Góralem przez gorczańskie grzbiety

Drukuj

Łagodne grzbiety i kopulaste szczyty, rozległe polany, na których po dziś dzień juhasi wypasają owce, piękne widoki, szczególnie te na Tatry oraz wspaniałe i zróżnicowane ścieżki.

Wszystko to oferują Gorce, jedne z najbardziej przyjaznych rowerzystom góry w Polsce. Nie dziwi więc fakt, że na szlakach czasami łatwiej spotkać amatorów dwóch kółek niż pieszych turystów.

Mimo wczesnej pory żar lał się z nieba. Kto tylko mógł szukał choćby skrawka cienia. Życie dookoła zamarło. Słychać było tylko głośne cykanie świerszczy, którym widocznie upał zupełnie nie przeszkadzał. Pot ściekał mi z czoła zanim jeszcze pierwszy raz obróciłem korbami. Zapowiadała się naprawdę gorąca wycieczka...



Samochód zaparkowaliśmy w pobliżu drewnianego, krytego gontem kościółka w Łopusznej. Napełniliśmy bidony i bukłaki po brzegi i ruszyliśmy na prawdopodobnie najbardziej widokowy i ciekawy szlak w całych Gorcach poprowadzony między Turbaczem a Lubaniem. Zanim jednak zaczęła się prawdziwa zabawa musieliśmy wdrapać się na grzbiet pasma. Zaczęliśmy od niebieskiego szlaku. Początkowo prowadził asfaltem, który następnie zmienił się w szeroka szutrówkę, a później leśne dukty. Skwar dawał się mocno we znaki na stromym podjeździe. Miejscami nie dało się jechać i trzeba było prowadzić rower. Tak to już z górami jest. Żeby cieszyć się zjazdem, trzeba się najpierw trochę pomęczyć.

 



W okolicach Bukowiny Waksmundzkiej trafiliśmy na pierwsze, będące wizytówką i znakiem rozpoznawczym Gorców, rozległe hale. Zaczęły one powstawać już w średniowieczu, a wszystko za sprawą przybyłych z terenów Półwyspu Bałkańskiego Wołochów. Hale potrzebne do wypasu owiec powstawały metodą żarową. Krótko mówiąc las był wypalany, a niedobitki drzew wyrąbywane. Z wypalaniem hal wiąże się również ciekawa historia. Otóż, historycy twierdzą, że to właśnie od słowa „gorzeć”, czyli „płonąć” pochodzi nazwa „Gorce”.

 

 



Po ok. półtorej godziny dotarliśmy do otwartego w 1968 roku schroniska PTTK na Turbaczu. Chwila odpoczynku i solidny kawał pysznej szarlotki dały nam nowych sił na dalszą część wyprawy, w którą ruszyliśmy czerwonym szlakiem rowerowym. Poza kilkoma stromymi fragmentami nie jest zbyt trudny, choć dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z kolarstwem górskim może stanowić nie lada wyzwanie. Większość ścieżek jest szeroka, a na trasie nie ma zbyt wielu trudności technicznych. Mieliśmy więc sporo okazji na podziwianie piękna otaczającej nas przyrody.

 


 



Przez Kiczorę i Przełęcz Knurowską dotarliśmy do Pasma Lubania. Dookoła nas mniej było już otwartych hal i zaczął otaczać nas coraz gęstszy las. Miejscami trasa wiodła technicznymi i krętymi singletrackami. Mimo cienia rzucanego przez wielkie zielone świerki upał nie zależał, a co gorsza zaczęła kończyć się nam woda. Niestety, między Turbaczem a Lubaniem nie znaleźliśmy ani jednego „wodopoju”, dlatego nie mogliśmy doczekać się kiedy w końcu dotrzemy do najwyżej położonej w Beskidach bazy namiotowej. Zanim jednak mogliśmy napić się źródlanej wody z sokiem czekało nas podejście na szczyt Lubania. Od strony zachodniej szlak prowadzi bowiem bardzo stromą ścieżką i podjeżdżanie na rowerze jest właściwie niewykonalne.

 

 



Zmęczeni, ale zadowoleni dotarliśmy w końcu do ustawionego na wierzchołku papieskiego krzyża, skąd roztaczał się niesamowity widok na granitowe szczyty Tatr i Podhale oraz położone u ich stóp Jezioro Czorsztyńskie. Na chwilę zapomnieliśmy o palącym nas już od kilku kilometrów pragnieniu i w ciszy podziwialiśmy majestat gór. Po chwili jednak zjechaliśmy do mieszczącego się na polanie, kilkadziesiąt metrów poniżej szczytu, szałasu, w którym w końcu mogliśmy kupić coś do picia. Wysłuchaliśmy również historii dwóch schroniska, które stały w tamtym miejscu przed kilkudziesięcioma laty, ale niestety oba strawione zostały przez pożary. Górale wierzą, że nad Lubaniem ciąży klątwa. Ile w tym prawdy, ciężko wyczuć, na wszelki wypadek woleliśmy uważać na zjeździe do Kluszkowców.

 



Tym razem wybraliśmy niebieski szlak. Szczególnie w swoim górnym odcinku jest bardzo ciekawy. Amatorzy ostrej, technicznej jazdy powinni być z niego zadowoleni. Początek to kręty singletrack, rozszerzający się w dalszej części. Później prowadzi kilkoma niezbyt głębokimi wąwozami by w końcu w okolicach góry Wdżar przejść w szerokie, polne ścieżki. Po emocjonującym zjeździe zafundowaliśmy sobie krótki odpoczynek w okolicach stacji narciarskiej w Kluszkowcach. Usiedliśmy niedaleko stadka pasących się na stoku owiec. Niestety naszą sielankę szybko przerwały pomruki nadchodzącej burzy. Na niebie zaczęło pojawiać się coraz więcej czarnych chmur a w powietrzu dało się wyczuć przyniesiony przez mocny wiat zapach deszczu. Nie chcieliśmy ryzykować, więc czym prędzej wskoczyliśmy na siodełka i tym razem już szosą popędziliśmy w kierunku naszego samochodu. Czując oddech burzy na karku jechaliśmy naprawdę szybko, dlatego droga powrotna do Łopusznej upłynęła nam zdecydowanie szybciej niż pierwsza część wycieczki.

 



Do samochodu dopadliśmy w ostatnim momencie. Mieliśmy tylko kilka minut na założenie rowerów na dach. W momencie, gdy przekręcałem kluczyk w stacyjce nieopodal uderzył potężny piorun a z nieba runęła olbrzymia ulewa. Na szczęście siedzieliśmy już wtedy w blaszanej puszcze i spychani z drogi huraganowym wiatrem powoli turlaliśmy się z powrotem do domu.

 

 

 

Punkt po punkcie
Łopuszna - Bukowina Waksmundzka - Turbacz - Kiczora - Przełęcz Knurowska - Runek - Lubań - Kluszkowce - Dębno - Łopuszna
  
Dystans
~60 km
  
Data
20.07.2007
   
Skala trudności (1-5)
3.0
   
Mapa

 


Jeżeli sami chcielibyście przejechać opisywana trasę lub zorganizować inną wycieczkę w tych okolicach polecamy mapę Gorce (skala 1:50000, wydanie 6, rok 2007) wydawnictwa Compass.

Na mapie znajdują się całe Gorce, od przełęczy Sieniawskiej i Raby Wyżnej na zachodzie, po dolinę Dunajca i Krościenko nad Dunajcem na wschodzie. Od południa mapę ogranicza Nowy Targ i Jezioro Czorsztyńskie, zaś od północy - Mszana Dolna. Na odwrocie mapy m.in. informacje ogólne o przedstawionym terenie, informator krajoznawczy, barwne fotografie oraz szeroki wybór obiektów noclegowych.


Więcej informacji na stronie firmy Compass: https://compass.krakow.pl