Ich historia sięga Starożytnych Chin. Chińczycy dodawali je do potraw, oraz stosowali jako lekarstwo, na różne trapiące ich dolegliwości. W XVIII wieku kiełki gościły w jadłospisie na statku Jamesa Cook’a, żeglującego w poszukiwaniu nowych lądów. Dodawał je do posiłków swoich marynarzy, jako źródło witamy C, mające uchronić ich przed śmiertelnie groźnym szkorbutem. Stosunkowo niedawno swoją „premierę” kiełki miały na zachodzie, w Polsce w 1991 roku. Jednak z każdym dniem rośnie w siłę rzesza sympatyków „pokarmu
życia”.
Poznajmy je bliżej...
Z kiełków rodzi się nowe życie. Roślina jako matka stara się, aby jej potomstwu niczego nie zabrakło. Kiełki zatem kryją związki i substancje najbardziej wartościowe. W wypuszczanym pędzie kryją się takie witaminy jak: C, B1, B6, B9, E i H, nie jest również uboga w składniki mineralne. Znajdziemy w niej: mangan, cynk, selen, wapń, fosfor, potas, sód, magnez i żelazo. Kiełki stanowią również źródło kwasów tłuszczowych omega – 3, które wywierają niezwykle korzystny wpływ na zdrowie i pisałam o nich już wielokrotnie. Produkty, które są ich źródłem zaliczamy do „żywności funkcjonalnej”, czyli takiej, która wykazuje wybitne właściwości prozdrowotne.
Chodź zjadane w niewielkich ilościach – są nośnikiem pełnowartościowego białka, co czyni je wyjątkowym produktem roślinnym. Ponadto wszystkie kiełki są bogate w błonnik! Nie wierzycie? Trzy łyżki kiełków pszenicy posiadają go więcej, niż chrupiąca kromka zimnego pieczywa pszennego!
Nasuwa się zatem teoretycznie banalne pytanie. Wybieramy garść witamin czy garść kiełków?
Decyzja powinna być jednoznaczna…!
Poniżej przedstawiam repertuar najbardziej popularnych...gości naszych ekranów kuchennych:
Kiełki fasoli mung zawierają witaminy A, B, C i E, oraz sole mineralne. Obniżają zły cholesterol i zawierają duże ilości antyutleniaczy. Ale to nie wszystko! Mimo małych gabarytów są prawdziwą białkową bombą! W procesie kiełkowania wytwarzane są enzymy, które sprawiają, że białko staje się lepiej przyswajalne. Co więcej, kiełki nie stwarzają takich problemów ze swoją przyswajalnością jak fasola.
Kiełki słonecznika to głównie źródło fosforu i białka. Troszczą się o nasze mocne kości i zęby. Zawierają potas, magnez, miedź i cynk. Występuje w nich również witamina D, której ciężko doszukać się w roślinach. Szczególną uwagę na ten fakt powinny zwrócić wegetarianie. Świetnie wpływają na przemianę materii!
Kiełki soi koją nerwy. Może niedługo któryś z kolarzy na linii startu ktoś się na nie skusi? Byłoby ciężko…z wiadomych względów, ale może medycyna niebawem wypuści żelki energetyczne z wyciągiem z kiełków soi!? :) Stanowią również kopalnię witamin: A, B, C i K, oraz fosforu, miedzi, potasu, żelaza i magnezu. Pomagają w obniżeniu ciśnienia krwi.
Kiełki rzodkiewki to naturalne lekarstwo na przeziębienia oraz sposób na podniesienie odporności organizmu. Wszystko dzięki potężnej dawce witaminy C jaką dostarczają do naszego organizmu. Oczyszczają zatoki, oraz drogi oddechowe. Posiadają właściwości przeciwzapalne. Potas i magnez znane i lubiane minerały kolarzy – pomogą zachować dobrą kondycję układu mięśniowego i naczyniowo-sercowego.
Nie pozostaje nic innego jak... Założenie domowej fabryki !
Kiełki znajdziemy w każdym większym markecie. Upakowane w szczelnie zamkniętym pudełku przypominają wyjałowioną trawę a nie źródło zdrowia! Pamiętajmy, że po tygodniu przechowywania kiełki tracą swoje właściwości. Dlatego zachęcam do poświęcenia kilku minut dziennie i stworzenia własnej mini hodowli w domu!
Zacznijmy od zakupu nasion. W tym celu najlepiej udać się do sklepu ze zdrową żywnością, gdzie bez problemów dostaniemy nasiona pochodzące z hodowli organicznej, przeznaczone do hodowli kiełków. Zapłacimy za nie od 2 do 3 zł. Są one pozbawione pestycydów. Takiej gwarancji nie dają nam sklepy ogrodnicze. Dlatego omijamy je szerokim łukiem. Nasiona jakie oferują przeznaczone są do hodowli gruntowej. Obfitują w preparaty grzybobójcze, oraz inne trujące środki, mające na celu ich konserwację. Materiał do hodowli soczewicy, słonecznika i soi mogą stanowić nasiona spożywcze. Jednak często po ich zakupie okazuje się, że w opakowaniu większość jest pokruszona. W tym przypadku nie ma gwarancji, że nasza domowa fabryka zacznie tętnić życiodajną energią!
Kiełki możemy hodować:
1. W słoiku – wsypujemy nasiona, powinny zajmować 1/4 jego objętości. Kiełki, aby wzrosnąć potrzebują miejsca, oraz stałego dopływu tleny. Nasiona zalewamy letnią wodą i idziemy spać. Rano otwór słoja przykrywamy gęstą gazą, aby nasionka nie uciekły i mocujemy recepturką. Od tego momentu kiełki płuczemy dwa razy dziennie świeżą wodą, która jest dobrze natleniona i pozwoli na szybki wzrost naszej hodowli. Słoik odwracamy pod kątem 45 stopni, aby woda mogła swobodnie wyciekać.
Czy nie przypomina Wam to sadzenia rzeżuchy na lekcjach biologii?
2. W kiełkownicy – taki wynalazek bardzo ułatwi nam naszą hodowlę, kilku rodzaju kiełków. Jej koszt zaczyna się od 25zł. Zaś kiełkownica to nic innego jak zestaw w skład którego wchodzi pokrywka, trzy tacki nakładane na siebie oraz podstawa do której ścieka nadmiar wody ze wszystkich półek. Jest wykonana z przezroczystego tworzywa, dzięki czemu nasiona mają równomierny dostęp do światła. Świetnie sprawdza się w produkcji kiełków małych nasion, które wytwarzają chlorofil, takich jak: rzodkiewka, brokuł i lucerna. Nadmiarem wody śmiało możemy podlać kwiatki.
3. Na sitku – metoda a’la kiełkownica. Płaskie sitko z nasionami umieszczamy na naczyniu do którego będzie ściekać woda po przepłukaniu, aby już za kilka dni zbierać pierwsze plony…
4. Na ligninie lub wacie – każdy zapewne teraz przypomina sobie Wielkanoc i sianie rzeżuchy. Dokładnie w taki sam sposób wysiewamy inne kiełki :)
Naczynie, w którym wzrasta nasza plantacja najlepiej usytuować w półcieniu. Kiełki powinny być wilgotne a nie zanurzone w wodzie, gdyż w ten sposób zgniją. Często na korzeniach pojawia się delikatny meszek, który może mylnie kojarzyć się z pleśnią. Spokojnie, to zapewne rozwijające się włośniki.
Kiełkowy fusion
Kiełki są niezwykle „wszechstronne”. Możemy je zjadać same, szczególnie w zimne, pochmurne wieczory, kiedy siedząc przed komputerem korci, aby sięgnąć po jakiś słodki rozweselacz – działający jedynie przez moment… Kiełki śmiało dodawajmy do surówek i sałatek. Świetnie komponują się z twarożkiem, idealnie współgrają z różnymi farszami. Każdy powinien sypnąć ich garść do tak popularnego w kolarskim środowisku makaronu. Należy pamiętać jedynie, że kiełki roślin strączkowych (np. soi, ciecierzycy, fasoli) mają goryczkę, dlatego przed ich zjedzeniem należy je sparzyć. Gwarantuję! Kiełki nie tylko poprawią walory smakowe przyrządzonych dań, wpłyną na nasze zdrowie, ale również sprawią, że nasz talerz zamieni się w istne dzieło sztuki! Smacznego!



