jaką pedałujemy. Szczególnie ważny jest ”okrągły obrót”, czyli pedałowanie tak, aby nie tylko naciskać na pedały z góry lecz także je ciągnąć i pchać do przodu/tyłu, gdy te znajdują się w pionie. Sprawę zdecydowanie ułatwiają pedały zatrzaskowe, jednak bez problemu można pedałować w ten sposób w „noskach” jak i na platformach.
Dobór przełożeń oraz technikę pedałowania najlepiej jest ćwiczyć na podjazdach po szosie lub w łatwiejszym terenie, gdzie nie będzie problemów z pokonywaniem korzeni, kamieni, błota itd.
Zanim jednak przejdę do spraw związanych z techniką podjeżdżania w trudniejszym terenie warto jest rozstrzygnąć problem, który poniekąd wiąże się z utrzymaniem przyczepności i dynamiką jazdy na trudnych technicznie podjazdach:
”Na siedząco czy stojąc”? Optymalnym rozwiązaniem jest rozkręcenie tempa na stojąco, a następnie utrzymanie kadencji jadąc na siedząco. Aby jednak coś takiego zrobić, trzeba być niesamowicie wprost wytrenowanym. Generalnie, zwłaszcza w terenie, gdzie ważne jest zachowanie przyczepności lepiej jest jechać siedząc. Dodatkowo umożliwia to równą jazdę stałym tempem i równym rytem a zatem oszczędzanie siły i energii. Przychodzą jednak momenty, gdy albo chcemy przyspieszyć, albo trudno jest „przepchnąć” na siedząco. Warto wtedy, zwłaszcza, gdy nawierzchnia zapewnia stosowna przyczepność stanąć na pedałach i kilka razy mocniej nadepnąć. Należy jednak pamiętać, aby zbytnio nie odciążyć tylnego koła i tym samym nie doprowadzić do poślizgu. Dlatego, szczególnie w trudniejszym terenie, wstając z siodełka bardziej niż przed unosimy się nad siodło. Po takim fragmencie jazdy na stojąco ważne jest, by nie stracić zbyt wiele z impetu, jakiego w ten sposób nabraliśmy. Warto zatem siadając wykorzystując rozpęd nacisnąć kilka razy mocniej na pedały i w ten sposób ‘”rozkręcić” przełożenie do wyższej kadencji (czyli mimo wszystko w miarę swoich możliwości próbować tego, o czym wspomniałem nieco wcześniej ;-).
Zdarza się jednak, ze wszystkie „wspaniałe” porady biorą w łeb, ponieważ na naszej drodze z znienacka pojawia się korzeń (lub więcej korzeni ;-), kamienny próg lub po prostu bardziej stromy fragment o mniej przyczepnej nawierzchni. W takiej sytuacji należy najpierw rozstrzygnąć problem przejechania tamtędy a dopiero później przejechania w szybkim tempie. Ważne jest, aby w trudniejszym terenie (nie tylko na podjazdach!) kontrolować większy fragment drogi przed nami a nie patrzeć tylko pod koła. Szerszy pogląd na sprawę daje możliwość wcześniejszego wyboru odpowiedniej „trajektorii” a to już jest spora część sukcesu. Główną zasadą pokonywania trudniejszych fragmentów jest jechać na wprost - w ten sposób dużo trudniej o utratę przyczepności! Złośliwość rzeczy sprawia, ze zazwyczaj trudności techniczne piętrzą się na najbardziej stromych fragmentach drogi. W takich momentach zwyczajne stanięcie na pedałach zazwyczaj kończy się ślizgiem tylnego koła a często bolesnym uderzeniem kolanem w mostek lub koniec kierownicy a w ostateczności upadkiem. Aby temu zapobiec a jednocześnie przejechać trudny technicznie fragment należy mocniej ugiąć ręce i przesunąć się na czubek siodła a w ostateczności nieco unieść się nad ów czubek, ale starając się nie odciążyć tylnego koła. Taki zabieg zapewni lepsze przekazania energii na pedały a równocześnie powinien zapobiec poślizgowi a także bardzo niepożądanemu w takich sytuacjach oderwaniu się przedniego koła od ziemi.
Podczas szczególnie trudnych podjazdów, jechanych na malej prędkości dużą rolę odgrywa także balans ciałemna boki, który wielokrotnie daje lepsze rezultaty w omijaniu przeszkód niż szarpanie kierownicą. Istotne jest również odpowiednie rozłożenie ciężaru między przednią a tylną oś, co zapobiegnie odrywaniu się przedniego koła od nawierzchni. W tym celu wystarczy przesunąć się nieco na przód siodła i mocniej się pochylić (dużą rolę odgrywa tu także odpowiednia wysokość kierownicy!)
Mam nadzieję, że ta garść porad umożliwi przynajmniej niektórym z Was łatwiejsze pokonanie choć kilku niewielkich wzniesień. Przy odpowiednim podejściu podjazdy mogą się okazać łatwiejsze, ba – nawet przyjemne a z pewnością mniej męczące. Co więcej, może uda się ja polubić. W każdym razie umiejętność podjeżdżania jest tą, bez której trudno jest być „kompletnym” rowerzystą. Są jednak miejsca, gdzie podjechać/przejechać się nie da. Wtedy warto jest podprowadzić lub podbiec, ale o tym a także o umiejętności szybkiego wsiadania i zsiadania z roweru już wkrótce...