Welocypedem przez piachy Bliskiego Wschodu

Pozdrowienia z Jordanii

Drukuj

Po pierwsze drogi. O dziwo są naprawdę niezłe. Asfalt w zasadzie równy, widać, że Arabowie mają dostęp do tanich źródeł ropy. Drogi są szerokie, często dwupasmowe, często maja szerokie pobocza.

Autostrad pan Assad w Syrii a pan Hussein w Jordanii zbudowali więcej niż Polska w demokracji.

Niestety często jest to droga jedyna. By dostać się w niektóre miejsca trzeba albo nadłożyć wiele kilometrów, albo po prostu jechać autostradą. Termin ten ma jednak nieco inne znaczenie niż w Europie. Tutaj jazda po autostradzie rowerem nikogo nie dziwi (albo inaczej, nie z tego powodu, ze jedzie się autostradą – o tym dalej), podobnie jak cofające lub jadące pod prąd samochody, przechodzące osły lub pędzone owce. Zwierzątka te często nie docierają na druga stronę drogi, lecz w formie padliny pozostają na poboczach dróg, co gwarantuje podróżującym dodatkowe wrażenia zapachowe i jeszcze bardziej czyni podróż niezapomnianą. Problemem są tez mapy. Należy się w nie zaopatrzyć przed wyjazdem, nie widziałem ich na miejscu w żadnym sklepie i na żadnym suku (targu). W internecie można znaleźć rosyjskie mapy sztabowe (informacje na www.welocypedy.pl), ale pochodzą one sprzed niemal 20 lat i niekiedy trzeba dużej biegłości w posługiwaniu się mapą, by dobrze orientować się w terenie.

Po drugie kierowcy.
Sposób jazdy kierowców na Bliskim Wschodzie (w Turcji i Syrii, Jordania pod tym względem znacznie odbiega od regionalnych standardów) zasadniczo różni się od europejskiego. Z początku stare rzęchy gnające z zawrotną prędkością, wpychające się przed innych, zajeżdżające drogę, wymuszające pierwszeństwo, i przede wszystkim nieustannie trąbiące zadziwiają i przerażają. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Na pozór chaotyczny sposób jazdy okazuje się bardzo skuteczny – ruch jest częstokroć znacznie płynniejszy niż w Europie, a kierowcy mijając się "na lusterka" nie powodują wypadków ani stłuczek. Należy się poddać lokalnym zwyczajom i jechać tak jak inni. Ponadto kierowcy są niesamowicie mili. Jak zresztą wszyscy ludzie, których spotykaliśmy.

Po trzecie ludzie ogólnie.
Najprzyjemniejsze w podróżowaniu po krajach arabskich są kontakty z ludźmi. Jadąc na rowerze chcąc nie chcąc masz z nimi styczność co chwile. Trzeba się co raz to tłumaczyć, skąd jesteś, dokąd jedziesz. Bo rowerzysta w tych stronach to rzadkość. Z tego tytułu można liczyć na profity. Dostanie się za darmo nocleg, dostanie się jeść (czyścioszki uważajcie – nakładanie jedzenia brudną łapką jest tu normą!), zakupy, które wybierzesz na targu często dostaniesz w prezencie. Nieraz zostaniesz zaproszony do domu na herbatę, kawę, obiad, nocleg, kilka dni… Gość w dom Bóg w dom – to przysłowie (w lokalnej wersji językowej) jest tu traktowane nad wyraz serio. W każdym razie rowerzysta budzi sensacje. Gdzie się nie zatrzymasz, natychmiast zrobi się wokół ciebie tłum. Ale nie ma w tym nic złego. Ci ludzie nie są niebezpieczni. Nikt niczego nie ukradnie, zwykle nawet nie dotknie, zupełnie inaczej niż w Gruzji (zobacz: www.welocypedy.pl). Wszyscy chcą wypytać, porozmawiać, zaproponować pomoc… Ale uwaga, warto nauczyć się przynajmniej trochę po arabsku – w żadnym innym języku się tu zwykle, a zwłaszcza na wsi, nie ma szans dogadać.

I jeszcze jedno – na zakończenie tego krótkiego komentarza. Temperatury są naprawdę wysokie. Zdecydowanie powyżej 30 stopni w październiku. Mniej odpornym proponuje wybrać się w chłodniejsze rejony. Tym natomiast, którzy są w stanie znieść trochę cieplejszy klimat polecam wstawanie przed świtem (chwile po 6), jazdę do południa, zwiedzanie, zakupy, siestę i ponowne pedałowanie od czwartej do pół do siódmej, kiedy robi się ciemno.

Tyle na dziś. C.d.n. Pozdrawiam z Jordanii.


Więcej o nas, o wyprawie, codzienne newsy znajdziesz na
www.welocypedy.pl


Sponsorami wyprawy są:
Sklep rowerowy Szumogum.com - https://www.szumgum.com/
Knorr - https://www.knorr.pl
Apteka internetowa Warszawa - https://www.wawapteka.pl/

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj