Islandia: Na półmetku podróży

Drukuj

Po dwóch tygodniach podróży już połowę z zaplanowanej trasy przejechał na Islandii Piotr Mitko informatyk z Katowic, który przemierza islandzkie bezdroża na rowerze. Całej podróży przyświeca jeden cel: zbieranie środków na protezę nogi dla podopiecznego Fundacji Jaśka Meli Poza Horyzonty.

1250 km – taki dystans pokonał na dwóch kółkach Piotr Mitko. To połowa z zaplanowanej trasy. Na mapie podróży rowerzysty znalazły się takie miejsca jak: Reykjavik, rownina Thingvellir, wodospad Glymur – największy na Islandii, kratery Grabrok, oraz Zachodnie Fiordy wraz z przylądkiem Latrabjarg - najdalszym zachodnim punktem Europy.


Co go spotkało do tej pory? Co było najtrudniejsze, a co wyjątkowe? Wszystkiego można dowiedzieć się z relacji na żywo blogu www.piotrmitko.com. Sam rowerzysta przyznaje, że najtrudniej jest walczyć z wiatrem. – Dotąd przez prawie wszystkie dni jechałem pod wiatr, a jest on naprawdę mocny. Kosztuje to sporo sił i mimo, że spędzam w siodełku nieraz 6-8 godzin dziennie, nie osiągam dystansów, jakie zakładałem – przyznaje podróżnik. Chociaż na islandzką pogodę wyjątkowo w tym roku nie można narzekać to jednak zdarzyło się jej załamanie, które unieruchomiło Piotra na dwa dni. – Jechać w deszczu, która pada nieraz wręcz poziomo to niebezpieczeństwo. Poza tym brakuje mi dociążenia roweru na przednie koło, więc przy takiej pogodzie naprawdę trudno utrzymać się w siodełku. Nieraz długo szukam miejsca na nocleg. Tu namiot można postawić prawie wszędzie, ale nie wszędzie jest to bezpieczne. Droga często prowadzi brzegiem morza, urwiska są strome, koniecznie trzeba się osłonić przed wiatrem. Dla takiego kawałka ziemi trzeba czasem jechać kilkadziesiąt km, ale warto, by mieć spokojny sen – mówi Piotr Mitko.

Polska flaga przełamuje bariery
Chociaż podróż jest wyczerpująca i stanowi swego rodzaju walkę z czasem to jednak nie brakuje także miłych akcentów. – Podróżuję z polską flagą przypiętą do roweru. Na Islandii żyje 9 tys. Polaków. Często nawet nie wiedzą, że mijają się na ulicy i gdy słyszę, że ktoś mnie pozdrawia po polsku to od razu cieplej mi się robi na sercu. Zresztą oni także są wzruszeni tym, że spotykają kogoś „biało-czerwonego” – opowiada podróżnik i dodaje, że często rozmawia także z turystami z różnych krajów.

Pokonuje kilometry nie dla siebie
Piotr Mitko nie podróżuje jednak dla przyjemności czy własnej satysfakcji. Przemierzając na rowerze islandzkie bezdroża chce nagłośnić akcję zbiórki pieniędzy na protezę nogi dla Jarosława Kosińskiego – podopiecznego Fundacji Jaśka Meli „Poza Horyzonty”. – Jarek Kosiński to 30-latek z Krapkowic niedaleko Opola. W wyniku raka kości stracił nogę, a wysłużona proteza, której używał do tej pory przez kilkanaście lat, złamała się. Z tego powodu też Jarek nie może pracować w takim wymiarze, w jakim by mógł, gdyby miał protezę. Na nową i to nawet najprostszą potrzeba ok. 40 tys. zł – opowiada Mitko. 

Skąd pomysł na charytatywny aspekt wyprawy? Piotr Mitko, 28-letni informatyk z Katowic, na Islandię wyruszył po raz drugi. O ile organizacją pierwszej wyprawy zajął się zupełnie samodzielnie, o tyle druga wyprawa to nagroda w konkursie dla pracowników w firmie Work Express, w której Piotr jest zatrudniony jako webmaster. – W naszej firmie organizowaliśmy konkurs dla pracowników z pasją, który Piotr, zresztą przy moim silnym dopingu, wygrał. W nagrodę sfinansowaliśmy jego wyprawę. Mógł wybrać dowolne miejsce, w które chciał pojechać, ale Piotr wybrał Islandię – wyjaśnia Dariusz Lamot, prezes Zarządu Work Expressu. – Jeśli sam nie musiałem się martwić o budżet na wyprawę to pomagając komuś innemu, chciałem w ten sposób się odwdzięczyć. Zresztą podczas poprzedniej wyprawy na Islandię sam wiele razy doświadczyłem pomocy od miejscowych ludzi, więc chciałem to dobro podać dalej. Zwróciłem się do Fundacji Jaśka Meli i w ten sposób poznałem Jarka – opowiada Piotr Mitko.

Islandczycy też chcą pomóc?
Cały czas trwa zbiórka pieniędzy w naszym kraju. Wyprawa jednak odbija się także echem na Islandii. – Widziałem, że islandzkie media pisały o mojej wyprawie. To pewnie za ich sprawą o idei mojej podróży dowiedziała się firma Ossur. Zajmują się produkcją i dystrybucją sprzętu ortopedycznego i protetycznego, mają swoje oddziały na całym świecie, m.in. także w Reykjaviku. Zaprosili mnie do siebie, będę odwiedzał ich siedzibę kilka dni przed powrotem, czyli 2 sierpnia i zobaczymy czy coś wyniknie z tego spotkania. Jestem pełen nadziei, ze akcja da dobre efekty. Bardzo chciałbym przyczynić się do tego, że Jarek stanie na dwóch nogach – mówi Piotr Mitko.