Zwłaszcza, że horrendalny koszt takiego cudeńka (350 USD) był poza zasięgiem wielu, a już na pewno moim i wszystkich znanych mi osób. Po kilkunastu latach spójrzmy jeszcze raz i bez emocji na przerzutkę Rasta. Jak wyglądała, jak działała i przede wszystkim... dlaczego produkt zniknął w otchłani historii?
Paul jest marką należącą do kalifornijskiej firmy Paul Components specjalizującej się w wytwarzaniu metodą CNC najwyższej klasy części rowerowych na małą, można wręcz powiedzieć, detaliczną skalę. Jej właściciel, Paul Price, wystartował z biznesem pod koniec lat osiemdziesiątych. Żadne z jego rowerowych dzieł nie przysporzyło mu takiej popularności jak tylna przerzutka o wszystko mówiącej nazwie Rasta, która zadebiutowała na rynku w roku 1995.
Nie wiem jakiego aluminium użyto do budowy tej kolorowej przerzutki. Wiem tylko, że było na pewno mocno „pocięte” na maszynie CNC, a dla dodatkowego zbicia wagi zastosowano niej tytanowe śruby regulacyjne. Ostatecznie osiągnęła imponujące 195 gram. Obejmowała zakres przełożeń 32-40 zębów i przystosowana była do obsługi ośmiu koronek (co stanowiło maks w 1995 roku).Współpracowała z manetkami Rapid Fire, a więc z systemem Shimano.
Rasta zdobył świetne recenzje w branżowej prasie, jednak czas zweryfikował nieco entuzjazm ekspertów. Ta kolorowa przerzutka poskładana z kawałków płytek aluminiowych działała poprawnie, jednak nie zachwycała. Najgorsze, że okazała się nietrwała, a nie tego oczekiwałoby się po tak drogim komponencie. Rasta zakończył swój żywot na przełomie 1997/1898 roku. Dla pana Price na dłuższą metę produkt okazał się kulą u nogi z powodu dość drogiego serwisu gwarancyjnego. Poza tym Paul nie był w stanie konkurować z mniej awaryjnym i tańszym Shimano XTR.
Skoro mowa o XTRze to koniecznie spojrzeć trzeba na otoczenie konkurencji Paula w tamtym czasie. Konstruktor z Kalifornii stworzył przerzutkę na dwa lata przed debiutem SRAM ESP 9.0 (1997) charakteryzującą się tak samo jak jego rastamańskie dzieło niską wagą oraz na rok przed wprowadzeniem na rynek drugiej generacji Shimano XTR (1996). Była to bardzo udana grupa, przez wielu uważna za najmniej awaryjną i bez porównania lepszą od jej kolejnych odpowiedników robionych już w XXI wieku.
Wypust Paula w roku 1995 był bezkonkurencyjny i nieźle namieszał w głowach rządnych wysmakowanego sprzętu rowerzystów. Był jak kolorowa (dosłownie) oaza na rowerowej pustyni dając dużym producentom impuls do tworzenia komponentów lepszej klasy. Tak też się stało: wkrótce giganci rowerowego rynku ruszyli do ataku nie dając szans manufakturce pana Price. Ten skupił się na produkcji mniej skomplikowanych części. Jego firma działa do dzisiaj oferując zarówno drobne elementy aluminiowe: śrubki i sprężynki, jak i bardziej skomplikowane: piasty, korby singlespeed, hamulce. Oczywiście wszystko jest lekkie, obrabiane na frezarkach CNC i w stu procentach made in USA. Pełną ofertę znajdziecie tu: www.paulcomp.com.
I jeszcze jedno: wyjątkowy wygląd Rasta oraz fakt, że na rynku pojawiło się tylko kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy przerzutki wskazują na to, że za kilka lat może ona uzyskać wartość... muzealną. To dość ryzykowna teza, ale kto wie? To dopiero by było: inwestycja w przerzutki finansowym strzałem w dziesiątkę! W każdym razie jeśli analogicznie do filatelistyki miałaby powstać „rowerystyka” to Paul miałby szansę stać się obiektem pożądania wśród kolekcjonerów, a ceny wypustu osiągnęłyby zawrotne ceny.
Rasta na wagę złota
Dzika kolorystyka, geometryczne kształty CNC oraz fakt, że niemal w całości była rozbieralna to wszystko sprawiło, że już tamtym czasie owiana była legendą i elektryzowała rowerową brać jak góry długie i szerokie.