Gdzie na zgrupowanie? Fuerteventura

Drukuj
Maciej Łuczycki

Hiszpańska Fuerteventura jest najłagodniejszą z Wysp Kanaryjskich jeśli chodzi o przewyższenia, co nie znaczy, że nie ma tam gór! Spotkamy tam z pewnością słoneczną pogodę i znikomy ruch drogowy. Czego jeszcze możemy spodziewać się na miejscu?

Jeśli Wyspy Kanaryjskie kojarzyły Wam się do tej pory jedynie z leżeniem na plaży lub przy basenie i popijaniem drinków, byliście w błędzie. W ramach cyklu „Gdzie na zgrupowanie?” przyszedł czas na Fuerteventurę! Jak się okazuje, archipelag Wysp Kanaryjskich to miejsce rodem z kolarskich marzeń.

Dojazd i zakwaterowanie

Jeśli chodzi o dojazd na miejsce, to w grę wchodzi jedynie samolot. W przypadku kiedy chcielibyśmy dolecieć na miejsce na własną rękę, najlepsze połączenie znajdziemy z lotniska Warszawa Modlin. Warto jednak pamiętać, że Fuerteventura jest obiektem docelowym wielu zorganizowanych wycieczek biur podróży. Jeśli zdecydujemy się na wykupienie wycieczki w biurze podróży, na Fuertę dostaniemy się z wielu polskich miast, takich jak chociażby Gdańsk, Wrocław czy Katowice. Pamiętajcie, by w biurze podróży poinformować, że planujecie zabrać ze sobą rower – obsługa przekaże wtedy informacje tam gdzie trzeba, aby stosownie Was obsłużono. Z praktyki jednak wiemy, że czy to na odprawie, czy podczas trasferu do hotelu nie było najmniejszych problemów z transportem rowerów. Oczywiście wiąże się to z dodatkowymi opłatami – koszt transportu roweru w tanich liniach lotniczych to suma około 150 zł w jedną stronę. 

W przypadku wyboru wycieczki zorganizowanej nie warto postępować nerwowo – biura podróży często kuszą okazjami last minute i to w formie „all inclusive”! Wtedy nie dość, że mamy gwarancję zakwaterowania na dobrym poziomie, to odpada nam koszt wyżywienia. Dla osób o słabej woli może być to minus, bo bufet „all inclusive” będzie kusił po ciężkich treningach, a jak wiadomo, przed sezonem każdy stawia na „wytop”! W praktyce jednak nie ma tak źle, bo w końcu jedziemy wykonać tam sporą pracę.

 

 

Polecamy Wam wybór miejsca pobytu zlokalizowanego w centralnych punktach wyspy – jednym z lepszych rozwiązań będzie miasteczko Caleta de Fuste, w którym znajdziemy dużo hoteli i mocno rozbudowaną bazę turystyczną – restauracje, sklepy. Miasto to położone jest nieopodal stolicy wyspy - Puerto del Rosario, gdzie znajduje się lotnisko (niedaleka odległość do hotelu), ale również sklepy rowerowe, które mogą nam pomóc w przypadku nieprzewidzianych problemów technicznych. 

Największą zaletą pobytu w centralnej części Fuerteventury jest fakt, że możemy jechać na trening zarówno na północ, jak i na południe, co z pewnością urozmaici nasze wyprawy. Fuerta ma to do siebie, że jest długa i wąska, dlatego bez problemu dojedziemy na drugi brzeg, ale jeśli chcielibyśmy przemierzyć ją jednorazowo z góry na dół, może być problem.

 

 

Pogoda

Jadąc na Fuerteventurę musimy pamiętać o dwóch rzeczach – jest tam ciepło i... wietrznie! Podczas pobytu raczej nie musimy martwić się o opady, natomiast lepiej weźcie ze sobą krem z filtrem. Tamtejsze słońce potrafi solidnie grzać – w końcu to już szerokości geograficzne Afryki! Tak więc pobyt na Wyspach Kanaryjskich przed sezonem skutecznie nabawi Was pierwszej kolarskiej opalenizny. Jeśli chodzi o wiatr, trzeba przyznać, że momentami nie jest łatwo – są oczywiście dni ze słabszym wiatrem, ale generalnie trzeba się na niego przygotować. Na podjazdach okazuje się przydatny, bo niweluje uczucie upału. Na płaskim, szczególnie kiedy pojedziemy pod wiatr, czeka nas większy wysiłek. Fuerta leży w rejonie wiatrów stałych, tzw. Pasatów, które na naszej półkuli wieją z kierunku południowo-zachodniego.

 

Trasy

Poniżej prezentujemy Wam kilka tras rozpoczynających się w miasteczku Caleta de Fuste, jednak bez przeszkód możecie startować z innych lokalizacji. Trasy te mają za zadanie pokazanie Wam miejsc, które warto odwiedzić.

Warto wspomnieć, że Fuerteventura posiada na tyle mało dróg, że trudno się tam zgubić. Większość z nich jest dobrej jakości, jednak na drogach oznaczonych kolorem żółtym możemy spotkać porowatą, dość wyboistą nawierzchnię – czasem nas po prostu wytrzęsie.

Drugą istotną sprawą jest kultura kierowców wobec kolarzy – panuje tam trochę inna rzeczywistość niż w Polsce. Większość kierowców omija kolarzy wyjeżdżając na drugi pas! Jeśli nie ma miejsca, zapomnijcie, że będą Was omijać „na żyletkę”. Kilkumetrowy odstęp od kolarza to tam chleb powszedni.

Betancuria z Pajary – zachodnia część wyspy

 

 

Wyruszamy z naszej bazy w stronę południową i kierujemy się wraz z wiatrem drogą FV-2. Podziwiając piękne widoki, które stanowią mistyczne, spalone słońcem pustkowia oraz góry, docieramy do skrzyżowania z drogą FV-20 i odbijamy w prawo. Tutaj rozpoczynamy pierwszą łagodną wspinaczkę (wcześniej pokonywaliśmy tylko małe hopki). W miejscowości Tuineje wskakujemy na szosę FV-30. Po około 12 km lekkiej wspinaczki rozpoczynamy zjazd do Pajary – ładnego małego miasteczka, w którym znajdziemy kilka sklepów i kawiarni. 

Po minięciu Pajary zaczynamy jeden z najbardziej charakterystycznych podjazdów na wyspie – 6 km o średnim nachyleniu 4 % daje nam szerokie możliwości treningu – możemy podjechać spokojnie, ale możemy też wykonać trening specjalistyczny. Jedno jest pewne – podjazd pomiędzy Pajarą a Betancurią to piękne serpentyny, z których roztacza się widok na pobliskie górki oraz Ocean Atlantycki. Po pokonaniu wzniesienia serpentynami zjeżdżamy do Betancurii, gdzie polecamy zatrzymać się na coffee brake'a – urok tamtejszych miasteczek jest powalający, a życie w tych miejscach toczy się jakby wolniej, szczególnie w porze siesty...

 

 

Podjazd z Betancurii w kierunku południowym ma w swoim profilu zdecydowanie bardziej strome odcinki niż poprzednie wzniesienia – tu z kolei musimy pokonać 3,5 km ze średnim nachyleniem 6 %.

Na koniec treningu czeka nas przyjemny zjazd do miasteczka Antigua, a następnie drogą nr 413 wracamy do Caleta de Fuste po prostej i stosunkowo płaskiej szosie. 

 

 

Zaprezentowana trasa da nam około 100 km treningu z przewyższeniem rzędu 1300 m.

Betancuria z Antigui

 

 

Dwa podjazdy w okolicy Betancurii koniecznie trzeba pokonać też od drugiej strony. Możecie załatwić to podczas jednej jazdy, zawracając po prostu w mieście Pajara lub Antigua – w zależności od której strony jedziecie. Jadąc podjazd do Betancurii od strony miejscowości Antigua, szosa zaczyna się wznosić zaraz po wyjeździe z miasteczka. Dojeżdżamy do ronda i kierujemy się w stronę Betancurii – od ronda podjazd zaczyna wznosić się nieco stromiej. W sumie to około 5,5 km wspinaczki o średnim nachyleniu 6 % i maksymalnym sięgającym 14 – 15 %.

 

 

Po zjeździe do Betancurii rozpoczynamy drugi podjazd w stronę Pajary – wzniesienie od tej strony jest łagodniejsze, a jego początek na pewno pokonamy z „blatu”. Jedynie końcówka przed punktem widokowym jest trochę bardziej wymagająca. Na podjeździe pomiędzy Pajarą, a Betancurią czekają nas wyżej wymienione serpentyny, które otaczają charakterystyczne dla górskich szos Hiszpanii białe bloczki. 

 
 

 

Jeśli uznamy, że jeszcze nam mało, w Pajarze polecamy skręcić w kierunku Ajui, by zobaczyć zachodnie wybrzeże z klifami, plażą oraz kawiarenkami położonymi tuż nad Oceanem Atlantyckim. Taki ruch da nam dodatkowe 18 km i ponad 200 m w górę.

Aby nie popadać w rutynę, w drodze powrotnej w miejscowości Tuineje skręcamy w drogę nr FV-20, by następnie przejechać przez Tiscamanitę i w Valles de Ortega odbić na wschód, wjeżdżając na drogę FV-50. Następnie czekać nas będzie jeszcze skręt w lewo na skrzyżowaniu z drogą FV-2, by wjechać na prostą drogę do Calleta de Fuste.

 

 

Powyższy trening to ponownie około 100 km, które łącznie z wypadem do Ajui da ponad 1600 m przewyższenia. 

 

Vallebrón, Corralejo – czyli na północ

 

 

Czas zmierzyć się z wiatrem, który od początku pobytu na wyspie dotykał nas głównie z boku lub wiał w plecy... Tym razem wybieramy się na północ, gdzie znajdziemy również odrobinę płaskiego odcinka, który może posłużyć nam do treningu szybkości. Aby jednak nie było tak łatwo, na początku czeka nas kilka wzniesień.

 

 

Wyjeżdżając na północ jedziemy w kierunku Puerto del Rosario, ale nie wjeżdżamy do miasta, a omijamy je kierując się do miejscowości La Oliva. Generalnie od wjazdu na drogę FV-10 szosa wznosi się do miasta Tetir, gdzie spotkamy odrobinę wypłaszczenia. Zaraz za Tetirem musimy jeszcze przez 2,5 km wspinać się po szosie o średnim nachyleniu 5 %. Wspinaczka ta nie jest uciążliwa, ponieważ od południa przed wiatrem chronią nas góry. W miejscowości Tindaya (gdzie znajduje się dobrze widoczny krater po wulkanie), jedziemy dalej szosą FV-10 w kierunku La Olivy. W tym miejscu uważajcie i nie przegapcie odbicia w prawo na drogę FV-103! Czeka tam na Was efektowny i sztywny podjazd o długości prawie 2 km i średnim nachyleniu 8 % (maksymalnie 19 %!). W dalszym ciągu treningu kierujemy się według znaków na La Olivę i niestety jedziemy pod wiatr... Po wjechaniu na szosę FV-101 jedziemy już cały czas prosto do Corralejo, gdzie spotkamy imponującą piaszczystą pustynie i wydmy. Warto zobaczyć! Z Corralejo do Calleta de Fuste jedziemy już ciągle prosto i z wiatrem w kierunku południowym, rozkręcając nogę po trudach pierwszej połowy treningu.

 
 

 

Montana Cardon – w południowe strony

Okolicą godną polecenia jeśli chodzi o podjazdy jest również rejon Montana Cardon – dookoła tej góry znajdziemy kilka wzniesień, na których będziemy mogli solidnie potrenować. Aby tam dotrzeć, kolejny raz musimy kierować się na południowy-zachód jadąc drogą FV-2, następnie skręcając w drogę FV-56 i FV-618, gdzie czeka na nas 7,1 km o nachyleniu przekraczającym 4 % (maks. 16 %). Idzie się solidnie zmęczyć! Po zjeździe skręcając w prawo pojedziemy w kierunku Pajary, czyli rejony, które już dobrze znamy, dlatego warto pomyśleć nad własną kombinacją trasy. Z pewnością jednak Montana Cardon to góra, którą warto objechać goszcząc na wyspie. 

 
 

 

Fot. Maciej Łuczycki