Rowerem do Dakaru - zapowiedź

Drukuj

Pustynia jak żadne inne miejsce na świecie od zawsze kojarzona była z czymś niedostępnym i niebezpiecznym, jednocześnie działała jak magnes na ludzi rządnych wrażeń.

Słońce rozgrzewające w ciągu dnia termometr do czerwoności, mroźne noce, brak wody i wijący się przez setki kilometrów pustyni pasek asfaltu – tak wygląda Trans Sahara Atlantic Route, która łączy Maroko z Senegalem, a to tylko część samotnej wyprawy rowerowej.

Z końcem lipca/początkiem sierpnia 2009 roku planuję wyruszyć na rowerze w trasę z Konina do Dakaru w Afryce, łącznie ok. 8000 kilometrów. Na kontynencie Europejskim zamierzam przemierzyć Czechy, Niemcy, Szwajcarię, Francję i Hiszpanię. Następnie po przeprawie promowej do Maroka rozpocznę moją afrykańską przygodę. Tam czekają na mnie: Maroko, Sahara Zachodnia, Mauretania i Senegal. Po około 80 dniach pedałowania zakończę podróż w stolicy Senegalu.

Cel wyprawy to oczywiście przemierzenie trasy z Konina do Dakaru, ale jak zawsze całość składa się z mniejszych części. Na tej drodze czekają takie wyzwania jak: Alpy, Pireneje, w Maroku góry Atlas i oczywiście Sahara.

Alpy najwyższy łańcuch górski Europy, ciągnący się łukiem od wybrzeża Morza Śródziemnego po dolinę Dunaju w okolicach Wiednia. Jego długość wynosi około 1200 km, a szerokość od 150 do 250 km. To prawdziwe wyzwanie dla rowerzystów - strome, długie, wyciskające ostatnie krople potu podjazdy. Dla mnie przejazd przez Alpy to jeden z etapów, więc będę musiał zadowolić się tylko ich fragmentem, w południowych Niemczech, Szwajcarii i Francji.

Atlas Wysoki, najwyższy grzbiet górski Afryki Północnej biegnie ukośnie przez całe terytorium Maroka od wybrzeża Atlantyku, na północny wschód od Agadiru, do granicy z północną Algierią. Berberowie nazywają go Idraren Draren – Góry Gór. Oglądając krajobraz Atlasu Wysokiego na fotografiach odczuwam niesamowity dreszczyk podniecenia. Dla mnie to kwintesencja dzikości, surowości, a o cywilizacji można zupełnie zapomnieć... lub też za nią zatęsknić.

Sahara. Tak naprawdę dopiero kilka lat temu Trans Sahara Atlantic Route, która przecina Saharę wzdłuż atlantyckiego wybrzeża stała się realnym połączeniem Europy z Afryką wewnętrzną. Gdy położono kilkaset kilometrów brakującego asfaltu w Mauretanii zamrugało zielone światełko dla samochodów bez napędu 4x4 na tym transsaharyjskim szlaku. W dalszym ciągu jest to trasa trudna do podróżowania, a Sahara wcale nie stała się bardziej przyjazna. Pozostało tyle samo piachu i tak samo odludne i pozbawione wody regiony w Saharze Zachodniej i Mauretanii. Samotna wyprawa rowerem, bez wsparcia z zewnątrz oznacza, że cały ekwipunek muszę zabrać ze sobą, co stanowi dla mnie duże wyzwanie. Chyba się nie pomylę, jeżeli powiem, że pokora będzie kluczem do sukcesu.

Czego tak naprawdę się spodziewam? Tego co zawsze, że ta podróż napisze dla mnie kolejny wspaniały scenariusz i pozwoli przesunąć kawałek dalej granicę możliwości...

Trasa

Punktem początkowym podróży jest Konin - moje miasto rodzinne. Właśnie stąd wyruszę na rowerze do Dakaru. Pierwszy etap to przejazd przez kontynent europejski. Być może użycie słowa rozgrzewka w stosunku do niego nie jest najwłaściwsze, ale rzeczywiście jest to pewnego rodzaju wstęp do tego, co stanowi dla mnie prawdziwą inspirację. Po przejechaniu ponad 3500 kilometrów przepłynę promem z Hiszpanii do Maroka i wtedy rozpocznie się afrykańska część przygody. Nie chcę mówić, że ta lepsza, czy bardziej emocjonująca, bo podróż zawsze jest przeżyciem magicznym, ale skłamałbym mówiąc, że nie mam większych dreszczy podekscytowania, gdy myślę właśnie o Afryce. Planując trasę każdy wybiera miejsca, które szczególnie go interesują. Podróżując rowerem staram się omijać większe miasta i wybierać takie regiony, które na mapie wyglądają trochę jak monotonne plamy, przez które leniwie wije się nitka asfaltu, a w rzeczywistości to właśnie one są dla mnie kwintesencją przygody, jaką może dać obcowanie z naturą i dzikimi krajobrazami. Dlatego właśnie trasa w Maroko prowadzi nieco bardziej w głąb kraju przez Atlas Wysoki.

Przejazd przez Saharę Zachodnią i Mauretanię to przemierzanie bezkresnej pustyni, ale już nieco "okiełznanej" przez człowieka bowiem przez saharyjskie piaski wije się niczym wąż czarna linia asfaltu co umożliwia jazdę bez napędu 4x4, a nawet na dwóch kółkach napędzanych siłą własnych mięśni, mam przynajmniej taką nadzieję. Oczywiście zdarzają się niespodzianki w postaci piaszczystych wydm, które akurat wybrały sobie tą jedyną drogę jako miejsce swojego leżakowania. Pewne ucywilizowanie nie oznacza, że nagle wzdłuż całej trasy nagle wyrosły miasteczka i podczas mojej podróży będą odcinki, gdzie zapas wody na kilka dni będę musiał wieźć ze sobą. Największą niewiadomą pozostaje jednak sytuacja w Mauretanii, która potrafiła być ostatnio dość napięta, ale ja mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się zrealizować to marzenie zachowując jednocześnie zdrowy rozsądek.

Po przejechaniu około 8000 kilometrów i dotarciu do Dakaru, stolicy Senegalu, będę mógł powiedzieć, że cel został osiągnięty. Powrót do Polski to kolejne tysiące kilometrów...ale już w przestworzach:)


Uczestnik

Artur Lorenc
ur. 1984
Konin
student AWF w Poznaniu, Turystyka i Rekreacji

www.enzo-zone.ovh.org

Pierwsza podróż rowerowa na przylądek Nordkapp w Norwegii w 2006 roku zakończyła się „nieuleczalną chorobą”. Od tamtej pory w mojej głowie zagnieździł się „chochlik”, który co jakiś czas demoluje wszystko co uda mi się poukładać i kieruje moje myśli wysoko w obłoki, marzenia odziera z wszelkich granic i jeszcze próbuje mi wmawiać, że wystarczy chcieć, a one się spełnią. To on wypchnął mnie na dwa miesiące do Nepalu na wiosnę 2008 roku, więc może coś w tym jest? Potrafi jednak czasami zasypać mnie pomysłami zupełnie oderwanymi od rzeczywistości, mówię mu wtedy – „hola, hola, co ty gadasz?”. Pozwala mi wtedy zejść na ziemię, ale ostatecznie i tak musi postawić na swoim. Straszny arogant z niego! Co on w ogóle sobie myśli! Przecież to nie jest takie „hop, siup”! Na takie wątpliwości strzela we mnie beztroską ripostą – „a dlaczego nie?” – pyta jak gdyby nigdy nic. Cóż... właściwie to dlaczego nie...?
- „Do Afryki rowerem? Przez pustynię? Ty się zastanów!” – odpowiadam mu kiedyś.
- „Przecież położyli asfalt, czego się czepiasz?!”
- „Asfalt położyli? Ale na piachu, na pustyni, na kompletnym za...odludziu! Ty nienormalny jesteś!”
On się tylko uśmiechnął szyderczo i odparł – „Tak samo jak ty! I nic dziwnego, że mi odbiło. Przecież to ja siedzę w twojej głowie i czytam te wszystkie bzdury... twoje myśli znaczy się”
Wytrącił mi tym samym wszystkie argumenty... musiałem przyznać mu rację...

WWW wyprawy: www.dakarsoloride.republika.pl

Patronat