Przez trzy tygodnie oczy niemalże całego świata, nie tylko tego kolarskiego, będą skierowane na Francję, gdzie kolarze walczyć będą o wymarzoną żółtą koszulkę zwycięzcy Tour de France.
Pytaniem, które - jak co roku - zadają sobie kibice, eksperci i sami kolarze, jest właśnie to, kto w Paryżu założy maillot jaune. Oby - też jak co roku - potem nie musieli sobie zadawać pytania, czy zwycięzca był "czysty".
W ubiegłym roku Cadel Evans (BMC Racing) pokazał jednak, że można wygrać zaciętością, walką i wiarą do ostatniego etapu wyścigu, a w tym roku to właśnie Australijczyk będzie jednym z głównych faworytów do zwycięstwa. Jego najgroźniejszym faworytem jest Bradley Wiggins (Team Sky) i to właśnie pojedynek tej dwójki zapowiada się najciekawiej podczas najbliższych trzech tygodni Wielkiej Pętli.
Na żółto
Górą, przynajmniej patrząc na dotychczasowe wyniki obu kolarzy w tym sezonie, wydaje się być Wiggins. Brytyjczyk dysponuje w tym roku znakomitą formą, co pokazał wygrywając m.in. Paryż-Nicea i niedawno Criterium du Dauphine. W obu wyścigach był lepszy od Evansa, a w dodatku na Criterium du Dauphine niemalże upokorzył swojego rywala na czasówce, gdy prawie dogonił startującego przed nim kolarza BMC Racing. Wiggins tegoroczne przygotowania i starty w pełni podporządkował Tour de france i wszystko wydaje się iść po jego myśli. A doświadczenie zebrane w ostatnich latach na Wielkiej Pętli pozwala mu bez sztucznej skromności myśleć o zwycięstwie w Tour de France. Właśnie z takim nastawieniem Wiggins jedzie do Francji, a okazję ku temu ma niebywałą - jeszcze nigdy wcześniej nie miał takiej formy, w jego wcześniejszych startach stawka nie była tak mocna, jeszcze nigdy jego ekipa nie była tak mocna i tak podporządkowana jednemu celowi. Wiggins ma więc wszystkie atuty w ręku, a jak je wykorzysta, zależy tylko i wyłącznie od niego. Brytyjczyk może bowiem wygrać wyścig nie oglądając się na swoich rywali - czasowcem jest znakomitym, w górach jeździ nie gorzej od przeciwników, a na płaskich etapach jego zespół jest w stanie kontrolować wyścig.
Drugim faworytem jest Evans, zwycięzca sprzed roku, który w trakcie swojego zwycięskiego wyścigu pokazał, że prawdziwi zwycięzcy zawsze walczą do końca. W tym sezonie Australijczyk jednak nie błyszczy, a przynajmniej wydaje się być trochę za Wigginsem. Jednak Evans podchodzi do Touru ze spokojem, jeszcze na Criterium du Dauphine, gdzie przegrał z Brytyjczykiem, mówił, że ma wiele do nadrobienia. Za Evansem przemawia doświadczenie i wola walki i choć lider BMC Racing nie jest kolarzem, który zaciekle atakuje, już raz pokazał, że można tak wygrać wyścig. Problem jednak w tym, że w ubiegłym roku Evans sporo zyskał na czasówce, a tutaj górą jest Wiggins.
Za plecami tej dwójki pozostają inni faworyci, wśród nich Vincenzo Nibali (Liquigas-Cannondale), którego wspierać będzie Ivan Basso, a także dwaj Polacy, Sylwester Szmyd i Maciej Paterski. Nibali w tym roku wybrał właśnie Tour, rezygnując ze startu w Giro, i choć w górach jest jednym z najlepszych kolarzy w peletonie, to na czas może sporo stracić do Evansa i Wigginsa. Inaczej zwycięzca Giro, Ryder Hesjedal (Garmin-Sharp), który celuje w dublet i mówi o tym otwarcie. Kanadyjczyk na Giro pokazał znakomitą formę, neutralizując wiele ataków rywali, ale na Tourze może wyjść zmęczenie spowodowane trzema tygodniami zaciętej walki. W czołówce namieszać mogą także Alejandro Valverde (Movistar), powracający na Tour de France po trzech latach przerwy, Jurgen Van den Broeck (Lotto-Belisol), Michele Scarponi (Lampre ISD), Denis Mienszow (Katiusza) czy Robert Gesink (Rabobank).
Wielcy nieobecni
Jest ich dwóch - Alberto Contador i Andy Schleck. Ten pierwszy odbywa karę dwuletniego zawieszenia za doping, właśnie w trakcie Tour de France, drugi natomiast doznał kontuzji wykluczającej go ze startu w Wielkiej Pętli. Z pewnością ich absencja spowoduje, że wyścig nie będzie tak emocjonujący jak w poprzednich latach. Liczne ataki Contadora i obrona Schlecka były ozdobą wyścigu w 2010 roku. W ubiegłym roku Contador, po wygranym wcześniej Giro d'Italia, próbował ustrzelić dublet, i choć sztuka ta mu się nie udała i zakończył wyścig na 5. miejscu, to jednak jego jazda miała spory wpływ na rywalizację i emocje, jakie kolarze zaserwowali kibicom. Jeśli chodzi zaś o Schlecka, to choć jako etatowy bywalec na podium byłby on jednym z głównych faworytów do zwycięstwa, to jednak jego jazda była zbyt mało dynamiczna i trudno w jego przypadku spodziewać się śmiałych ataków, raczej obrony. W dodatku, Luksemburczyk w tym sezonie prezentował się co najmniej przeciętnie, co stawiało pod znakiem zapytania jego walkę o żółtą koszulkę lidera.
Jest jeszcze trzeci nieobecny, trochę mniej ważny, choć mający udział w sukcesach obu kolarzy. Johan Bruyneel, dyrektor sportowy Radioshack Nissan, po zarzutach o postanowił nie przyjeżdżać do Francji i po raz pierwszy od 1998 roku zabraknie go na Wielkiej Pętli.
Gra w zielone
Niemniejsze emocje wzbudza walka o zieloną koszulkę najlepszego sprintera, która w tym rokou wydaje się być bardziej wyrównana niż w poprzednich latach, jednak głównie dlatego, że faworyt do zwycięstwa, Mark Cavendish (Team Sky), za cel stawia sobie Igrzyska Olimpijskie, a Tour jest dla niego jedynie kolejnym etapem przygotowań, na którym jednak - jak sam zaznacza - zamierza walczyć o zwycięstwa etapowe. Nie wiadomo, czy Brytyjczyk do samego końca będzie dawał z siebie 100%, czy będzie się oszczędzał na Igrzyska, ale bez względu na to będzie miał sporą konkurencję.
Do walki o zieloną koszulkę na pewno włączy się Peter Sagan (Liquigas-Cannondale), który na dzień dzisiejszy wydaje się być najgroźniejszym rywalem Cavendisha. Słowak pokazał w tym sezonie fenomenalną formę, wygrywając w maju pięć etapów Tour of California, a dwa tygodnie temu czterokrotnie triumfując na etapach Tour de Suisse, wiele razy pokonując przy tym bardziej doświadczonych sprinterów. Szanse sagana w starciu z pozostałymi sprinterami rosną, bo kolarz Liquigas-Cannondale potrafi dobrze finiszować także na trudnych, idących mocno pod górę końcówkach. Może się więc okazać, że to właśnie on w Paryżu odbierze zieloną koszulkę najlepszego sprintera. W walkę na finiszach tradycyjnie włączą się też Mark Renshaw (Rabobank) Alessandro Petacchi (Lampre ISD), Tyler Farrar (Garmin-Sharp), Andre Greipel (Lotto-Belisol), Oscar Freire (Katiusza), Matt Goss (Orica GreenEdge), Jose Joaquin Rojas (Movistar) czy w końcu Marcel Kittel. Wszystkich czeka bardzo trudne zadanie, biorąc pod uwagę doświadczenie Cavendisha i obecną formę Sagana, jednak taki garnitur sprinterów gwarantuje emocje na każdym finiszu.
Zagadkowe grochy
Ze wszystkich niewiadomych przed Tour de France najtrudniej wytypować zwycięzcę klasyfikacji górskiej. O ile wcześniej kolarze tacy jak Federico Bahamontes w latach 50' i 60', czy Richard Virenque na przełomie wieków stawali na starcie Wielkiej Pętli właśnie z zamiarem wywalczenia koszulki w grochy, to w ostatnich latach zwycięzcą zostaje kolarz przypadkowy, co wcale nie oznacza, że niezasłużony.
Walka o punkty na premiach górskich trwa przez całe trzy tygodnie i trzeba wykazać się nie tylko równą dyspozycją i wolą walki, a także rzeczywistą dobrą jazdą w górach, bo zwycięzcą zostawał ten, który właśnie na górskich etapach zgarniał najwięcej punktów, a potem potrafił obronić swoją zdobycz punktową. Z kolarzy, którzy w przeszłości zakładali koszulkę w grochy na podium w Paryżu, w tegorocznym wyścigu wystartuje jedynie Samuel Sanchez (Euskaltel Euskadi), który w ubiegłym roku okazał się najlepszym góralem. Z powodu kontuzji zabraknie triumfatora z 2010 roku, Anthonego Charteau (Europcar). Sprawa punktów na premiach górskich jest więc sprawą otwartą i jak zwykle to wyścig zweryfikuje, kto zgarnie ich najwięcej.
Młodzi, ambitni
Biała koszulka najlepszego młodzieżowca do marzenie każdego kolarza, który nie ukończył jeszce 26 lat. W przeszłości maglia bianca zakładali m.in. trzej zwycięzcy całego wyścigu (w tym samym roku), Jan Ullrich, Alberto Contador czy Andy Schleck. W ubiegłym roku najlepszym okazał się Pierre Rolland (Europcar), ale tym razem Francuz jest już "za stary", by walczyć o obronę białej koszulki. W tym roku 21 kolarzy mieści się w limicie wieku, wśród nich są takie gwiazdy jak Peter Sagan (Liquigas-Cannondale) i Edvald Boasson Hagen (Team Sky), ale trudno sądzić, by to właśnie oni walczyli o czołówkę klasyfikacji. W akcji będziemy mogli zobaczyć natomiast takich kolarzy, jak Steven Kruijswijk (Rabobank), Rein Taaramae (Cofidis), czy Tejay Van Garderen (BMC Racing).
Fot.: Sirotti