Maraton - "psychologia".

Drukuj

Postaraj się... daj z siebie jeszcze trochę... nie poddawaj się, stary! Do końca podjazdu jeszcze tylko kilometr... jeszcze tylko 900m... nigdy więcej tego nie zrobię... co ja tutaj w ogóle robię... przecież i tak wszyscy mnie wyprzedzają.

Postaraj się... daj z siebie jeszcze trochę... nie poddawaj się, stary! Do końca podjazdu jeszcze tylko kilometr... jeszcze tylko 900m... nigdy więcej tego nie zrobię... co ja tutaj w ogóle robię... przecież i tak wszyscy mnie wyprzedzają.
Eeeej!! Chłopaki!! Poczekajcie na mnie!! dlaczego ten dystans tak wolno mija... 500m... niech ktoś wyłączy to palące słońce... jeszcze bardziej stromo... Bogu dzięki za 34 zęby na kasecie... 100m.. jest... nareszcie na szczycie... zjazd do mety... jeszcze pół godziny i będzie po wszystkim. Warto było, czyż nie? Przy następnej nadarzającej się okazji też spróbujesz swoich sił, nawet, jeśli w trakcie maratonu cierpiałeś bardziej niż młody Werter, schudłeś 3 kilogramy a straty w sprzęcie wyniosły kilkaset złotych. Było warto, bo zwycięstwo, niekoniecznie to w kategorii wiekowej lub nawet „open” a właśnie ze sobą daje największą satysfakcję.

Nie podam prostego i uniwersalnego sposobu na to, co zrobić, aby satysfakcja była większa – tym zajmują się raczej czasopisma kobiece. Postaram się raczej przybliżyć, co zrobić, w jaki sposób podejść do startu w maratonie, aby był on jak najbardziej efektywny a co za tym idzie przyniósł możliwie jak najlepsze miejsce, uczucie dobrze wykonanej pracy czy radość z pokonania trudności. Duża część sukcesu tkwi oczywiście w przygotowaniu fizycznym, jednak za całkiem spory kawałek końcowego wyniku odpowiada to, co siedzi w głowie zawodnika: jego myśli, wyuczone zachowania i wreszcie odpowiednie nastawienie, szczególnie podczas długotrwałego wysiłku, jakim jest maraton, który obfituje w kryzysy organizmu, nerwowe sytuacje, defekty sprzętu. „Przygotowanie mentalne” do maratonu warto rozpocząć na kilka dni przed startem a po wyścigu, podobnie jak zmęczonym nogom potrzebny jest „rozjazd” tak umysłowi przydaje się analiza sytuacji mających miejsce na trasie. Do sukcesu poprowadzi nas kilka kroków:

1. Racjonalizacja. Jeśli marzy Ci się zwycięstwo na stukilometrowej trasie po górach a nie jesteś profesjonalnym kolarzem lepiej na czas startu schowaj swoje pragnienia do kieszonki koszulki i skup się na swoich rzeczywistych możliwościach. To, ile przetrenowałeś, to w jakiej dyspozycji się aktualnie znajdujesz, to jakie wyniki miałeś podczas wyścigów lub sprawdzianów poprzedzających maraton powinny dać Ci jakiś obraz tego, na co możesz się nastawiać. Decyzję o wyborze dystansu powinno się podjąć tak naprawdę przynajmniej na kilka tygodni a jeszcze lepiej miesięcy przed startem – u progu swoich przygotowań: zupełnie inaczej będzie dla amatora wyglądał start na 60km a inaczej na 100km, dwie i pół a pięć godzin wysiłku to jednak spora różnica. Cel, jaki sobie wyznaczysz powinien być zatem wypadkową Twojego przygotowania ze spodziewanym poziomem pozostałych uczestników. Ważne jest jednak, aby poprzeczka w ogóle była zawieszona: choć maraton jest imprezą masową, przeznaczoną w największej mierze dla amatorów i dla wielu jest głównie wspaniałą przygodą organizowany jest w celu „wyłonienia najlepszych zawodników”, co nadaje mu charakter wydarzenia sportowego. Czyli jednym zdaniem celem powinna być zdrowa rywalizacja o jak najlepszą lokatę w miarę swoich możliwości.

2. Powtarzalność. Element przygotowania do maratonu, który dotyczy osób, które miały już okazję startować w tego typu zawodach, choć i debiutanci nie stoją na straconej pozycji: archiwa grup dyskusyjnych (alt.pl.rec.sport.kolarstwo, pl.rec.rowery) liczne strony internetowe, archiwum bikeworldu pełne są relacji z zawodów, których uczestnicy dzielą się swoimi doświadczeniami. Jeśli stwierdzimy, że jakiś wzorzec przygotowań się sprawdza i przynosi spodziewany skutek, po prostu przed każdym startem powtarzamy go możliwie dokładnie, oczywiście dostosowując do panujących warunków. Dotyczy to zarówno spraw fundamentalnych, takich jak metody treningowe, odżywianie przed, w trakcie i po starcie przez dobór opon i przygotowanie sprzętu a na drobiazgach w rodzaju kroju skarpetek kończąc. W razie niepowodzenia warto zastanowić się, co było przyczyną porażki i wprowadzić stosowne korekty. Taką analizę warto jednak przeprowadzić na chłodno, gdy emocje związane ze startem opadną. Wszystko to ma na celu wprowadzenie niezmiernie ważnego uczucia, które szczególnie pomaga zarówno podczas przygotowań jak i samego startu. To uczucie to

3. Pewność, która nie ma w tym kontekście nic wspólnego z zadzieraniem nosa czy udawanym gwiazdorstwem. Pewność zarówno siebie, możliwości swojego organizmu jak i sprzętu powinna zapewnić spokój i ułatwić koncentrację na jeździe. Fakt, że jest się przygotowanym od strony fizycznej, że wykonało się taką a nie inną pracę, która odpowiada wyznaczonemu sobie celowi powinien w zupełności wystarczyć. Świadomość, że sprzęt będzie działał jak należy, jest sprawdzony, znany i dobrze wyregulowany powinna odsunąć pewną część przedstartowej tremy i umożliwić właśnie

4. Koncentrację. Jeśli ktoś ma ochotę, może kupić lub pożyczyć książkę w rodzaju „Techniki relaksacyjne w jeden weekend” lub też „Zen dla początkujących” lub też sięgnąć po jakieś bardziej fachowe źródła dotyczące zdolności koncentracji. W tej chwili nie jest jednak ważnym jak, lecz po co należy się skoncentrować. Pierwszym momentem, w którym maksymalne skupienie na sobie oraz tym, co dzieje się dookoła jest start. Tłok, spora prędkość, niejednokrotnie wąskie ulice i samochody stojące na poboczach a przede wszystkim kilkaset osób wokół i każdy chce być z przodu. Najważniejsze to mieć oczy dookoła głowy, skupić, mieć najbardziej jak to możliwe ograniczone zaufanie do zachowań innych i przede wszystkim unikać gwałtownych ruchów – jeśli hamowania, to delikatne, podobnie powinno być ze zmianami kierunku, przyspieszeniami itd. Brzęczenie setek klockowych opon dookoła nie ułatwia w ocenie zagrożeń, dlatego tak ważne jest by być odpowiednio skoncentrowanym przynajmniej na tym, co robi się samemu i co robią najbliźsi sąsiedzi. W dalszych częściach trasy koncentracja jest równie ważna – dobór przełożeń, skupienie się na prawidłowym oddechu, sposobie pedałowania, wyborze drogi, odpowiedniej pozycji na zjazdach, piciu, jedzeniu, jeździe po zmianach – ilość czynności do wykonania podczas wyścigu jest naprawdę sporo i jednak nie wszystkie wykonuje się instynktownie. Szczególnie istotne jest to, gdy już zaczyna brakować się – wtedy najłatwiej o błąd – o zbyt dużą szybkość na zjeździe, o za twarde przełożenie. Nieco pomaga na to odpowiednio przygotowany bidon: kawa, żeń – szeń, jakiś napój z gatunku „energetycznych”. Z takimi specyfikami lepiej jednak nie eksperymentować podczas maratonu – warto mieć to wypróbowane wcześniej. W końcówce maratonu dużo bardziej niż jakieś „tajemnicze substancje” sprawdza się następna cecha, czyli:

5. Determinacja bez której trudno o pokonanie podjazdu przed metą czy też przełamania się do szybszej jazdy na zjeździe do mety. Z ludzkiego organizmu, nawet już zmęczonego można całkiem sporo wykrzesać! W każdym razie sporo więcej niż się może wydawać, zatem walcz do końca – odpoczywać będziesz na mecie. Jeśli masz w perspektywie drogę powrotną samochodem do domu w roli kierowcy – namów ludzi, z którymi jeździsz, aby w zamian nauczyli się masażu sportowego i doprowadzili cię do stanu używalności po wyścigu. Bo mimo wszytko to jest wyścig, nawet jeśli jesteś amatorem i traktujesz maraton jako wyzwanie, przygodę daj z siebie więcej niż na treningu czy wycieczce ze znajomymi. Boli? Cóż... do pewnego stopnia także o to w tych chodzi... Dużo bardziej będzie bolało, jeśli będziesz mieć świadomość, że coś uciekło przez chwilę słabości. Na mecie okaże się, że nie było znowu tak strasznie, że można było dać z siebie więcej... dlaczego tak się stało? W ten sposób wracamy do początku, czyli do:

6. Analizy. Gdy ochłoną emocje, gdy zobaczysz oficjalne wyniki, różnice czasowe, poznasz odczucia innych („hmmm... więc ten podjazd jednak nie był taki długi jak mi się wydawało”), będziesz wiedzieć, co było z Twojej strony nie tak. W każdym razie, będziesz tego sporo bliżej niż przed startem. Zastanów się, co było źle, dlaczego w tym i w tym miejscu straciłeś – może była to wina niewyspania, nierozgrznia, niedojedzenia a może brak wystarczająco silnej woli podczas przygotowań... Nie musisz wszystkim o tym opowiadać, zostaw część wniosków tylko dla siebie, to co dzieje się w Twojej głowie jest tylko Twoje i nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Z drugiej strony, jeśli gdzieś, kiedyś, ktoś poradził Ci dobrze, dzięki temu udało Ci się osiągnąć sukces, obojętne czy w postaci znakomitego miejsca czy też satysfakcji z jazdy – przekaż to dalej – w końcu wszyscy jesteśmy amatorami, w mniejszym lub większym stopniu, ale amatorami – mamy rodziny, chodzimy do pracy, szkoły, na zajęcia, a kolarstwo górskie, maratony to nasza pasja. Niech więc tak zostanie i niech to wszytko „sie kręci” w możliwie jak najbardziej pozytywnej atmosferze, która przecież powoduje, że tak chętnie stajemy na starcie kolejnego maratonu.

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj