Vuelta po 1. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 1. etapie Vuelta a Espana

Drukuj

Nieco zaskakującym zwycięstwem ekipy Movistar zakończył się pierwszy etap tegorocznej Vuelty, jazda drużynowa na czas.

Przed startem tego etapu niewielu przewidywało zwycięstwo hiszpańskiej ekipy. Faworytów upatrywano głównie w ekipie Team Sky, Garmin-Sharp, czy Saxo Bank-Tinkoff Bank. Ci jednak zawiedli, plasując się na dalszych miejscach, a zwycięstwo przypadło właśnie Movistar. Zaskakująco dobrze pojechały też ekipy Rabobanku i Omega Pharma-Quick Step, które uplasowały się na podium.


"Wygrana w tej czasówce był naszym pierwszym cele w wyścigu, bo ścigaliśmy się praktycznie w domu" - powiedział lider wyścigu, Jonathan Castroviejo. To właśnie on jako pierwszy minął linię mety w ekipie Movistar, "przed startem nie rozmawialiśmy o tym, kto ma minąć linię mety jako pierwszy. Ustaliliśmy, że jedziemy na 100%, bo wiedzieliśmy, że końcówka po brukach będzie bardzo trudna" - dodał, "to spełnienie moich marzeń, jestem bardzo szczęśliwy" - powiedział. Oprócz zwycięstwa etapowego, kolarze Movistar, a zwłaszcza jej lider, Juan Jose Cobo Acebo, zyskał kilkanaście sekund przewagi nad najgroźniejszymi rywalami i pewien komfort przed kolejnymi etapami.

Natomiast Chris Froome (Team Sky), mimo straty 12 sekund do zwycięzców, jest zadowolony z jazdy swojej i kolegów. "Jestem bardzo zadowolony z wyniku. Najważniejsze było nie stracić czasu i nie leżeć w kraksie" - powiedział Brytyjczyk.

Podobnego zdania jest Alberto Contador (Saxo Bank-Tinkoff Bank). "Naprawdę pojechaliśmy świetną czasówkę i to dobry znak przed nadchodzącymi dniami ścigania" - stwierdził zwycięzca z 2008 roku.

O pechu mogą mówić kolarze Garmin-Sharp, zaliczani do faworytów tej czasówki. Mając już tylko siedmiu kolarzy w pociągu, na jednym z rond Koldo Fernandez upadł, podcinając też Thomasa Dekkera i Michela Kerdera. Kraksa oznaczała, że w pociągu zostało tylko czterech kolarzy, a to właśnie czas piątego jest liczony jako czas drużyny na mecie. Dlatego też pozostała część drużyny musiała niemalże zatrzymać się, by zaczekać na Kerdera, który pierwszy pozbierał się po kraksie. Mimo to straty były już nie do odrobienia i ostatecznie ekipa Gramin-Sharp straciła do zwycięzców 1.27, plasując się ex aequo na ostatnim miejscu z ekipą Caja Rural.

Fot.: Sirotti