Voeckler oprócz zwycięstwa etapowego gościł wczoraj jeszcze dwukrotnie na podium 99. Tour de France. Francuz zdobył także koszulkę najlepszego górala wyścigu oraz został odznaczony najbardziej walecznym zawodnikiem etapu. Dla kolarza Europcar ten sezon był wyjątkowy pechowo, przez długi czas musiał się zmagać z nieprzyjemnymi kontuzjami. Do swojego narodowego wyścigu zdołał się jednak przygotować znakomicie: "Dzisiaj rano powiedziałem sobie, że ucieczka może dojechać na tym etapie. Oprócz mnie było bardzo wielu innych, silnych kolarzy chcących znaleźć się w tym samym miejscu. Mimo wszystko mi ta sztuka się udała. Najtrudniejsze było ostatnie 500m. Oglądałem się w tył, bo krzesałem już z siebie ostatnie resztki sił. Gdy zobaczyłem Jensa Voigta i Lulu Sancheza, wówczas myślałem, że to koniec. Oni jednak także byli zmęczeni i ostatecznie to ja pierwszy minąłem linię mety. Muszę jednak dodać, że wkurzyło mnie zachowanie towarzyszy ucieczki. Nikt mi nie chciał pomagać na wzniesieniach, a w większości tylko siedzieli na moim kole. Postanowiłem sie odpłacić na mecie".
12. miejsce na etapie zajął Cadel Evans (BMC Racing Team), który przyjechał w grupce faworytów i nadal jest wiceliderem wyścigu. Dla niego dzisiejszy etap nie był szczególnie pasjonujący: "Trudny, dość górzysty etap, ale bez trzęsień w generalce. Boję się trochę, że te długie wspinaczki daleko od mety mogą być przyczyną kontrolowanego i przewidywalnego Touru. Na zjazdach i po płaskich większość faworytów ma szansę dojść swoich przeciwników, przez co wyścig staje się bardziej nudny, również dla kibiców. Wracając jednak do przebiegu dnia, to miałem dzisiaj szansę podczas akcji Nibalego, ale z tak odsłoniętą górą jak Col du Richemond łatwiej było kontrolować wyścig niż uciekać we dwójkę. Jutro czeka nas jeden z najtrudniejszych etapów Wielkiej Pętli. Sądzę, że będzie więcej możliwości na skuteczny atak."
Vincenzo Nibali (Liquigas-Cannondale) próbował na 10. etapie swojej szansy na zjeździe. Znany ze swoich umiejętności jazdy w dół Włoch nie zdołał jednak niczego zyskać po swojej szarży. Nastawia się za to na jutrzejszy, górski dzień: "Jutro jest inny etap. Na końcu mamy górski finisz, ale nie należy on do najcięższych jakie jechałem. To stosunkowo krótki etap, ale właśnie takie potrafią często wstrząsnąć generalką, bo są nieprzewidywalne. Wielu ludzi nie boi się atakować, bo wiedzą że do mety nie jest daleko. Ja muszę patrzeć co robią inni faworyci, atak solo przeciw Sky jest trudny. To inni muszą pokazać, ze mają odwagę."
Prowadzenie w klasyfikacji generalnej utrzymał Bradley Wiggins (Sky Procycling). Na konferencji prasowej Brytyjczyk nadal był pytany o kwestie dopingowe. Tym razem posiadacz mailot jaune spokojnie, acz stanowczo zaprzeczył stawianym mu zarzutom: "Byłem trzykrotnym mistrzem olimpijskim na torze, to nie tak, że wyłaniam się ciemności. Każdy na tym Tourze ma swoje zadania i bardzo się stara, aby dobrze je wykonać - ja również. Ciężko przygotowuję się do każdego wyścigu i nie powinienem musieć tłumaczyć się z tych bzdur, jakie ludzie wypisują w różnych miejscach świata."
Fot.: Sirotti