Z Alaski do Argentyny na \"składakach\"

Drukuj

Theamericasbycycle to nazwa projektu, który krystalizował się przez ostatnie 3 lata. Zaczęło się od chęci wyjechania w podróż, ale taką w prawdziwym tego słowa znaczeniu (w odróżnieniu od wakacyjnych wyjazdów turystycznych).

Chęci by być w drodze, bez jasno określonych limitów czasowych i przestrzennych. Patrząc na mapę, postanowiliśmy przejechać świat wzdłuż (żeby nie powielać popularnego „wszerz”). Na końcu ktoś wpadł na szalony pomysł, by przejechać tę trasę na rowerach i to takich, które sami zbudujemy...

Wyprawa zaczyna się w maju tego roku; uczestnicy to, pochodząca z Dolnego Śląska, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, Marta i jej partner Raul, którzy obecnie mieszkają w Edynburgu. Do przejechania jest 27 000 km wzdłuż obu kontynentów amerykańskich, podążając mniej – więcej trasą Autostrady Panamerykańskiej. Startujemy z Fairbanks na Alasce i za około 2.5 roku planujemy dotrzeć do Ushuaia na południu Argentyny.

Założeniem wyprawy jest brak jako takiego planu; choć niewątpliwie wyrazem najwyższej odwagi byłoby po prostu wsiąść na rower i zacząć pedałować w dowolnie wybranym kierunku, my jednak postanowiliśmy poczynić pewne, niezbędne przygotowania. Wybór trasy był jednym z wielu możliwych, przejechanie Pan-Americany nie jest celem samym w sobie; to, co nas do tego szlaku przekonało, to ogromny przekrój kulturowo-społeczny i krajobrazowo-klimatyczny, długość trasy (to, że jest długa właśnie) i to, żeby było troszkę na przekór, żeby nie jechać dookoła świata. Oszacowanie, jak długo nam to zajmie było niezbędne dla m.in. oszacowania budżetu, postarania sie o wizy, ubezpieczenia, szczepienia itp. Dwa i pół roku to bardzo dużo czasu dla wprawnego rowerzysty na przejechanie tej trasy; nam jednak nie o bicie rekordów chodzi. Planując, założyliśmy, że dziennie będziemy przejeżdżać ok. 50km, dodając sporo dni dodatkowych na zwiedzanie. W rzeczywistości jednak może się zdarzyć, że jednego dnia przejedziemy 20km, drugiego 120km, a trzeciego ktoś zaprosi nas na herbatę i będzie tak sympatyczny, że zostaniemy u niego 3 dni.
 


Naszym głównym celem jest bycie w drodze. Motywy podróżowania są bardzo indywidualne, nasze najlepiej wyrazi cytat, którego nie przetłumaczę, aby nie zniekształcić znaczenia (dla tych, który potrzebują tłumaczenia polecam ogólnodostępne tłumacze internetowe):
We travel, initially, to lose ourselves; and we travel, next, to find ourselves. We travel to open our hearts and eyes and learn more about the world than our newspapers will accommodate. We travel to bring what little we can, in our ignorance and knowledge, to those parts of the globe whose riches are differently dispersed. And we travel, in essence, to become young fools again -- to slow time down and get taken in, and fall in love once more. /Pico Iyer/

Rower, choć nie od początku był brany pod uwagę, stał się kluczowym elementem projektu. Uważamy, że rower jest najbardziej wydajnym środkiem transportu; jako pojazd napędzany wyłącznie ludzką siłą woli i pracą mięśni, jego działanie opiera się w dużej mierze na zaufaniu do samego siebie; daje dużo więcej swobody i niezależności; dzięki jego umiarkowanej prędkości, pozwala zobaczyć, poznać i zrozumieć więcej; jest przyjazny człowiekowi i środowisku naturalnemu; nie zaburza naturalnej harmonii miejsca, w którym się pojawia (w odróżnieniu od przysłowiowej już wycieczki japońskich turystów), dzięki czemu mamy nadzieję zobaczyć jak naprawdę wygląda życie w innych częściach naszej planety.

 

 


Kierując się świadomością ekologiczną postanowiliśmy zbudować nasze rowery samodzielnie z części używanych i nowych, przy założeniu, że nowe są tylko te części, które dla poprawnego funkcjonowania na tak długiej trasie muszą być fabrycznie nowe. Samodzielne składanie rowerów było nie tylko niesamowitą frajdą, ale również niezastąpioną lekcją budowy roweru, której znajomość przyda się z pewnością w drodze niejeden raz. Pomysł zainspirowany został hasłem edynburskiej organizacji The Bike Station, które brzmi: recycle to cycle. Zajmują się oni zbieraniem starych rowerów, odrestaurowywaniem ich i przywracaniem na drogi. Wychodząc z założenia, że niechciane wcale nie znaczy zepsute, i że ludzkie zachcianki coraz częściej kończą się nadprodukcją odpadków, postanowiliśmy zaoferować The Bike Station współpracę, której efektem są nasze prawie gotowe stare-nowe rowery.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej zapraszamy na www.theamericasbycycle.org