Podczas których wdrapaliśmy się na Spissky Hrad a także poznaliśmy urokliwych ludzi w Slowackim Krasie i odwiedziliśmy słynną jaskinię Domica na granicy węgiersko-słowackiej.
Na Węgrzech przedarliśmy się przez Góry Bukowe, zwiedziliśmy dolinę potoku Szalayka, zobaczyliśmy piękne miasto Eger i wjechaliśmy na Nizinę Węgięrską. Pozostało nam kosztowanie pysznych melonów, kąpiel w jeziorze na rzece Cisa, wizyta w słynnym Arboretum w Szarvas, i tak dotarliśmy do granicy rumuńskiej. Tam zwiedziliśmy Timisoare z świetnym przewodnikiem, przejeżdżaliśmy przez zapomniane wioski, przejechaliśmy się wijącą długą droga nad pięknym Dunajem, zakosztowaliśmy arbuzów na spalonej słońcem rumuńskiej ziemi, uczestniczyliśmy w przyjęciu urodzinowym rumuńskiej rodziny.
Do Bułgarii wkroczyliśmy nocą po przeprawie promem do miasta Vidin, aby tam spędzić noc przy torze kolarskim, odwiedziliśmy twierdzę górująca nad Dunajem a potem udaliśmy się do słynącego ze skalnego miasta Belgradczyka, tam przeczekaliśmy powodzie, które nawiedziły ten rejon w tym czasie. Ruszyliśmy w kierunku Sofii mijając po drodze malownicze jeziorko w rejonie Montany i spoglądający na nie ogromy szczyt Omul, następnie wjechaliśmy w słonecznej pogodzie do kotliny sofijskiej mając kłopoty z tylnym kołem, kolejnego dnia wszedłem na najwyższy szczyt gór Witosza Czerni Wyrch 2250m, udaliśmy się potem do niedostępnej doliny Belego Iskyru, żeby wspiąć się razem z rowerami na przełęcz Dżanka o wysokości 2350, kolejnego dnia wszedłem na najwyższy szczyt Bałkanów, czyli Musałę(2925m) wieczorem zjechałem do przepięknej kotliny Razlockiej, następnego ranka podjechałem pod schronisko Bynderica w górach Pirin, żeby zdobyć po 4 godzinach Wichrem 2914m -najwyższy szczyt, dnia następnego dojeżdżamy do najmniejszego miasta w Bułgarii, czyli Melnika, słynącego z pysznego wina, w następnych dniach docieramy w dzikie rejony Rodopów przejeżdżając przez mniej lub bardziej turecki wioski z meczetami, podjeżdżam pod słynne Diabelskie Gardło gdzie ściany skalny mierzą sobie około 500m, rozdzielamy się w tamtym rejonie i w kierunku Istanbulu podążam sam. W międzyczasie w miejscowości Kyrdzali wymieniam cale kolo w rowerze. Przez opustoszale bułgarskie wioski dojeżdżam do Turcji.
Temperatury sięgają w środku dnia ok. 50 stopni mimo to docieram do Stambułu po dwóch dniach jazdy góra dół góra dół... W Stambule jeżdżę sobie po nocy, aby znaleźć nocleg tanim hotelu, w którym nie przesypiam nocy. Następnego dnia zwiedzam błękitny meczet, przejeżdżam przez park pod pałacem Topkapi, potem dojeżdżam pod wieżę Galata i następnie wzdłuż Złotego Rogu wydostaję się z miasta w kierunku płn.-zach. przez tereny zajęte w większości przez wojsko. Zostaje poczęstowany pyszną kolacją przez pracowników stacji benzynowej, oglądam wspaniale zachody słońca, dojeżdżam do granicy bułgarskiej w ogromnie zalesionych górach Strandża.
Dojeżdżam do miasta Burgas a potem do starożytnego Nesebyru, żeby spać w Słonecznym Brzegu, po relaksującym czasie nad Morzem Czarnym wyruszam w kierunku dawnych stolic państwa bułgarskiego, czyli Szumenu i Targoviste, spędzam noc na nowo budowanej linii kolejowej, dojeżdżam do niesamowicie malowniczego Velkego Tyrnowa, po dwóch dniach jestem na Dunajem przy granicy rumuńskiej, spotykam tam przemiłych kierowców tirów z Polski, wyruszam po jednym deszczowym dniu przez cygańskie wioski do Krajowej, żeby spać tam przed ołtarzem nowo wybudowanego kościoła.
Kolejny dzień to przejazd przez malownicze rumuńskie wioski z ciekawymi kościółkami i malowanymi studniami, jestem po południowej stronie Karpat i wspinam się na najwyższą przejezdną przełęcz w Karpatach Urdele położoną na wysokości 2140m. Prowadzi tam początkowo asfaltowa droga, która potem przemienia się w okropnie kamienistą i nieprzejezdną dla samochodów drogę, docieram do bazy turystycznej położonej w sercu Karpat południowych pomiędzy 4 pasmami górskimi. Kolejnego dnia docieram do miejscowości Alba Iulia, kolejnego dnia przejeżdżam przez Transylwanie mijając takie miejscowości jak Aiud (słynący z najcięższego więzienia komunistycznego za czasów Caucescu), Turda(miasto posiadające dużą kopalnie soli, a w okolicy potężny wąwóz Turda) Cluj (centrum akademickie Rumunii). W dość zimny i deszczowy dzień dojeżdżam do granicy w okolice Satu Mare i śpię w opuszczonej chacie pod grubą pierzyną. Następny dzień to nieustający deszcz. Udaje się przejechać tylko 50km do ukraińskiej granicy gdzie śpię u przemytniczej rodzinki i następnego dnia w zamian za obiad zbieram dojrzałe winogrona z płotu.
Kolejny dzień to deszcz i płaskie tereny zarówno Ukrainy i Słowacji. Wtedy przejeżdżam 200km. Odwiedzam Bardejov i dojeżdżam do granicy 12 września 2007. Radość na granicy jest nie do opisania. Celnik jak dowiaduje się skąd jadę, stwierdza jednoznacznie "Jesteś świrem!!" Niestety radość trwa krótko, bo 2 km za granicą łamię przerzutkę i dzięki Polakowi, który pakuje mój rower na bagażnik swojego samochodu docieram do Muszyny gdzie następnego dnia wymieniam przerzutkę i jadę pod eskortą mojego Taty i w osiem godzin docieram do Krakowa. Jest radość, szampan, są znajomi, świętujemy, a ja nadal nie mogę uwierzyć w to, co zrobiłem. Podczas całej wyprawy pojawiały się oczywiście kryzysy, ale przez to ze je pokonywałem stawałem się coraz silniejszy. W moich oczach na zawsze zachowają się nie tylko obrazki z przepięknych miejsc, które zobaczyłem, ale również zapachy, niezwykle mili ludzie różnych kultur i wszystkie przyjemne chwile, które przeżyłem podczas tej fascynującej podróży.