
Andy mają swoje Machu Picchu. Alpy lodowce i kurorty. Zaś Pireneje oferują wiele niespodzianek. Wśród nich jest jedno z najdziwniejszych i najmnieszych państw Europy, Andora. To najwyżej położone targowisko na świecie; "wolnocłowa mekka" dla zainteresowanych wyłącznie kupnem taniej elektroniki, czy perfum. A jednocześnie miejsce otoczone dzikimi, niedostępnymi i potężnymi górami. Kraina przejmująca swoimi widokami. Namiastka raju dla kolarzy górskich.
Chore serce Andory i ucieczka na Przełęcz Envalira

Stolica Andory, Andorra La Vella, łączy w sobie bogactwo i żywotność metropolii pokroju Nowego Jorku z tandetą i zaściankowością arabskiego bazaru. Dwoma głównymi ulicami 20-tysięcznego miasta brnie tłum i sznur samochodów. Hałas, spaliny, dziesiątki perfumerii, tania elektronika. Papierosy, wódka. Andora, jedyne europejskie państwo wolnocłowe to konsumencki "raj", do którego ściąga co roku ok. 10 mln turystów i handlarzy [o czym oficjalnie się nie mówi]. Gdzie w tym piekle, z którego chce się jak najszybciej uciec, miejsce na rower? Wystarczy podnieść nieco głowę. Natychmiast znika marność miasta, przytłoczona potęgą Pirenejów. Są z każdej strony. Zielone, skaliste, niedostępne.
Na Przełęcz Envalira [2409 m.n.p.m.], która oddziela dwa zupełnie odmienne światy - zieloną Francję i piekło Półwyspu Iberyjskiego, prowadzi ze stolicy Andory tylko jedna droga. Prawie 30 km podjazdu o średnim nachyleniu 6 procent. Z każdym obrotem korby hałas stolicy cichnie, ale obecność człowieka nie znika. Wzdłuż drogi ciągną się niezliczone hotele i hoteliki, wybudowane specjalnie dla narciarzy, którzy najeżdżają Andorę w zimie.
Raj dla kolarza rozpoczyna się dopiero na 6 km przed przełęczą, w miejscu, gdzie droga się rozwidla. W prawo biegnie do tunelu, prowadzącego pod górami do granicy andorsko-francuskiej, w lewo pnie się dalej na Przełęcz Envalira. Tu nareszcie znika ryk żyłowanych silników. Powietrze jest zimne i czyste. Pozostaje pusta droga pośród 3-tysięczników.
Port de Rat:
Andorczycy to ludzie życzliwi, usłużni i jednocześnie dumni. Ciemnowłosi, niezbyt wysocy i przysadziści, z urody i temperamentu przypominają Hiszpanów. Mówią językiem katalońskim, który sprawia wrażenie mieszaniny francuskiego z hiszpańskim.

Deklarują swoją odrębność narodową pomimo faktu, iż od XIII wieku Andora, podlega dwóm księciom - prezydentowi [dawniej królowi] Francji i biskupowi graniczącego z Andorą hiszpańskiego miasta La Seu de Urgell. Są gadułami.
Pedro, właściciel kempingu w Andorra La Vella deklaruje, że jest fanem kolarstwa, ale sam w ogóle na rowerze nie jeździ. Woli swój skuter. Z entuzjazmem tłumaczy jak jechać pod położony na północ od stolicy, na wysokości 2539 m.n.p.m. szczyt Port de Rat. Z uznaniem ogląda rowery, mruczy coś pod nosem, rozkłada ręce i pyta na migi: - jak można tak wysoko wjechać?!
Pierwszy odcinek wspinaczki pod Port de Rat biegnie wśród spalin do drugiego po względem wielkości miasta Andory - La Massany. Stąd droga odbija na północny-wschód do miasteczka Ordino. Obie miejscowości w niczym nie przypominają zatłoczonej stolicy. Domy są tu budowane z ciemnoszarego łupanego kamienia. Na tle rozległych zielonych hal, z górującymi na nimi skalistymi szczytami 3-tysięczników, wyglądają nieco bajkowo; odmiennie od ciężkiej i tandetnej zabudowy Andorry La Vella.
W Ordino zanika ruch samochodowy. Z położonego o 9 km od miasteczka punktu widokowego El Serat pozostaje do pokonania 12 km. Im bliżej szczytu tym bardziej rośnie podekscytowanie i ciekawość, jaki widok odkryje kolejny zakręt. A każdy oferuje coś nowego. Na wysokości ok. 2 tys. m.n.p.m. na drogę wybiega stado koni. Może są dzikie, a jeśli nie to i tak nikt ich nie pilnuje. Podchodzą. Dają się pogłaskać. Trzy kilometry od celu kończy się asfalt. Pozostaje do pokonania 3 km odcinek w terenie. Znikają mijane niedawno wyciągi narciarskie i kempingi. Góry, góry, góry.
Ostatnie spojrzenie

- Ile kartonów papierosów wieziecie? Ile alkoholu? - pyta celnik na granicy andorsko-hiszpańskiej. Widząc bagażnik wyładowany sprzętem kolarskim nie czeka na odpowiedź. Każe jechać.
Dziesięć kilometrów na południe od granicy, u południowych podnóży Pirenejów leży miasto La Seu de Urgell. To tu ma siedzibę Centrum BTT, czyli Ośrodek Kolarstwa Górskiego. Tutaj swój początek ma kilkanaście tras o różnej skali trudności, dostępnych tylko dla kolarzy górskich. Pani z obsługi Centrum BTT proponuje kilka folderów i mapę tras mtb wraz z dokładnym opisem.
Zaskakuje odmienność tej części Pirenejów. Gorące powietrze z głębi Półwyspu Iberyjskiego sprawia, że południowe stoki są skąpane w upale. Wystaczy jednak wdrapać się na wyskość 2 tys m.n.p.m., by poczuc znowu chłodniesze powietrze znad pólnocnej części gór i ostatni raz rzucić okiem na najdziwniesze wysokogórskie państwo Europy - Andorę i magiczne, dostojne Pireneje.
Kilka praktycznych rad:
1. Andora ma raczej ubogą sieć dróg asfaltowych. Dwie, biegnące na przełęcz Envalira i pod szczyt Pont de Rat i oferujące najciekawsze widoki, przebiegają przez stolicę Andorrę La Vella. Ze względu na intensywny ruch pieszy i samochodowy nie sposób przecisnąć się na rowerze przez centrum. Można zatem skorzystać z obwodnicy. Droga jest dobrze oznaczona.

2. Andora posiada sieć pieszych szlaków turystycznych. Są one jednak ze względu na ukształtowanie terenu, mało dostępne dla kolarzy mtb.
3. W punkcie informacyjnym Andorra La Vella można bezpłatnie zaopatrzyć się w niezbedne foldery i mapę.
4. Andora nie oferuje zbyt wielu zabytków. Warty zobaczenia jest romański kościół Św. Joanny przy głównej drodze z Andorra La Vella na Przełęcz Envalira
5. Obniżone ceny dotyczą niestety tylko najbardziej "chodliwych" towarów, czyli wódki, elektroniki, perfum. Ceny żywności nie odbiegają od cen europejskich, czyli są na polską kieszeń dosyć wysokie.
6. Wracając przez Andorę np. z Hiszpanii należy przygotować się psychicznie na kilkukilometrową kolejkę do granicy andorsko-francuskiej. [Oczywiście nie dotyczy to osób podróżujących na rowerach.]
7. Andora oferuje sieć przyjemnych kempingów także wysoko w górach. Idealna propozycja dla osób poważnie trenujących kolarstwo, które chcą pomieszkać i pojeździć na dużych wysokościach. Kempingi są zadbane i stosunkowo tanie.
8. BTT to po hiszpańsku to samo co angielskie MTB
9. Wybierając się Pireneje [szczególnie po hiszpańskiej stronie] trzeba się zaopatrzyć w sporą ilość płynów. Dwa bidony na np 70 km trasie nie wystarczą. Ze strumieni niższych partii gór lepiej nie pić, ponieważ górskie wioski nie mają kanalizacji. Nieczystości są czesto wylewane na pola.
10. Przydatne adresy www: www.turisme.ad [oficjalny serwis Andory], www.parcolimpic.com/btt/eng/index.asp [strona Centrum BTT w La Seu de Urgell]
11. Andora nie należy do Unii Europejskiej, ale Euro jest tutaj stosowaną walutą.
Artykuł został nagrodzony w Konkursie Turystycznym Bikeworld.pl