TdF po 13. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 13. etapie

Drukuj

Zwycięską sprinterskiego pojedynku na 13. etapie wyścigu był André Greipel (Lotto Belisol). Niemiec pokonał Petera Sagana (Liquigas-Cannondale) o połowę koła. Akcję na ostatnich metrach skasował sam lider wyścigu, Bradley Wiggins (Sky).

Dla Greipela to już trzecie zwycięstwo w tegorocznej edycji Tour de France. Niemiec nie kryje zadowolenia z osiągniętych rezultatów: "Na dzisiejszym etapie było gorąco. Do końca nie wiedziałem, czy zdołam uczestniczyć w końcowym sprincie. Odpadłem na jednym z końcowych podjazdów i tylko dzięki pomocy Larsa Baka udało mi się z powrotem dotrzeć do głównej stawki. Niedługo potem koledzy z mojej ekipy zlikwidowali odjazd Vinokourova i Albasiniego. Kiedy skontrował Lulu Sanchez sądziłem, że już po wszystkim. Na szczęście do pracy przytomnie wzięli się chłopaki ze Sky, w tym Wiggins. Chciałem wygrać ten sprint dla moich kolegów z drużyny, którzy ciężko pracowali dzisiaj na ten sukces. W końcówce usiadłem na koło rozprowadzanego przez Sky Boassona Hagena. To był naprawdę zwariowany sprint, ale na ostatnim zakręcie udało mi się zostać z przodu. Na ostatnich metrach dostaliśmy nieco wiatru w twarz, ale w odpowiednim momencie udało mi się minąć Sagana. Ten chłopak jest niezwykle szybki i sądzę, że zasłużenie nosi zieloną koszulkę".

Młody Słowak żałuje z kolei, że przegrał dzisiejszą batalię o zwycięstwo etapowe: "Żeby wygrać, trzeba było zacząć sprint nieco wcześniej niż ja to zrobiłem. Lotto zrobiło bardzo dobre pole do popisu dla Greipela na ostatnich 20km. Nie sądzę, aby André był szybszy ode mnie w sprincie - raz wygrywa on, raz jednak. Jesteśmy więc na podobnym poziomie".
 


Dla Bradleya Wigginsa pomoc Hagenowi na ostatnich metrach był formą odwdzięczenia się koledze za pracę, jaką wykonał on dla niego do tego momentu wyścigu: "Przez większość czasu wykonujesz taką samą pracę, nieważne czy jesteś na 20-, 30- czy też pierwszej pozycji. Bardzo chciałem pomóc Edvaldowi w zwycięstwie, ale niestety dzisiaj Greipel był nie do pobicia. Jeśli chodzi o moją pozycję, to dzisiaj wykonaliśmy kolejny krok na drodze do Paryża. Jutrzejszy dzień, przynajmniej na papierze, nie wygląda na taki, który mógłby przewrócić klasyfikację generalną. To etap dla uciekinierów, ale nie wiadomo jak zareagują pozostali faworyci w najważniejszych momentach wyścigu".

Przez długi czas na przedzie dzisiejszego etapu utrzymywał się Michael Morkov (Saxo Bank - Tinkoff Bank). Duńczyk na początku zaatakował w grupie siedmiu zawodników, aby potem zostawić towarzyszy ucieczki i spróbować szczęścia w samotnej akcji: "W momencie kiedy zaatakwaoeł sam, na 64 kilometry do mety, jechałem na pełny gaz! Dałem z siebie wszystko co mogłem. Dzisiejszy dzień był dla mnie szczególny, ponieważ dokładnie pięć lat temu zmarł mój ojciec. To właśnie on pomagał mi stawiać perwsze kroki w kolarskiej karierze. Wiem, że byłby dumny widząc mnie dzisiaj uciekającego i walczącego na takim wyścigu jak Tour de France. Jeśli na czymś naprawde Ci zależy, to jesteś w stanie wydobyć z nóg ostatnie pokłady energii."

Fot.: Sirotti